Wytwarzanie energii dzięki naciskowi kół samochodowych, produkcja mąki ze świerszczy, e-czytnik książek w języku Braille'a, zamiana powietrza w wodę pitną i produkcja ekoszczoteczek do zębów z bambusa – to pięć biznesów, które opisywałem w tym miejscu tydzień temu. Łączy je wspólny, szczytny cel – poprawa jakości życia na Ziemi, szczególnie jej najbardziej poszkodowanych mieszkańców. Oprócz tej piątki we wspomnianym wyżej konkursie Chivas Venture biorą jeszcze udział 22 startupy z całego świata. W tym gronie jest polska firma Neuro Device, której szefa Pawła Solucha gościłem w Parkiet TV 20 kwietnia. Dziś pokrótce przyjrzę się pięciu kolejnym zagranicznym projektom. Zachęcam do śledzenia ich biznesowych poczynań. Część z nich może niebawem zrewolucjonizować niektóre segmenty gospodarki i w przyszłości pojawić się na giełdowych parkietach.
Przeprogramuj swoje życie
Rozwój nowych technologii sprawia, że rośnie zapotrzebowanie na ekspertów w dziedzinie programowania komputerowego. Okazuje się jednak, że rynek pracy i systemy edukacji nie nadążają za postępem informatycznym. Efekt jest taki, że wielu młodych ludzi nie może po studiach znaleźć pracy. Szacuje się, że w 2015 r. na świecie było 70 mln bezrobotnych młodych osób, a do 2020 r. w segmencie technologii informacyjnych brakować będzie 5 mln pracowników. Portugalska firma Code for All postanowiła wypełnić tę lukę i naucza bezrobotnych kodowania, dostarczając im umiejętności niezbędnych do rozpoczęcia kariery w tej branży. Edukacja odbywa się w ramach 14-tygodniowych intensywnych szkoleń, ale firma wspiera swoich podopiecznych także później, dopóki nie znajdą pracy (96-proc. skuteczność w znalezieniu zatrudnienia).
Firma zajmuje się także problemem u samego źródła – naucza programowania najmłodsze pokolenia. Być może inspiruje się reformą edukacji w Estonii (tzw. Tiger's Leap), która już kilkanaście lat temu wprowadziła do szkół język programowania, jako drugi obowiązkowy język obcy. Efekt jest taki, że Estończycy to obecnie jedno z najbardziej zaawansowanych technologicznie społeczeństw na świecie. Wracając do Code for All, warto dodać, że firma ma w planach wprowadzenie swoich kursów także do zakładów penitencjarnych. W końcu zgodnie z ich misją każdy może przeprogramować swoje życie...
Proteiny od czarnych żołnierzy
Aby zaspokoić aktualne zapotrzebowanie na białko, wykorzystujemy jedną trzecią dostępnych gruntów rolnych, a tempo połowu ryb jest tak duże, że jego utrzymanie grozi wyginięciem ryb w oceanach do 2050 r. Przy obecnym tempie przyrostu populacji w ciągu najbliższych 15 lat popyt na proteiny wzrosnąć może o przynajmniej 70 proc. Dodajmy jednocześnie, że produkowane przez nas warzywa i owoce marnują się w 45 proc. Z jednej więc strony mamy rosnące potrzeby żywieniowe, a z drugiej nie potrafimy efektywnie i odpowiedzialnie zarządzać zasobami, które mamy. Patent na ten problem ma bułgarska firma Nasekomo. Firma przetwarza bowiem odpady żywnościowe na pasze dla ryb i zwierząt hodowlanych. Jak to robi? Wykorzystuje do tego larwy owadów, a konkretnie odmianę muchy o groźnej nazwie czarny żołnierz (BSF – Black Soldier Fly), które żywią się odpadami organicznymi. Okazuje się, że te ostatnie są całkiem dobrym jedzeniem. Taka larwa w ciągu kilku tygodni jest w stanie „przytyć" 7000 razy, a że jest bogata w białko, to można ją przerobić na paszę. Zamiast więc karmić krowy, ryby itd. produktami tradycyjnego, wodochłonnego rolnictwa, można to zrobić przy użyciu małych owadów. Jest to rozwiązanie tańsze i znacznie bardziej przyjazne środowisku niż tradycyjne metody. – Planujemy stworzyć farmy, które można replikować na całym świecie, aby zmniejszyć ilość odpadów organicznych, zanieczyszczenie powietrza i utratę zasobów naturalnych, a jednocześnie zaspokoić zapotrzebowanie na białko zwierzęce. Dostarczając białko do pasz na miejscu, możemy również pomóc złagodzić ślad węglowy w rolnictwie – deklarują przedstawiciele bułgarskiej firmy.
Liściasta zastawa stołowa
Szacuje się, że wyprodukowaliśmy już ponad 8 mld ton plastiku, a bardzo niewiele zostało poddanych recyklingowi – tylko około 9 proc. Reszta trafia na wysypiska śmieci lub zanieczyszcza nasze oceany. Z kolei gdy jednorazowe opakowania i naczynia kuchenne nie są wykonane z plastiku, często są wytwarzane z papieru, co oznacza masową wycinkę lasów. Niemiecka firma Leaf Republic postanowiła więc opracować naczynia jednorazowe całkowicie biodegradowalne i niewymagające nadmiernej eksploatacji środowiska naturalnego. Użyła do tego liści drzew i deklaruje, że ani jedno drzewo nie zostało do tego celu ścięte. W ofercie są talerze, miski i tace. Wszystkie wykonane są z kilku warstw zielonych liści pozszywanych nićmi liści palmowych. Nie ma w nich grama syntetyków, żadnych barwników czy klejów. Wszystko w 100 proc. naturalne. Po wyrzuceniu produkt ulega biodegradacji w ciągu 28 dni. Firma szacuje, że swoimi produktami już zastąpiła około miliona plastikowych wyrobów, a do 2020 r. chce przyczynić się do ograniczenia wielkości odpadów liczonego w tysiącach ton. Na pytanie, dlaczego to robią, odpowiadają na swojej stronie następująco: „Ponieważ spędzamy tylko chwilę na tym świecie. Wszystko, co posiadamy, jest tylko tymczasowe. Liczy się to, co tworzymy, co budujemy. Liczą się nasze działania i nasze decyzje. One trwają wiecznie. Stanowią prawdziwą wartość naszego istnienia. Jeśli te działania doprowadzą do budowania zrównoważonej, społecznej i dochodowej firmy, będziemy mieli najlepszą pracę na świecie" – czytamy.