4 kwietnia dla edukacji pójdziemy na aukcję kolekcji wpływowej historyczki sztuki Andy Rottenberg w Desie Unicum (www.desa.pl). To może być historyczne wydarzenie towarzyskie. Będzie tam prawdopodobnie licytować elita snobistycznej Warszawy.
Na aukcji 8 kwietnia krakowski Antykwariat Wójtowicz (www.antykwariat.wojtowicz.krakow.pl) wystawi 1350 białych kruków. Między innymi list Tadeusza Kościuszki z 1814 roku do francuskiego rewolucjonisty Marca-Antoine'a Julliena (cena wyw. 36 tys. zł). List Kościuszki to rzadkość! Antykwariusz zmobilizował kolekcjonera, by w Roku Kościuszki dał na aukcję list (w tym roku przypada 200. rocznica śmierci Naczelnika). Antykwariusze sami muszą walczyć o towar. W sytuacji stale malejącej podaży nie mogą czekać, co kto przyniesie.
Przypomnę, że 21 kwietnia 2012 roku Antykwariat Wójtowicz wystawił jeszcze większy rarytas. Był to list odręczny Kościuszki do Thomasa Jeffersona, wysłany z Paryża 15 maja 1814. Na odwrocie wielki adresat napisał „wpłynęło" i podpisał się. Kościuszko prosił Jeffersona o pieniądze...
Kościuszko na ścianie
List osiągnął cenę 54 tys. zł przy wysokiej cenie wywoławczej 40 tys. zł. W tamtym czasie na amerykańskim rynku krążyły listy Kościuszki w cenie ok. 1,5–4 tys. dolarów. Wysoka cena uzyskana w Polsce świadczy o sile kultu, jakim otaczamy Kościuszkę.
Rozpisuję się o Kościuszce, ponieważ to znakomity przykład ponadczasowego i uniwersalnego „towaru". To znakomita lokatówka. Czy możliwe, żeby Polacy za np. 30–50 lat nie kochali Kościuszki? Jeśli nawet przestaną kochać, to jest Kościuszko bohaterem trzech narodów: amerykańskiego, białoruskiego i polskiego. Zawsze powinni znaleźć się klienci. Faktem jest, że w Polsce listy Naczelnika osiągają ceny najwyższe.
Wspomniany list do Jeffersona nosił ślady oprawy. Wisiał kiedyś w ramce na ścianie i ktoś stale omiatał go wzrokiem. Oferowany obecnie list ma oprawę, w dodatku prawdopodobnie dziewiętnastowieczną. Tym samym nabywca może mieć bezpośredni stały kontakt z wielką historią. Takie przeżycie to, moim zdaniem, największy zysk z zakupu. Wtedy na drugi plan schodzi kwestia, czy ktoś odkupi od nas list i za ile.