Rządowa recepta dla górnictwa jest inna, niż chcą pracownicy

Węgiel jest w Polsce najważniejszym surowcem energetycznym. Spółki z tej branży w większości jednak mają się nie najlepiej. Rząd chce to zmienić, ale trafia na silny opór pracowników kopalń. Czy jest szansa na porozumienie z górnikami?

Publikacja: 28.02.2007 07:58

Rząd Jarosława Kaczyńskiego ma swoją wizję przyszłości polskiego górnictwa. Przez prawie półtora roku ekipie rządzącej nie udało się jednak przekonać pracowników kopalń do swoich pomysłów. Efekt jest taki, że do dziś nie zatwierdzono rządowej strategii dla górnictwa węgla kamiennego na lata 2007-2013. Co więcej, cały czas narasta niezadowolenie branży z propozycji rządu i sposobu prac nad ich wdrożeniem. Na połowę marca górnicza i energetyczna Solidarność zapowiadają w tej sprawie protesty w Warszawie.

Nie ma strategii

- będą protesty

Strategię dla górnictwa węgla kamiennego na lata 2007-2013 opracowuje Ministerstwo Gospodarki. Chociaż dokument powinien już obowiązywać, do zatwierdzenia projektu przez Radę Ministrów jeszcze daleka droga. Dlaczego? W Strategii znalazło się kilka zapisów, które doprowadzają do szewskiej pasji związkowców z firm wydobywczych na Śląsku. Chodzi np. o propozycję prywatyzacji kopalń. Większość pracowników sektora nie chce się na nią zgodzić. Wyjątkiem jest załoga Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która w większości popiera debiut ich firmy na warszawskim parkiecie.

Odpowiedzialny dotychczas za sektor górniczy wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz jest zdecydowanym zwolennikiem prywatyzacji spółek górniczych za pośrednictwem Giełdy Papierów Wartościowych. Jego zdaniem, jest to nie tylko najlepszy sposób na pozyskanie kapitału potrzebnego kopalniom, ale też metoda na uczynienie przedsiębiorstw z sektora węgla kamiennego bardziej przejrzystymi. Dlaczego byłoby to korzystne? Paweł Poncyljusz często podkreśla, że w spółkach węglowych spotkał się ze sztuczkami księgowymi czy nieprawidłowościami przy przetargach. Jego zdaniem, patologią jest to, że związki zawodowe prowadzą w kopalniach działalność gospodarczą.

Mimo kilkumiesięcznych negocjacji Poncyljuszowi nie udało się osiągnąć porozumienia ze związkowcami. Coraz częściej pojawiają się za to informacje, że zostanie on zdymisjonowany albo że nie bździe już odpowiadał za sektor wydobywczy. Na razie do rozmów z górnikami wyznaczono wiceminister gospodarki Elżbietź Wilczyńską. Jeśli tak zostanie, można to będzie uznać za sukces związkowców.

W styczniowym referendum strajkowym ponad 90 proc. pracowników kopalń opowiedziało się za odrzuceniem dokumentu w całości jako szkodliwego dla interesów branży. Ministerstwo Gospodarki twierdzi, że uczestników głosowania zmanipulowano samym sposobem sformułowania pytań. Związkowcy jednak nie odstępują od swoich postulatów. Podczas ostatniego spotkania z rządem wynegocjowali odejście od uzależnienia poziomu płac w kopalniach od efektywności pracy. Wynagrodzenia będą się kształtowały w zależności od wyników osiąganych przez spółki węglowe.

Ile ton czarnego złota,

ilu pracowników?

Nie wiadomo natomiast, jak rozstrzygnie się sprawa poziomu wydobycia węgla. Rząd chce dopasowywać wydobycie do popytu krajowego, aby uniknąć nadprodukcji. Górnicy mówią, że to prosta droga do zamykania kopalń i redukcji zatrudnienia. Pojawia się też kwestia finansowania odpraw dla zwalnianych osób. Resort gospodarki uważa, że spółki węglowe powinny same się tym zajmować, związkowcy - że za ewentualną redukcję zatrudnienia powinno płacić państwo. Na razie wiadomo tylko, że jeśli w ogóle dojdzie do większych zwolnień w górnictwie, to nie w tym roku. Sama Kompania Węglowa ma zatrudnić w 2007 r. około tysiąca osób. Będą one przyjmowane do pracy, aby zastąpić odchodzących na emerytury. Mimo wzrostu zatrudnienia, przedstawiciele związków zawodowych ciągle nie kryją niezadowolenia. Ich zdaniem, trzeba zatrudnić dwu-, trzykrotnie więcej nowych górników niż planują zarządy spółek.Mimo protestów,

potrzeba zmian

Jak podkreślają przedstawiciele resortu gospodarki, strategia dla branży węgla kamiennego wynika z potrzeby przystosowania tego sektora do lepszego funkcjonowania w warunkach gospodarki rynkowej. Tymczasem, mimo prowadzonej od ponad dziesięciu lat restrukturyzacji, górnictwo węgla kamiennego jest bardzo zadłużone. Na koniec 2006 r. zobowiązania spółek z tej branży wynosiły prawie 6 miliardów złotych. To i tak mniej niż w poprzednich latach (przypomnijmy, że w 2003 r. ustawowo umorzono zobowiązania sektora węgla kamiennego na ponad 18 mld zł).

