Restrukturyzując lub modernizując polskie hutnictwo w minionym dziesięcioleciu wpompowano w nie niepotrzebnie setki milionów złotych. Stało się tak tylko dlatego, że kolejne rządy nie miały koncepcji, co począć z tą gałęzią gospodarki, a chciały mieć społeczny spokój i stabilne zaplecze polityczne. Sytuację tę skutecznie potrafiło wykorzystać hutnicze lobby, pragnące produkować jak najwięcej, by dalej śnić mit o potędze.
Niestety, w polskim hutnictwie przez ostatnią dekadę ilość nie przekładała się na jakość. W rezultacie obecnie branża znalazła się w punkcie wyjścia, a może nawet znacznie niżej. Zmodernizowana za miliony częstochowska huta jest bankrutem. Huta Sendzimira z roku na rok generuje straty. Podobnie huta Katowice, która odbiorców dla swoich wyrobów szuka po całym świecie, w dodatku nie zarabiając na tym. Tymczasem import wyrobów stalowych wzrósł w minionym dziesięcioleciu ponaddziesięciokrotnie, sięgając w ubiegłym roku prawie 3 mln ton, nie wliczając w to tak zwanego importu inwestycyjnego, którego praktycznie nikt nie kontrolował.
Lansowana przez rząd od przeszło roku koncepcja stworzenia holdingu Polskie Huty Stali w ostatnich dniach listopada stała się ciałem, bo nastąpiło formalne połączenie czterech największych zakładów hutniczych w Polsce: Katowic, Sendzimira, Floriana i Cedlera (wytwarzają łącznie ponad 70% produkcji hutniczej). Ale utworzenie PHS to dopiero początek długiej drogi przekształceń. Nie obejmuje ona bowiem pozostałych polskich hut, których kondycja obecnie jest kiepska.
Diagnoza znana
- Opracowana na początku lat 90. przez tak zwane Konsorcjum Kanadyjskie ekspertyza szczegółowo wymieniała, jakie huty i wydziały należy zamknąć, a w które inwestować i rozwijać, tak by stały się rentowne, a co za tym idzie, generowały zysk - mówi Mirosław Wróbel, były prezes zarządu Huty Katowice SA. Kanadyjscy eksperci pokazali receptę banalną, ale w Polsce nie do zrealizowania. Zakłada ona, że najlepszą drogą jest przetwarzanie produkowanej w Polsce stali w wyroby gotowe, bo wówczas wartość dodana jest największa. Jak huty będą miały rentowne produkty, czyli takie, jakich potrzebuje rynek, to łatwiej będzie im pozyskać inwestora, który wyłoży pieniądze na dalszą modernizację i skuteczne konkurowanie na rynku. Żeby produkować wyroby rynkowe, trzeba było na początku zainwestować, a przynajmniej doprowadzić do takiej sytuacji, w której huty same mogły wypracować środki na modernizację lub pozyskać je na korzystnych warunkach.