Z wymienionych aktów prawnych najwięcej kontrowersji wzbudza ustawa o gwarancji płatności budowlanych. Zdaniem twórców, ma ona ograniczyć zatory płatnicze, które paraliżują działalność przedsiębiorstw oraz zlikwidować zjawisko tzw. wydmuszek. Polega ono na tym, że inwestor generalny wynajmuje do zrealizowania konkretnego obiektu wykonawcę. Ten inkasuje za to pieniądze i zleca prace podwykonawcom. Po wykonaniu zlecenia przez podwykonawców, firma, która zyskała zlecenie od inwestora, znika, pozostawiając podwykonawców na lodzie.
Bubel prawny?
W myśl nowej ustawy, jeśli firma budowlana uzna, że może mieć problemy z wyegzekwowaniem zapłaty od zleceniodawcy, ma prawo zażądać od niego bankowej lub ubezpieczeniowej gwarancji albo poręczenia płatności. Przeciwnicy wskazują na płynące z ustawy zagrożenia dla drobnych inwestorów, takich jak np. małe spółdzielnie czy osoby budujące lub remontujące swoje domy, którzy mogą mieć problemy z uzyskaniem wymaganych dokumentów. - Uważam, że jest to sztuczna ustawa. Nazwałbym ją protezą nieudolnego wymiaru sprawiedliwości. Jestem przeciwnikiem takich rozwiązań - mówi Rafał Jankowski, analityk rynku budowlanego z CDM Pekao.
Wtóruje mu prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów Budowlanych. - Jeżeli ustawa wejdzie w życie, zdecydowana większość deweloperów nie będzie w stanie uzyskać odpowiednich gwarancji i upadnie. Mam nadzieję, że ten projekt nigdy nie zostanie przyjęty, zwłaszcza że rząd opowiedział się przeciwko niemu - mówi Ryszard Kowalski.
Wolność dla samowoli