Pierwsza zasada jest dosyć "subiektywna": jednym podobają się wiejskie pejzaże, drugim sceny batalistyczne, jeszcze innym malarstwo abstrakcyjne. Mimo że dla zawodowych art inwestorów wartość estetyczna dzieła nie ma większego znaczenia, zawsze należy się liczyć z tym, że kupiony obraz "spędzi" z nami kilka lat, wisząc w domu lub biurze, i dlatego trzeba go po prostu polubić.
Czas odgrywa w art investing kluczową rolę. "Sztuka inwestycją dla wnuka" - mówi branżowe porzekadło polskich marszandów. Z kupowaniem dzieła sztuki jest podobnie jak z zakupem mieszkania: należy nabyć najlepsze, na jakie można sobie w tym momencie pozwolić. Obraz czy rzeźba po opuszczeniu domu aukcyjnego nie traci wartości, jak samochód po wyjeździe z salonu. Przedmiot się nie zużyje, a więc z upływem czasu zyskiwać będzie na wartości. Nawet zaś w przypadku spadku notowań artysty jego najlepsze dzieła stracą cenowo najmniej. Optymalny okres przechowywania dzieła sztuki to 20-30 lat. W wartości, jaką przedmiot nabierze przez ten okres, pokrycie znajdą koszty obrotu dziełem, a dotychczasowemu właścicielowi pozostanie duży zysk. Nie oznacza to jednak, że niektórzy gracze nie próbują inwestować krótkoterminowo. Zdarza się, że przedmiot sprzedany na jednej aukcji po kilku miesiącach pojawia się na następnej - za sporo wyższą cenę. Można więc działać i w ten sposób, jednak gwarancji powodzenia tej "artystycznej spekulacji" nikt nie da.
Dobry artysta to...
Tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego dzieła jednych twórców cenione są wyżej aniżeli innych. Zagadką pozostaje, jak duże jest "naukowe" uzasadnienie popularności dzieł znajdujących się na "topie", a ile w tym działań PR-owych ze strony galerii, domów aukcyjnych czy samych twórców. Stąd też można dojść do kontrowersyjnie brzmiącego wniosku - dobry artysta to martwy artysta. Twórczość nieżyjącego malarza, rzeźbiarza czy grafika jest już dokładnie zbadana, a sam artysta niczym nas już - np. niespodziewanie kiepskim dziełem - raczej nie zaskoczy. Najwartościowsze są obrazy pełne treści, w jakiś sposób odkrywcze, niełatwe w odbiorze, wymagające czasu, aby zyskać uznanie w oczach krytyków. Druga sprawa, że ceny takich "ustatkowanych" dzieł są już na stosunkowo wysokim poziomie, czyli ulokowanie w nie pieniędzy to inwestycja zdecydowanie długoterminowa. Jeżeli więc ktoś nie boi się ryzyka, może spróbować postawić na żyjących, młodych twórców tuż po studiach. Taki manewr może przynieść duże zyski, pod warunkiem jednak, że wytypuje się właściwe osoby. Można także kupować za duże pieniądze dzieła żyjących artystów, którzy już teraz są na piedestale, a rokują na jeszcze więcej. Ryzyko jest jednak takie, że "topowy" artysta pewnego dnia "rozmieni się na drobne" i za kilka lat nikt o nim nie będzie pamiętać. Optymalnym rozwiązaniem jest więc albo długofalowe inwestowanie w klasyków, albo minimalizacja ryzyka i czasu oczekiwania na zysk, poprzez odkrycie artysty, który nie jest jeszcze dostatecznie znany, ale już wzbudził zainteresowanie mediów i krytyków.
Jeżeli ktoś nie czuje się jeszcze na siłach, by kupować obrazy, przygodę z art investing może zacząć od lokowania w fotografie, litografie, meble lub starodruki - wartość takich dzieł łatwiej oszacować i jest ona bardziej stabilna niż malarstwa. Szczególnie fotografia wydaje się być rozwojową dziedziną. W Polsce sporadycznie pojawia się na aukcjach, podczas gdy na Zachodzie zdjęcia osiągają niebagatelne ceny, porównywalne z tradycyjnymi dziełami sztuki. Kto pyta, nie błądzi
Niezwykle istotny przy wyborze przedmiotu jest "background" jego twórcy - jego pochodzenie, wykształcenie, sukcesy, jakie osiągnął, mistrzowie, od których się uczył, okoliczności, w jakich tworzył, i uczniowie, których wychował. Wato więc albo samemu spędzić trochę czasu w bibliotece, albo też poradzić się ekspertów - pracowników domów aukcyjnych, historyków sztuki czy wytrawnych kolekcjonerów. Interesujące mogą okazać się także konteksty kulturowe zakupu obrazu. Przykładowo: jeżeli ktoś chce mieć interesujący obraz w siedzibie międzynarodowej firmy, najlepiej niech kupi abstrakcję - przedstawianie ludzkiej postaci, a szczególnie aktów, w kulturze muzułmańskiej jest zabronione, a przecież nikt nie chce obrazić uczuć swoich kontrahentów. Zasięgnięcie opinii nic nie kosztuje, a z pewnością pozwoli podjąć słuszną decyzję.