Porozmawiamy o globalnych rynkach finansowych. Na początku chciałem zapytać o najważniejszy, czyli amerykański. Czy można traktować go jako drogowskaz?
Stany Zjednoczone odpowiadają za 60 proc. światowej kapitalizacji, jeśli chodzi o akcje. To USA wyznaczają światowe trendy, choć nie wszyscy za nimi podążają.
No właśnie, a co dalej z hossą w Stanach Zjednoczonych?
Jeśli patrzymy na rynek akcji przez pryzmat poszczególnych sesji, tydzień po tygodniu, to dostrzegamy zmienność, ryzyko, niepewność. Ale warto spojrzeć z szerszej perspektywy. Na amerykańskim rynku mamy do czynienia z dziewięcioletnią hossą. Jednak jest jedno ale, bo w rzeczywistości o hossie możemy mówić dopiero od pięciu lat. Dopiero w 2013 r. została przełamana konsolidacja. Można powiedzieć, że od 2000 do 2013 r. rynek amerykański stał w miejscu. Przypomnę, że indeks S&P 500 najpierw spadł o 50 proc., a potem wzrósł o 100 proc. W kwietniu 2013 r. wyszedł na nowe szczyty. Przypomnę, że w poprzednich cyklach mieliśmy przynajmniej kilkanaście lat kilkunastoprocentowego wzrostu. Obecny trend wzrostowy w USA trwa zatem pięć lat i jest to moim zdaniem zdecydowanie za krótko, by mówić o definitywnym końcu hossy i początku rynku niedźwiedzia. Rynek jest byczy i powinniśmy założyć, że akcje będą dalej rosnąć.