Po pierwsze, Skarb Państwa nie jest żadnym skarbem. Po drugie, państwo nie jest jego właścicielem. Po trzecie, mówienie o nadzorze ze strony państwa jest przesadą, o ile nie niedorzecznością. Po czwarte wreszcie, pojęcie własności państwowej jest sprzecznością samą w sobie.
Skarb skarbowi nierówny
Najprostsza i niewątpliwie najtrafniejsza definicja ekonomii1 głosi, że "jest to nauka o metodach gospodarowania zasobami rzadkimi, czyli takimi, których mamy za mało, a które mają alternatywne wykorzystanie".
Co to znaczy? To, że żyjemy w świecie, w którym ludzie chcieliby mieć wszystkiego więcej niż mają. W związku z tym, że nam ciągle czegoś brakuje, musimy sobie z tym niedoborem jakoś radzić. Chodzi o to, aby rzadkie zasoby wykorzystywać w sposób maksymalny, czy jak kto woli, optymalnie. Tym bardziej że każdy taki zasób - czas, energia, surowce, praca ludzka - może być użyty na wiele sposobów. Ekonomia uczy nas, który że sposobów jest najlepszy, czyli najbardziej wydajny. Jeśli jej nie posłuchamy, zmarnujemy to, czego mamy za mało i będziemy mieć jeszcze mniej.
Jeśli, dajmy na to, samorząd lokalny wykupi w warszawskiej dzielnicy Ursynów 1 ha gruntów, by postawić na nim dziesięć bloków komunalnych, wówczas ten hektar ziemi będzie niedostępny dla budowniczych prywatnych. Pomijam tu zupełnie fakt istnienia potworka w rodzaju prawa pierwokupu, który w polskim prawie funkcjonuje wręcz jako prawo państwa do przymusowego wykupu po ustalonej przez siebie cenie2. Można zapytać, co to za różnica, czy mieszkanie wybuduje samorząd, czy przedsiębiorca prywatny? Przecież w obu przypadkach projektantem będzie zawodowy (licencjonowany) architekt, nadzorcą zawodowy (licencjonowany) inżynier budowlany, a wykonawcą licencjonowana firma budowlana. Różnica jest i wynika stąd, że budowniczy prywatny dysponuje własnym kapitałem i po wybudowaniu będzie się go starał odzyskać (z nawiązką, zwaną zyskiem), sprzedając mieszkania na rynku, a samorząd własnego kapitału nie posiada, więc musi go komuś zabrać. Ta ostatnia czynność nazywa się opodatkowaniem. Jeśli nawet pożyczy kapitał w banku, to oddawać będą go podatnicy.