Surowiec ważny,

ale mało na nim zyskujemy

Z węgla kamiennego wytwarza się w Polsce prawie 60 proc. energii elektrycznej zużywanej w kraju. Wydobyciem tego surowca zajmują się obecnie 33 kopalnie. Najwięcej z nich, bo aż 17, należy do Kompanii Węglowej - największej firmy górniczej w Europie. Na drugim miejscu jest Katowicka Grupa Kapitałowa z siedmioma kopalniami, na trzecim - Jastrzębska Spółka Węglowa (pięć zakładów wydobywczych).

Jak kształtują się wyniki finansowe tych trzech spółek? Błędne jest założenie, że im więcej kopalń ma dane przedsiębiorstwo i im więcej wydobywa, tym więcej zarabia (czytaj więcej. A02). Okazuje się bowiem, że dominująca na rynku Kompania Węglowa ma wyniki gorsze niż jej mniejsi konkurenci. Dla przykładu, wyniki za 2006 rok mówią, że Kompania wypracowała 51,6 mln zł netto strat. W tym samym czasie KGK - według wstępnych danych - zarobiła ponad 100 mln zł, a najmniejsza z tej trójki JSW zarobiła "na czysto" ponad 280 mln złotych (również dane niepotwierdzone). Jak to możliwe?

Jastrzębską Spółkę Węglową gruntownie zrestrukturyzowano. Dzięki temu najwięcej zyskuje na sprzedaży węgla. Jak podkreśla resort gospodarki, KW również mogłaby osiągać o wiele lepsze wyniki, gdyby zamknięto kilka nierentownych kopalń. Teraz jest tak, że to, co zarobią najbardziej efektywne zakłady, rekompensuje straty w innych i w efekcie KW - mimo ogromnej skali działalności - wychodzi na zero lub jest na minusie.

Niebezpieczeństwo

pod ziemią

Jak argumentuje resort gospodarki, za zamknięciem niektórych kopalń przemawia nie tylko ich słaba sytuacja finansowa. Często taka potrzeba wynika z faktu, że pokłady węgla są wyczerpane i trzeba wydobywać surowiec z pokładów coraz głębszych oraz stwarzających zagrożenie. To z kolei przekłada się na obniżenie poziomu bezpieczeństwa pracy w kopalniach. Jak wykazały kontrole przeprowadzone po tragedii w kopalni "Halemba" (w ub. r. - w wyniku wybuchu metanu zginęło tam 23 górników), ryzyko wypadków rośnie też na skutek nieprzestrzegania przepisów i złego stanu technicznego używanych maszyn. Do tego przyczynia się też fakt zatrudniania do prac pod ziemią pracowników z firm zewnętrznych. Często nie mają oni kwalifikacji i doświadczenia, które wymagane jest przy pracy w trudnych kopalnianych warunkach. Co więcej, jak wykazała ostatnio Państwowa Inspekcja Pracy, firmy te dopuszczają się innych nieprawidłowości, np. nie informują o wypadkach, do których dochodzi pod ziemią.

Górnicy z Bogdanki gotowi do sporu z MSP

Jednak nie we wszystkich kopalniach sytuacja jest tak zła. Jako pozytywny przykład podaje się zakład w Bogdance. Tam nikt z załogi nie narzeka na bezpieczeństwo czy zarobki. Kopalnia z Lubelszczyzny ma świetne wyniki finansowe i stać ją na inwestycje. Mimo to w zakładzie funkcjonuje komitet strajkowy, a cała załoga od kilku miesięcy jest gotowa do bitwy z Ministerstwem Skarbu Państwa. Dlaczego? Chodzi o to, że rząd - wbrew apelom załogi - chce odebrać spółce autonomię i włączyć ją do jednej z budowanych obecnie grup energetycznych. KWK Bogdanka ma siź połączyć z elektrownią w Kozienicach i poznańską spółką dystrybucyjną Enea. Górnicy uważają, że to zły pomysł. Twierdzą, że zyski z ich spółki będą przeznaczane na inwestycje w moce wytwórcze w elektrowni, a działalność wydobywcza będzie spychana na margines. Ich negatywnego nastawienia do koncepcji rządu nie jest w stanie zmienić nawet perspektywa przydziału akcji pracowniczych. W myśl ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji, na skutek przekształceń kopalni, w ręce załogi ma trafić 15-proc. pakiet walorów Bogdanki. Później papiery te zyskałyby na wartości (rząd deklaruje konwersję na akcje skonsolidowanej grupy energetycznej).

Górnicy: skarb i gospodarka za mało konsultują

Tymczasem Ministerstwo Skarbu Państwa nie zmienia decyzji. Jest zdeterminowane, by zbudować cztery grupy energetyczne i trudno przypuszczać, aby pracownikom jednej kopalni udało się ten plan zmienić. Związkowcy zapowiadają, że będą bronić swoich interesów i użyją wszelkich możliwych form protestu. Jeśli zatem dojdzie do połączenia Bogdanki ze spółkami energetycznymi, to powstanie kolejne ognisko konfliktu. Rośnie ryzyko, że w połowie marca do Warszawy przyjedzie ponad 20 tysięcy związkowców z sektorów górniczego i energetycznego. Zapowiadają, że dadzą upust swojemu niezadowoleniu z działań, które wobec ich branż podejmuje rząd. I nie chodzi tu tylko o aspekt ekonomiczny. Pracownicy kopalń mówią wprost: resorty skarbu i gospodarki za mało czasu poświęcają na konsultacje swoich zamierzeń z pracownikami sektora energetycznego.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy