Zbigniew Religa, minister zdrowia, wpadł na zaiste genialny pomysł zwiększenia stawek obowiązkowego ubezpieczenia komunikacyjnego OC od 20 do nawet 40 procent. Każdy logicznie rozumujący człowiek zapyta: Co ma piernik do wiatraka, a Ministerstwo Zdrowia do ubezpieczeń komunikacyjnych? Ano według pana profesora ma, i to bardzo wiele. Jego zdaniem, większa składka z OC ma zapewnić fundusze na leczenie ofiar wypadków samochodowych. Resort zdrowia już opracował plan finansowania przez firmy ubezpieczeniowe długich i często bardzo drogich procesów leczenia ludzi poszkodowanych w kraksach drogowych. Szacunki ministerstwa mówią, że leczenie poszkodowanego w wypadku na przykład w województwie opolskim to koszt rzędu około 17 tys. zł, a w 2007 roku w całym kraju pójdzie na ten cel około miliarda złotych. Liczby faktycznie spore. Ministerstwo szczególny nacisk położyło na wypadki spowodowane przez kierowców, co to po kilku głębszych za kierownicę siadają. Nie mam żadnych skrupułów, jeśli chodzi o pijaków, którzy są prawdziwą plagą na naszych drogach. Największe kary finansowe, dożywotnie zabieranie prawa jazdy i konfiskowanie samochodów powinno dotyczyć wszystkich amatorów tzw. jazdy na podwójnym gazie. Sprzedaż większości ze skonfiskowanych aut prawdopodobnie wystarczyłaby na pokrycie kosztów leczenia poszkodowanych w wypadkach. Taki pomysł zgłosił nawet już minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Oczywiście, pojawiają się głosy, że konfiskuje się samochody tanie i niewiele warte. Jeśli faktycznie to nie wystarcza, może powinno się ścigać na przykład przez prokuraturę pijanego sprawcę wypadku. To chyba rozsądniejszy sposób niż z automatu ściąganie haraczu ze wszystkich kierowców.

Co gorsza, cała sprawa ma drugie dno. Ministerstwo Zdrowia chce w ten mocno zawoalowany sposób po prostu podreperować swój budżet. Nie jestem, niestety, w stanie zaakceptować - i nie będę w tym odosobniony - pomysłu zażegny-wania protestów lekarzy i pielęgniarek z kieszeni uczciwych obywateli, szanujących życie swoje i innych. Oczywiście zgadzam się, że służba zdrowia nie jest finansowana tak jak trzeba i jej reforma jest konieczna. Może jednak lepiej by było, gdyby pan minister i jego genialni eksperci z łaski swojej postarali się znaleźć inny sposób na jej ratowanie niż drenowanie - bardzo fachowy medyczny zabieg - kieszeni kierowców.

Ten pomysł z leczeniem ofiar wypadków za pieniądze ogółu kierowców jest dodatkowo kolejnym dowodem na to, że wiele spraw nie działa w naszym kraju dobrze. Przecież obecnie firma ubezpieczeniowa ma obowiązek wypłacenia kosztów związanych nie tylko z naprawą samochodu z polisy sprawcy wypadku, ale także kosztów leczenia, jeśli w jego wyniku ktoś został poszkodowany. Problem w tym, że każdorazowo wymaga to wystąpienia przez szpital z powództwem cywilnym, jest czasochłonne, wymaga uiszczania wpisów sądowych i zatrudniania prawników. Ale nie oznacza, że jest to niemożliwe. Może wiźc nie powinno siź iść po linii najmniejszego oporu i sięgać do kieszeni obywateli, bo to najłatwiej, ale zacząć usprawniać pewne procedury. Po coś wszyscy płacimy niemałe kwoty na polisy i na pewno nie po to, aby firmy ubezpieczeniowe pokazywały dobre wyniki finansowe na koniec roku.

Karanie, bo trudno to inaczej nazwać, wszystkich kierowców za wpadki niektórych jest czystym absurdem. Co gorsza, nakręci to zjawisko unikania płacenia składki OC. Wielu ludzi robi to obecnie między innymi dlatego, że ubezpieczenia w Polsce do najtańszych nie należą. Jeśli jeszcze zdrożeją, to aż strach myśleć ilu, nawet uczciwych kierowców zdecyduje się jeździć na tzw. fart.