Sytuacja na rynku kapitałowym stanowi - pomijając przejściowe okresy nieracjonalności - odzwierciedlenie tendencji występujących w całej gospodarce. Im większy udział kapitalizacji giełdy w PKB, tym większej korelacji należałoby oczekiwać z gospodarką. Przychody spółek giełdowych stanowią pewien odpowiednik produkcji przemysłowej, a podejmowane przez nie inwestycje mają odniesienie do globalnego popytu inwestycyjnego.
Jednocześnie od dawna wiadomo, że gospodarka nie rozwija się jednostajnie, lecz przechodzi następujące po sobie okresy lepszej i gorszej koniunktury, będące kolejnymi fazami cyklu koniunkturalnego. Należałoby się zatem spodziewać, że kolejne hossy i bessy giełdowe będą się wpisywać w rytm całej gospodarki. W istocie tak jest, na co wskazuje w Polsce silna zbieżność między dynamiką WIG-u a dynamiką produkcji przemysłowej (bardzo ważną zasadą jest porównywanie dynamiki wzrostu, a nie wartości bezwzględnych). Dlatego też zapraszam do przyjrzenia się przyczynom występowania cykli ogólnogospodarczych, ich przebiegowi oraz ich odpowiednikom na giełdzie.
Podstawowe mechanizmy
Klasyczna analiza zmian w gospodarce wyróżnia cztery składowe procesów zachodzących w gospodarce: trend długoterminowy, wahania koniunkturalne, wahania sezonowe oraz wahania przypadkowe. Mają one również swoje odpowiedniki na rynkach kapitałowych.
Wzrostowy trend długoterminowy obrazuje ogólny rozwój gospodarczy, jakiego doświadcza społeczeństwo. Gdyby wykreślić hipotetyczną linię prostą, wokół której oscyluje aktywność gospodarcza, uzyskalibyśmy obraz dynamiki produkcji, przy której gospodarka ani się nie "przegrzewa" (nie pojawia się nadmierna presja inflacyjna), ani nie cierpi na zastój. Trend ten jest szczególnie widoczny od końca II wojny światowej, kiedy to okres słabej koniunktury rzadko oznacza spadek PKB w ujęciu bezwzględnym, a jedynie osłabienie tempa wzrostu.