Dużym wzrostem kursu akcji polkowickiego CCC zareagowali inwestorzy na zapowiedź emisji akcji. Po południu cena walorów rosła o ponad 18 proc., do 29,6 zł. Reakcja nie byłaby tak pozytywna, gdyby nie fakt, że emisję w sporej części objąć chce Dariusz Miłek, założyciel obuwniczej grupy.
Jeszcze jedna szansa
Kurs nie doszedł jednak na razie do 30 zł, czyli minimalnej ceny, po której firma chciałaby uplasować nowe walory, pozyskując w ten sposób 400–500 mln zł.
W ramach emisji CCC chce uplasować do 13,7 mln akcji dwóch serii: połowę w ramach emisji akcji serii I po nie mniej niż 30 zł za sztukę i drugie pół w ramach emisji akcji imiennych serii J, których cena emisyjna ma być nie niższa niż serii I. Nowe walory według naszych obliczeń będą stanowić maksymalnie 25 proc. wszystkich papierów CCC.
Zdaniem zarówno zarządu CCC, jak i analityków, emisja to pilna sprawa. – Znaczący spadek sprzedaży wynikający z ograniczenia działalności galerii handlowych mocno uszczupla zasoby finansowe spółki. Biorąc pod uwagę wysoki poziom zadłużenia CCC, spółka jest zmuszona do emisji akcji w celu pozyskania dodatkowych środków – komentuje Piotr Bogusz, analityk DM mBanku.
– Sytuacja jest bardzo trudna, ale fakt, że Dariusz Miłek obejmuje znaczną część emisji, moim zdaniem zwiększa szanse jej powodzenia – uważa Konrad Księżopolski, szef analityków w Haitong Banku. – Inwestorzy muszą sobie zadać pytanie, co się stanie, jeśli emisja się nie powiedzie. Odpowiedź jest chyba łatwa do przewidzenia – dodaje analityk.