Być jak Fangor

Jak błyskawicznie zarobisz milion na rynku sztuki?

Publikacja: 23.12.2018 13:35

Foto: Warszawskie Centrum Numizmatyczne

Dostatnie święta zapewnią ci bony dewizowe Banku Pekao. W PRL uprawniały do zakupu luksusowych towarów dostępnych jedynie w sklepach Peweksu. Teraz, kiedy licytowane są na aukcjach numizmatycznych, po ich sprzedaży żyć będziesz dostatnio i beztrosko.

Na ostatniej katalogowej aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego (www.wcn.pl) za 2 tys. zł sprzedano np. 5 dolarów z 1960 r. (cena wyw. 500 zł). Nie był to nawet bon tylko tzw. wzór kasowy. Kasjerki miały urzędowo wydrukowane kolorowe obrazki. Sprawdzały, czy bon dewizowy Banku Pekao, którym płaci klient, jest autentyczny.

Bony o określonych nominałach i seriach licytowane są na rynku. Większość Polaków nadal nie wie, że mają one wartość finansową. Takie rupiecie poniewierają się w polskich domach, często wyrzucane są na śmietniki. Od lat namawiam czytelników „Parkietu", aby przeszukiwali domowe szuflady, strychy i piwnice w poszukiwaniu przedmiotów, które zyskały cenę na wolnym rynku.

Pamiętam, jak na początku tego stulecia na giełdzie kolekcjonerskiej w katowickim Spodku chodził facet i trajkotał: bony kupię, bony kupię... Handlarze pukali się w czoło, że facet popił lub zwariował. A on proroczo przeczuł, że bony dewizowe wejdą kiedyś na rynek numizmatyczny, który wówczas był jeszcze w powijakach.

Rynek polskich numizmatów ostro ruszył do przodu dopiero po nowojorskiej aukcji kolekcji poloników Henryka Korolkiewicza w grudniu 2000 r. Rekordowe ceny osiągnięte w wyniku licytacji pokazały, jak bardzo niedowartościowane były zabytkowe polskie monety. Nastąpił rewolucyjny przełom. To był sygnał dla świata, że odtąd rynek polskich numizmatów będzie się gwałtownie rozwijał.

I rozwija się. Na przykład talar Stefana Batorego wybity w Olkuszu w 1780 r., w 2000 roku wylicytowano do 24 tys. dolarów przy cenie wywoławczej 6 tys. dolarów. Dziś talar ma cenę rzędu 100 tys. dolarów. Równie zdecydowanie podrożały inne numizmaty.

Jak błyskawicznie zarobić milion na rynku sztuki? Nie musisz już wydawać miliona złotych na obraz Wojciecha Fangora. Kup taki sam obraz za 18 tys. zł. Pozostanie ci w kieszeni 982 tys. zł więc prawie milion. To gwarantowany czysty zysk!

Sopocki Dom Aukcyjny (www.sda.pl) zorganizował w grudniu sensacyjną wystawę Mariusza Kułakowskiego (ur. 1961). Kułakowski maluje m.in. koła budzące skojarzenia z kompozycjami Fangora. Namalowane po mistrzowsku obrazy Kułakowskiego pulsują kolorami, emanują światłem jak obrazy Fangora, a kosztują raptem marne 18 tys. zł. Byłem świadkiem, jak ludzie wchodzili do wnętrza i z przejęciem krzyczeli: o, Fangor! A był to oryginalny Mariusz Kułakowski.

W każdej epoce byli naśladowcy malarzy, którzy za życia odnieśli megasukces. Kogo nie było stać na Wojciecha Kossaka, to kupował obraz jego syna Jerzego. Opowiadali mi lwowiacy, że przed wojną Wlastimila Hofmana nazywano „gorszym Malczewskim". Kogo nie był stać na arcymistrza, kupował sobie obraz Hofmana na otarcie łez.

Wyobraźmy sobie, że ktoś doskonale odwzorował obraz Fangora. Kopia jest taka sama jak oryginał. Moim zdaniem różni się ona zawsze jednym szczegółem. Mianowicie przed oryginałem stał Fangor, z pędzlem i ze swoimi emocjami, złudzeniami, nadziejami. To jest wartość dodana, to jest magia.

Czy trzeba kupować naśladowców? Jest oryginalne wybitne malarstwo np. Zofii Artymowskiej, której obrazy nie zostały jeszcze w pełni odkryte i docenione przez rynek.

Jest malarstwo młodych, którzy są mniej znani, ponieważ rzadko biorą udział w aukcjach. Sprzedają swoje obrazy w wybranych galeriach. To np. Marcin Kowalik (ur. 1981) związany z krakowską Galerią Artemis. Kowalik już w 2009 r. miał indywidualną wystawę w Muzeum Narodowym w Krakowie, co jest najlepszą rekomendacją malarza.

Wracając do Fangora. Swoją drogą nie rozumiem, dlaczego rodacy tak podniecają się tymi kółkami namalowanymi przez artystę? Przecież to prawie taki sam motyw jak na opakowaniu proszku do prania Vizir... Serio mówiąc, brak jest pogłębionej merytorycznej analizy, dlaczego rynek wykreował akurat Fangora i akurat malowane przez niego koła, a nie inne kompozycje artysty.

Brak takiej analizy to kolejny dowód na niedojrzałość naszego rynku. Kiedy Fangor 20 lat temu wrócił do Polski z USA, to jego obrazy nie wzbudzały żadnego pożądania. Co się stało, że mają dziś rekordowe, najwyższe ceny na krajowym rynku?

W 2018 r. trzy najwyższe transakcje na krajowym rynku dotyczyły obrazów Fangora. W sumie w pierwszej dziesiątce najwyższych transakcji cztery dotyczyły obrazów artysty. To informacje z niepublikowanego jeszcze raportu portalu Artinfo.pl pt. „Rynek sztuki w Polsce 2019".

Święta to okazja do wspomnień. Powspominajmy Fangora. Był człowiekiem sympatycznym, bezpośrednim, o wielkim poczuciu humoru. Zero pozy, nie na koturnach. Był skromny! Do końca zachował jasny umysł. Mógł wypić. Szkoda, że obrazów Fangora nie kupowano za miliony już za życia artysty.

Fangor polubił mnie szczególnie za felieton w miesięczniku „Art. And Business" o jego ukochanym kocie imieniem Guzik. W felietonie wyjaśniłem, co miał na myśli minister spraw zagranicznych II Rzeczypospolitej Józef Beck w swoim słynnym przemówieniu we wrześniu 1939.

Beck dramatycznym głosem powiedział: „Nie oddamy nawet Guzika..." Minister miał po prostu na myśli kota Fangora, napisałem w tekście. Za ten mój żart napluli na mnie miłośnicy rodzimej martyrologii, ale Fangor był szczęśliwy.

Gdzie spędzamy święta, w jakich wnętrzach? Domy bogatych Polaków zmieniły się całkowicie. Są inne niż na początku stulecia, inne niż w latach 90. minionego wieku. Przed laty bogaci chętnie kupowali zabytkowe wille lub dwory, jak na reprodukowanym tu typowym obrazie Bronisławy Rychter-Janowskiej. Urządzali reprezentacyjne wnętrza, salon i jadalnię. Latami gromadzili zabytkowe meble, ceramikę stołową srebra i platery. Był na to rynek. Zabytkowe wnętrza budowały wizerunek właściciela.

Jeszcze 15–20 lat temu dobre dawne meble były na zapisy. Jakieś 15 lat temu zrobiłem wywiad z Jerzym Kaźmierczakiem z firmy Antyki Gniezno (www.antyki.gniezno.pl), która handluje zabytkowymi meblami. Kaźmierczak zapewniał, że szezlong jest meblem najbardziej poszukiwanym przez bogatych Polaków.

Znajdźcie w wyszukiwarce ten mebel. Bohaterka „Lalki" Izabela Łęcka, półleżąc na szezlongu, przyjmowała dorobkiewicza Stanisława Wokulskiego. Przypomnę, że brzydziła się nim, bo miał świeże pieniądze... Wyobraźcie sobie rekinów z listy 100 najbogatszych Polaków, jak witają gości spoczywając elegancko na szezlongach!

Tak było jeszcze 15 lat temu. Życie towarzyskie kwitło w domach. Urządzano salony, żeby popisać się przed gośćmi zamożnością. Teraz gości zaprasza się do ekskluzywnej restauracji, nie jest potrzebny reprezentacyjny salon ani dwustuletnie meble.

Minęła moda na wiejskie siedziby, bogaci rodacy przenieśli się do miejskich apartamentowców ze szkła. Nie ma tam miejsca na zabytkowe meble ani obrazy w duchu malarstwa Bronisławy Rychter-Janowskiej. Architekci wnętrz nie propagują życia pośród dzieł dawnego rzemiosła artystycznego, podobnie czasopisma wnętrzarskie. Dziś dobry mebel można trafić nierzadko w okazyjnej cenie.

Kaźmierczak na prywatne zamówienie urządzał dwory. Obowiązkowa była sofa i stół owalny. Dostawał zamówienia na piedestały pod rzeźby. Na kwietniki, serwantki oraz komody.

Kompletowanie trwało latami. To były meble użytkowe, a nie tylko do oglądania. Meble były oczywiście po fachowej renowacji. Kaźmierczak odnawia je tymi samymi metodami i przy użyciu tych samych materiałów, jakie stosowano w epoce, kiedy meble powstały.

W typowym polskim dworku z końca XIX wieku lub z dwudziestolecia międzywojennego istniały obok siebie przedmioty różnej jakości, z różnych epok. Sprzęty gromadziły kolejne pokolenia rodziny.

Po 1989 r. bogaci Polacy też kupowali z konieczności (mały rynek) sprzęty przypadkowe, bardzo różne. Dzięki temu wnętrza wyglądały jak zasiedziałe od stulecia, wzbogacane przez kolejne pokolenia. Meble i dwór można zostawić w spadku wnukom. Pytanie, czy młodzi Polacy cenią takie klimaty?

Dziś firma z Gniezna ma w ofercie meble jak z bajki, ale nie poruszają one wyobraźni bogatych Polaków. Na przykład barokowa szafa sieniowa (wys. 2,6 m) z 1750 r. z Lubeki dawniej czekałaby na klienta jeden dzień. Miałaby cenę 120–150 tys. zł. Dziś ma cenę tylko 75 tys. zł. Znajdźcie w wyszukiwarce fotoreportaż z dworu w Lusławicach kompozytora Krzysztofa Pendereckiego. Tam stoją meble tej klasy, tak wybitnej urody.

Parę dni temu ktoś zamożny zaprosił mnie na wigilię do restauracji. Grzecznie podziękowałem. Czy w bezosobowym wnętrzu restauracji możliwy jest świąteczny nastrój? Wszystko zależy od ludzi! To prawda, ale nastrój zależy jednak także od wnętrza, w którym odbywa się uroczystość – czy jest ono nasycone polską tradycją.

W domowym zasiedziałym wnętrzu dziadek może się pochwalić, że kupił sobie akurat za 300 tys. zł dukata wybitego w Wilnie w 1565 r. Może zaszantażować wnuka, że dostanie dukata, ale tylko pod warunkiem, że będzie się pilnie uczył...

W domu może wisieć oprawione na ścianie zdjęcie. Przedstawia Piłsudskiego na chrzcinach, z maleństwem na rękach. Możemy pytać biesiadników, kogo ich zdaniem Marszałek trzymał do chrztu? Tego akurat nie wiadomo, bo zdjęcie nie jest podpisane, ale ustali to każdy rasowy kolekcjoner z pasją detektywa.

W domu gospodarz może pochwalić się, że ostatnio na aukcji w stołecznym antykwariacie Lamus (www.lamus.pl) upolował książkę z 1938 r. pt. „Mózg Piłsudskiego". Zawiera ona sensacyjne wyniki badań neuroanatomicznych mózgu wodza. Wtedy panowała moda na badanie mózgów geniuszy. Kto dziś zasługiwałby na takie badania?

Podczas wigilii w restauracji takie klimaty są nieosiągalne. W ekskluzywnych restauracjach słyszę najczęściej, jak goście krzyczą do kelnerów: „Panowie dziś nagrywają!?".

Meble to nie wszystko. Co jeszcze powinno znaleźć się w rodzinnym dworku? Największym znawcą dworskiego życia był historyk kultury i wybitny kolekcjoner antyków Roman Aftanazy (1914–2004). Ossolineum w latach 1991–1997 wydało dzieło Aftanazego „Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej" (11 tomów). To wspaniała lektura oraz prestiżowa dekoracja domowej biblioteki. Dzieło Romana Aftanazego można dziś upolować za około 2 tys. zł. W marcu 2019 r. będzie na aukcji internetowej w Lamusie.

Na archiwalnych fotografiach w książce Aftanazego widzimy wnętrza polskich dworów przed 1939 r. Rzucają się w oczy zdobiące ściany: biała broń, ryngrafy, orientalne kobierce, drogocenne uprzęże końskie.

Obrazów nie było w polskich dworach! A już na pewno sztuki nowoczesnej w duchu Władysława Strzemińskiego czy Henryka Stażewskiego, którzy tworzyli już przed wojną.

Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę