Sam wybierz dźwignię

Inwestowanie w kontrakty terminowe powszechnie kojarzy się z ogromnym ryzykiem. Tymczasem instrumenty te są na tyle elastyczne, że pozwalają dowolnie określić ryzyko, jakie jesteśmy w stanie zaakceptować

Publikacja: 21.12.2006 07:30

Częstym błędem początkujących inwestorów jest otwieranie pozycji w tak dużej liczbie kontraktów, na jaką tylko pozwala stan konta. Tym samym narażają się na maksymalne możliwe ryzyko. Umiejętne "dawkowanie" dźwigni finansowej to jeden z najważniejszych elementów inwestowania.

Dźwignia dla kontraktu...

W jednym z pierwszych odcinków cyklu poświęconego kontraktom terminowym wyjaśniliśmy, czym jest dźwignia finansowa. Przypomnijmy, na czym polega mechanizm jej działania. Inwestor, aby otworzyć pozycję w kontrakcie wartym np. 10 tys. zł, nie musi wykładać całej sumy, a jedynie niewielką jej część (np. 10 proc. - 1 tys. zł), zwaną depozytem zabezpieczającym. Dzięki temu, jeśli wartość kontraktu wzrośnie np. o 10 proc. (czyli 1 tys. zł), to gotówka inwestora podwoi się. Mówiąc krótko, dźwignia finansowa pozwala przekładać nawet niewielkie zmiany kursów na wielokrotnie większe zmiany kapitału.

Każdy rodzaj (klasa) kontraktów terminowych charakteryzuje się określonym stopniem dźwigni. Oblicza się go, dzieląc wysokość depozytu zabezpieczającego przez wartość kontraktu. Przykładowo, jeżeli kontrakt na akcje Agory wart jest 6 tys. zł, a depozyt wynosi 1 tys. zł, to dźwignia równa jest 6: 1. Innymi słowy, procentowy zysk (lub strata) jest 6 razy większy niż zmiana kursu.

...a dęwignia dla portfela

Dźwignia finansowa dla danego kontraktu jest zatem czymś niezależnym od inwestora. Wcale nie oznacza to jednak, że poziom ryzyka jest mu narzucony i nie może go zmienić. Dźwignia "wbudowana" w dany kontrakt to jedno, a dźwignia dla konkretnego portfela inwestycyjnego to inna sprawa. W tym drugim przypadku liczy się nie tylko to, jaka jest wartość kontraktu, ale także to, jakim kapitałem dysponujemy. Stopień dźwigni finansowej dla portfela można obliczyć, dzieląc wartość posiadanych kontraktów przez wartość naszego kapitału. Dźwignia dla portfela i dźwignia dla danego kontraktu są równe tylko w jednym przypadku - gdy posiadane przez nas kontrakty są warte dokładnie tyle, ile mamy pieniędzy.

Ten sam kontrakt,

inne ryzyko

Wyobraźmy sobie dwóch inwestorów otwierających długie pozycje w kontraktach na akcje Agory. Załóżmy, że kurs tych kontraktów wynosi 30 zł, ich wartość 6 tys. zł (co wynika z tego, że w przypadku tych instrumentów mnożnik wynosi 200 akcji), a wstępny depozyt zabezpieczający to 1 tys. zł. Załóżmy też, że obaj inwestorzy dysponują taką samą gotówką - 6 tys. zł. Inwestor A kupuje tylko jeden kontrakt, zaś inwestor B kupuje 6 kontraktów, czyli tyle, na ile pozwala mu stan gotówki.

Kupno różnej liczby kontraktów oznacza, że różni się także stopień dźwigni finansowej w przypadku obu inwestorów. U inwestora A dźwignia wynosi 1: 1 (wartość gotówki jest równa wartości kontraktu). Innymi słowy, w jego przypadku dźwignia w ogóle nie występuje. Tymczasem u inwestora B dźwignia wynosi 6: 1 (wartość nabytych kontraktów jest 6 razy większa niż stan gotówki).

Różny stopień dźwigni finansowej skutkuje różnymi wynikami. Załóżmy najpierw, że kurs kontraktów podskakuje do 35 zł. W tej sytuacji inwestor A zarabia 1 tys. zł (5 zł razy 200), zaś inwestor B zyskuje aż 6 tys. zł (5 zł razy 200 razy 6 kontraktów). Jak widać, mimo że obaj inwestorzy ulokowali pieniądze w tej samej klasie kontraktów, to w przypadku każdego z nich zastosowanie innej dźwigni przyniosło inne zyski.

Teraz wyobraźmy sobie mniej optymistyczny scenariusz. Kurs zamiast rosnąć spadł nagle do 28 zł. W efekcie inwestor A stracił 400 zł (2 zł razy 200), czyli ok. 6,7 proc. całego kapitału. Z kolei inwestor B stracił 2,4 tys. zł (2 zł razy 200 razy 6 kontraktów), czyli aż 40 proc. całego kapitału. Przykład ten dobitnie świadczy o tym, że ryzyko związane z inwestowaniem w kontrakty jest w pierwszym rzędzie zależne od samego gracza. Bardzo duża dźwignia finansowa (jak podana w przykładzie) teoretycznie pozwala osiągnąć ogromne zyski, ale w praktyce prędzej niż do zdobycia fortuny doprowadza inwestorów do dotkliwych strat lubUstalenie odpowiedniej dźwigni finansowej dla portfela jest równie ważnym elementem co sama strategia inwestycyjna. Sprawę tę określa się najczęściej jako zarządzanie wielkością pozycji. W jednym z kolejnych odcinków przedstawimy popularne metody pozwalające określić, jak dużą liczbą kontraktów powinniśmy obracać.

Tani substytut akcji

Na razie powróćmy jeszcze do powyższego przykładu. Jak zauważyliśmy, inwestor A, mimo że lokuje w kontrakty (czyli instrumenty cieszące się często złą sławą bardzo ryzykownych), to de facto w ogóle nie posługuje się dźwignią finansową. Jego strategia jest w praktyce bardzo zbliżona do strategii polegającej na kupnie akcji za cały posiadany kapitał. Gdyby inwestor A zamiast jednego kontraktu na akcje Agory kupił 200 samych akcji, wówczas jego wyniki byłyby bardzo podobne.

Po co zatem w takiej sytuacji kupować kontrakt - czy nie lepiej kupić akcje? W praktyce taka strategia ma jak najbardziej sens z dwóch powodów. Po pierwsze, jak już pisaliśmy w poprzednim odcinku, koszty prowizji maklerskich w przypadku kontraktów są znacznie mniejsze niż w przypadku akcji. Po drugie, aby kupić kontrakt należy wyłożyć jedynie niewielki depozyt zabezpieczający. Pewną część pozostałej gotówki można dzięki temu trzymać na oprocentowanym rachunku bankowym. O ile trzymamy kontrakt przez dłuższy okres, to niedogodnością i dodatkowym niewielkim kosztem może być natomiast konieczność rolowania pozycji (czyli otwierania na nowo pozycji po wygaśnięciu danej serii kontraktów).

Podsumowując, dla inwestorów stawiających pierwsze kroki na rynku futures warto polecić posługiwanie się niewielką dźwignią finansową. Zbyt duże ryzyko skutkujące nadmiernymi stratami może szybko zniechęcić do inwestowania, a tym samym pozbawić możliwości sporego zarobku w przyszłości.

Wiźcej nie znaczy lepiej

Pierwszy wykres przedstawia wyniki 20 przykładowych kolejnych transakcji kontraktami na indeks WIG20. Na początku transakcje przynosiły straty, jednak pod koniec pojawiły się spore zyski. Na kolejnych dwóch wykresach przedstawiliśmy kapitał dwóch graczy (zakładamy, że przeprowadzali identyczne transakcje). Pierwszy z nich rozpoczął grę od kupna czterech kontraktów, drugi zaś - od kupna dwóch. Zakładamy, że depozyt zabezpieczający od kontraktu jest stały i wynosi 2500 zł, zaś depozyt właściwy - 1785 zł. Mimo że pierwszy gracz kupił dwa razy więcej kontraktów, to po 20 transakcjach jego kapitał był znacznie mniejszy niż kapitał gracza, który za każdym razem kupował zaledwie 2 kontrakty. Wynika to z tego, że seria strat na tyle uszczupliła konto pierwszego gracza, że nie mógł uzupełniać depozytów zabezpieczających. W efekcie dom maklerski przymusowo zamykał po kolei jego kontrakty, aż wreszcie inwestor miał tak mało gotówki, że mógł grać tylko jednym kontraktem. To nie pozwoliło mu w pełni wykorzystać dobrej passy w końcowym okresie.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku