Rynek nieruchomości w 2020 rok wszedł w całkiem niezłej formie. – Okazał się nadzwyczaj odporny na wywołane wirusem zawirowania – mówi Michał Kurczycki, dyrektor generalny portalu Nieruchomości-online.pl. – Nie znaczy to, że najbliższe miesiące będą wolne od problemów. Jest duże prawdopodobieństwo, że podaż nowych inwestycji nie będzie tak duża jak w ostatnich miesiącach.
RynekPierwotny.pl szacuje, że od stycznia do końca listopada 2020 r. deweloperzy w całej Polsce mogli sprzedać 85–90 tys. mieszkań, a wprowadzić do oferty od 98 tys. do 105 tys. Sprzedaż (rok do roku) spadła o ok. 15 proc., a liczba wprowadzonych na rynek lokali o 10 proc. Wyniki są przyzwoite, biorąc pod uwagę pandemię.
Wyjątkowo odporne okazały się ceny mieszkań. Drożały lokale nowe i używane. Na wartości zyskiwały też luksusowe apartamenty.
Na niepewne czasy
Zdaniem Michała Kurczyckiego w tym roku deweloperzy mogą być bardziej wstrzemięźliwi w ogłaszaniu nowych inwestycji. – Wciąż nie widzimy wszystkich negatywnych efektów pandemii, choćby na rynku pracy, gdzie z powodu wielu upadłości czy koniecznych restrukturyzacji możemy się spodziewać wzrostu bezrobocia – tłumaczy dyrektor generalny Nieruchomości-online.pl.
Dlatego wiele firm będzie zapewne czekać z rozpoczęciem budów do czasu, aż sytuacja gospodarcza się ustabilizuje. Pamiętać też trzeba o kurczących się bankach ziemi.