W ostatnich dniach sytuacja na światowych rynkach nieco się uspokoiła. Można więc powiedzieć, że jesteśmy bliżej niż dalej końca spadków?
To zależy, na który rynek popatrzymy. Jeśli weźmiemy pod uwagę rynek amerykański, to tam tak na dobrą sprawę jesteśmy zaledwie kilka procent od rekordu wszech czasów. Jeśli zaś chodzi o WIG20, to tutaj sytuacja wygląda zdecydowanie gorzej. Popyt na ryzykowne aktywa nadal uzależniony jest od tego, jak będzie się rozwijał temat wojny handlowej. Na początku sierpnia znowu mieliśmy jej eskalację. To przełożyło się na spadki na rynkach, ale z kolei ostatnie sygnały wskazują już na uspokojenie nastrojów. Donald Trump ostatnio na Twitterze podkreślał, że nastąpił powrót do rozmów z Chinami i idą one w dobrym kierunku. To wystarczyło, żeby na rynku amerykańskim pojawił się optymizm. Pytanie tylko, jak będzie się jeszcze zmieniało podejście do negocjacji handlowych. Sytuacja jest bowiem bardzo dynamiczna. Doświadczyliśmy tego w ubiegłym tygodniu, gdy mieliśmy nagłe zwroty akcji. Z długoterminowego punktu widzenia można dostrzec, że mimo ryzyk związanych z wojną handlową amerykański rynek akcji utrzymuje się nadal bardzo wysoko. To także zasługa Rezerwy Federalnej, która zmieniła podejście do stymulowania gospodarki. Pytanie, jak będzie to wyglądało dalej. Dane przecież nie są złe, ostatnie odczyty były nawet lepsze od prognoz. Tymczasem dalsze działania Fedu będą oddziaływały nie tylko na rynek walutowy, ale też na rynek akcji.
Jeśli chodzi o wojnę handlową... Czy Donald Trump nie zabrnął czasem za daleko i czy ostatnie spadki nie były dla niego sygnałem ostrzegawczym? Chcąc wygrać wybory, musi brać pod uwagę również to, co dzieje się na Wall Street. Może więc ostatnia odwilż w tym temacie to świadoma polityka?
Z takim sygnałem ostrzegawczym mieliśmy już do czynienia chociażby pod koniec ubiegłego roku. Wtedy też rynki przestraszyły się tego, jak konflikt handlowy może wpłynąć na sytuację gospodarczą. Później jednak nastąpiła deeskalacja kryzysu i wrócił popyt na bardziej ryzykowne aktywa. Obecnie sytuacja może wyglądać podobnie, ale oczywiście trudno jest przewidzieć, jak to wszystko się zakończy. Ciężko powiedzieć, czy będziemy mieli do czynienia ze wzrostem napięcia na linii Stany Zjednoczone–Chiny, co miałoby przełożenie na globalną gospodarkę. Takiego scenariusza nie można oczywiście wykluczyć. Każda ze stron ma swoje argumenty. Walka na tym polu się przedłuża. Jeśli mówimy o rynku amerykańskim, to możemy być świadkami wyrysowania nowych szczytów, jeśli Fed uderzy w gołębi ton i będą większe oczekiwania odnośnie do cięcia stóp procentowych, ale trzeba cały czas pamiętać, że w tle toczy się wojna handlowa i zapewne pod koniec roku może ona ponownie uderzyć w rynki. Mogą się bowiem pojawić pytania o koniunkturę gospodarczą w 2020 r.
Wspomniał pan o Rezerwie Federalnej. W najbliższych dniach dojdzie do spotkania bankierów centralnych w Jackson Hole. Czy może ono wnieść coś nowego do rynkowej układanki?