Jeszcze na początku 2021 r. wielu zarządzających funduszami inwestycyjnymi było przekonanych, że w kolejnych miesiącach podwyższona inflacja nam nie grozi, a fundusze dłużne przyniosą zyski, choć oczywiście niższe niż w 2020 r. Wielu klientów zdecydowało się w pierwszych miesiącach tego roku wpłacić oszczędności do funduszy obligacji. Łącznie w styczniu i lutym wpłynęło tam aż 6 mld zł.
Tymczasem tempo wzrostu cen według najświeższych danych jest najwyższe od 20 lat. A to wzmaga oczekiwanie na podwyżkę stóp procentowych i powoduje m.in. przecenę papierów dłużnych (wzrost ich rentowności). Dlatego zdecydowana większość funduszy dłużnych od początku roku ma ujemne wyniki. Co nie zmienia faktu, że obligacje są koniecznym elementem zdywersyfikowanego portfela.
Topniejące oszczędności
Realne straty inwestujących w fundusze dłużne są oczywiście wyższe od nominalnych właśnie ze względu na inflację.
– Inflacja ma wpływ na realną stopę zwrotu, ponieważ wynik funduszu należy pomniejszyć o wskaźnik wzrostu cen. W środowisku podwyższonej inflacji (w Polsce przekracza już 5 proc.) nawet przy dodatnich wynikach funduszu może się okazać, że nasze oszczędności stopniały, a dokładnie zmalała ich siła nabywcza, czyli wartość dóbr, które możemy kupić – komentuje Karol Paczuski, zarządzający w Uniqa TFI.