Przychody spółki w I połowie roku wyniosły 42,67 mln zł. W tym samym okresie przed rokiem było to 81,65 mln zł.
Jak podano, pogorszenie wyników było skutkiem zmniejszenia sprzedaży oraz zdarzeń jednorazowych, będących również w większości skutkami pandemii. Spółka dokonała za pierwsze półrocze odpisów na utratę wartości: środków trwałych (w łącznej kwocie 7,5 mln zł), znaku Chłopskie Jadło (6,05 mln zł) oraz wierzytelności od spółki zależnej (1,9 mln zł). W wynikach półrocza uwzględniono także 3,29 mln zł kosztów niezrealizowanych różnic kursowych z tytułu wyceny zobowiązań finansowych wg MSSF16.
Średnio, w okresie od otwarcia gastronomii do końca września, Sfinks odnotował zmniejszenie sprzedaży o 30 proc. rok do roku.
- Styczeń i luty, kiedy notowaliśmy wzrosty sprzedaży na poziomie 18%, zapowiadały bardzo dobry rok. Niestety, zamknięcie branży na prawie dwa miesiące pozbawiło nas głównego źródła przychodów - komentuje Sylwester Cacek, prezes zarządu Sfinks Polska. - Mimo niepewności na rynku związanej z pandemią kontynuujemy zaplanowany rozwój sieci. Otworzyliśmy już sześć restauracji w tym roku, z czego pięć po odmrożeniu branży. W planach na ten rok są jeszcze przynajmniej kolejne trzy. Będą to restauracje franczyzowe pod markami Sphinx oraz Fabryka Pizzy, a powstaną w Białymstoku i Krośnie.