Przez pierwszy rok notowań kurs zachowywał się stabilnie oscylując w strefie 5,5–7 zł. Spokój mógł sugerować, że spółka szykuje sobie grunt pod odbicie i będzie podczepiać się pod hossę, która rozpoczynała się wówczas na naszej giełdzie. Niestety zamiast podążyć za rynkiem, kurs poszedł w przeciwnym kierunku i od połowy 2009 r. Polskim Jadłem niepodzielnie rządzą niedźwiedzie.
Cena znajduje się w silnym trendzie spadkowym, a w maju ubiegłego roku ostatecznie pękła psychologiczna bariera 1 zł. Spółka dołączyła do grona groszówek i sporo jej brakuje, by opuścić to towarzystwo. Na początku czerwca padł bowiem kolejny rekord spadków – 0,27 zł.
Technika jest zdecydowanie po stronie niedźwiedzi, ale w ostatnich miesiącach pojawiło się fundamentalne światełko w tunelu. Dzięki organizowanym w Polsce mistrzostwom Europy w piłce nożnej spółka odnotowała wyraźny wzrost obrotów, a na początku lipca znany inwestor giełdowy Krzysztof Moska poinformował o zwiększeniu udziałów w firmie do 7 proc. Jego decyzja nie była przypadkowa. Moska planuje zbudować wraz ze spółką sieć przydrożnych barów, które będą oferować klientom typowe polskie menu.
Wizja „polskiego McDonalds" przekonała inwestorów i kurs zaczął piąć się w górę. Na początku sierpnia cena dotarła do 0,53 zł, gdzie przebiega linia długoterminowego trendu spadkowego. Na razie mamy więc do czynienia z silną korektą spadków, ale w razie przebicia wspomnianej linii, techniczny obraz nabierze więcej optymistycznych barw. Potencjalny zasięg krótkoterminowych zwyżek to poziom lutowego szczytu 0,77 zł. Stąd dystans do psychologicznego pułapu 1 zł jest już znacznie krótszy.
Do realizacji optymistycznego scenariusza potrzebne są jednak fundamentalne impulsy. Jeśli polski fast food nie pozostanie tylko w sferze planów, układ rynkowych sił może bardzo szybko ulec radykalnej zmianie.