Zasady bezpiecznego inwestowania w dzieła sztuki

Obrazy Jacka Malczewskiego w latach sześćdziesiątych XX w. można było kupić za równowartość jednej ówczesnej pensji. Dzisiaj osiągają ceny kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy złotych. Ale nie zawsze to jest taki "prosty biznes"

Publikacja: 10.03.2007 09:58

Marek Lengiewicz, prezes Domu Aukcyjnego Rempex, wymienia trzy fundamentalne zasady bezpiecznego inwestowania w sztukę:

1) należy kupować to, co podoba się naprawdę,

2) nie bać się pytać o radę ekspertów,

3) uzbroić się w cierpliwość.

Sztuka dla wnuka

Pierwsza zasada jest dosyć "subiektywna": jednym podobają się wiejskie pejzaże, drugim sceny batalistyczne, jeszcze innym malarstwo abstrakcyjne. Mimo że dla zawodowych art inwestorów wartość estetyczna dzieła nie ma większego znaczenia, zawsze należy się liczyć z tym, że kupiony obraz "spędzi" z nami kilka lat, wisząc w domu lub biurze, i dlatego trzeba go po prostu polubić.

Czas odgrywa w art investing kluczową rolę. "Sztuka inwestycją dla wnuka" - mówi branżowe porzekadło polskich marszandów. Z kupowaniem dzieła sztuki jest podobnie jak z zakupem mieszkania: należy nabyć najlepsze, na jakie można sobie w tym momencie pozwolić. Obraz czy rzeźba po opuszczeniu domu aukcyjnego nie traci wartości, jak samochód po wyjeździe z salonu. Przedmiot się nie zużyje, a więc z upływem czasu zyskiwać będzie na wartości. Nawet zaś w przypadku spadku notowań artysty jego najlepsze dzieła stracą cenowo najmniej. Optymalny okres przechowywania dzieła sztuki to 20-30 lat. W wartości, jaką przedmiot nabierze przez ten okres, pokrycie znajdą koszty obrotu dziełem, a dotychczasowemu właścicielowi pozostanie duży zysk. Nie oznacza to jednak, że niektórzy gracze nie próbują inwestować krótkoterminowo. Zdarza się, że przedmiot sprzedany na jednej aukcji po kilku miesiącach pojawia się na następnej - za sporo wyższą cenę. Można więc działać i w ten sposób, jednak gwarancji powodzenia tej "artystycznej spekulacji" nikt nie da.

Dobry artysta to...

Tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego dzieła jednych twórców cenione są wyżej aniżeli innych. Zagadką pozostaje, jak duże jest "naukowe" uzasadnienie popularności dzieł znajdujących się na "topie", a ile w tym działań PR-owych ze strony galerii, domów aukcyjnych czy samych twórców. Stąd też można dojść do kontrowersyjnie brzmiącego wniosku - dobry artysta to martwy artysta. Twórczość nieżyjącego malarza, rzeźbiarza czy grafika jest już dokładnie zbadana, a sam artysta niczym nas już - np. niespodziewanie kiepskim dziełem - raczej nie zaskoczy. Najwartościowsze są obrazy pełne treści, w jakiś sposób odkrywcze, niełatwe w odbiorze, wymagające czasu, aby zyskać uznanie w oczach krytyków. Druga sprawa, że ceny takich "ustatkowanych" dzieł są już na stosunkowo wysokim poziomie, czyli ulokowanie w nie pieniędzy to inwestycja zdecydowanie długoterminowa. Jeżeli więc ktoś nie boi się ryzyka, może spróbować postawić na żyjących, młodych twórców tuż po studiach. Taki manewr może przynieść duże zyski, pod warunkiem jednak, że wytypuje się właściwe osoby. Można także kupować za duże pieniądze dzieła żyjących artystów, którzy już teraz są na piedestale, a rokują na jeszcze więcej. Ryzyko jest jednak takie, że "topowy" artysta pewnego dnia "rozmieni się na drobne" i za kilka lat nikt o nim nie będzie pamiętać. Optymalnym rozwiązaniem jest więc albo długofalowe inwestowanie w klasyków, albo minimalizacja ryzyka i czasu oczekiwania na zysk, poprzez odkrycie artysty, który nie jest jeszcze dostatecznie znany, ale już wzbudził zainteresowanie mediów i krytyków.

Jeżeli ktoś nie czuje się jeszcze na siłach, by kupować obrazy, przygodę z art investing może zacząć od lokowania w fotografie, litografie, meble lub starodruki - wartość takich dzieł łatwiej oszacować i jest ona bardziej stabilna niż malarstwa. Szczególnie fotografia wydaje się być rozwojową dziedziną. W Polsce sporadycznie pojawia się na aukcjach, podczas gdy na Zachodzie zdjęcia osiągają niebagatelne ceny, porównywalne z tradycyjnymi dziełami sztuki. Kto pyta, nie błądzi

Niezwykle istotny przy wyborze przedmiotu jest "background" jego twórcy - jego pochodzenie, wykształcenie, sukcesy, jakie osiągnął, mistrzowie, od których się uczył, okoliczności, w jakich tworzył, i uczniowie, których wychował. Wato więc albo samemu spędzić trochę czasu w bibliotece, albo też poradzić się ekspertów - pracowników domów aukcyjnych, historyków sztuki czy wytrawnych kolekcjonerów. Interesujące mogą okazać się także konteksty kulturowe zakupu obrazu. Przykładowo: jeżeli ktoś chce mieć interesujący obraz w siedzibie międzynarodowej firmy, najlepiej niech kupi abstrakcję - przedstawianie ludzkiej postaci, a szczególnie aktów, w kulturze muzułmańskiej jest zabronione, a przecież nikt nie chce obrazić uczuć swoich kontrahentów. Zasięgnięcie opinii nic nie kosztuje, a z pewnością pozwoli podjąć słuszną decyzję.

Wygodnym rozwiązaniem dla osób, które chciałyby profesjonalnie inwestować w sztukę, ale potrzebują do tego wsparcia specjalistów, jest skorzystanie z usługi art banking. Inwestowanie w dzieła za pośrednictwem banku jest stosunkowo nowym sposobem aktywności na rynku sztuki, ale usługi tego typu świadczy już wiele instytucji finansowych, także w Polsce. Bank przydziela klientowi osobistego doradcę - art advisera, który pomaga mu w dokonaniu właściwego zakupu. Zawsze jednak ostateczna decyzja należy do inwestora.

Nie kupuj z bagażnika

Równie istotne co merytoryczne są techniczne aspekty inwestowania w sztukę. Ze względów logistycznych lepiej nabyć dzieło w małych rozmiarach z powodu kosztów renowacji i konserwacji. Lepiej niech będzie to obiekt w dobrym stanie fizycznym. Najważniejsza jest jednak gwarancja autentyczności, jaką otrzymuje się jednocześnie z zakupem dzieła sztuki w domu aukcyjnym. Patologią rynku jest tak zwana "sprzedaż bagażnikowa". Tajemniczy pan lub pani proponują kolekcjonerowi interesujący obiekt za okazjonalną cenę. Jeżeli ktoś zapomni, że na rynku sztuki nie ma czegoś takiego jak promocyjna obniżka cen, może się na tym zdrowo "przejechać". Zjawisko pokątnego handlu jest w środowisku tajemnicą poliszynela. Nikt jednak nie chce się przyznać, że wydał fortunę na obraz, który okazał się, nierzadko kiepską, imitacją.

Do dzieła

"Going, going up" - tak artykuł o sytuacji na rynku sztuki zatytułował londyński "The Economist". Wartość polskiego rynku szacuje się na około 50 milionów dolarów rocznie. W skali globalnej jest to kropla w morzu. Biorąc jednak pod uwagę potencjał rodzimego rynku i jego powiązanie z ogólnym wzrostem gospodarczym, rokowania na przyszłość są naprawdę obiecujące. W ciągu kilku czy kilkunastu lat mamy szansę przynajmniej zbliżyć się do standardów zachodnich. Warto więc już dzisiaj zainteresować się rynkiem sztuki i zająć dobrą pozycję startową, zanim pojawią się na nim więksi gracze.

Kantor, Lenica i Tarasin

czekają na chętnych

W czwartek, 15 marca, odbędzie się III Aukcja Sztuki Współczesnej. Jej organizatorem jest DESA Unicum.

To szansa, by zobaczyć, jak wygląda inwestowanie w sztukę, a może i samemu rozpocząć budowanie własnej kolekcji?

W domu aukcyjnym przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie bździe wystawionych 115 prac. Wśród nich bez większych

problemów odnajdziemy dzieła wybitnych polskich artystów współczesnych. Od 125 tys. zł będzie licytowany

"Poeta" Jerzego Tchórzewskiego. Fachowcy rynku sztuki twierdzą, że tak wybitne realizacje artystów tworzących awangardowe kompozycje w latach 60. niezwykle rzadko pojawiają się na rynku aukcyjnym. Dzieła tej klasy są najczęściej w posiadaniu prywatnych kolekcjonerów, którzy są dumni

ze swoich zbiorów i nie planują odsprzedaży obrazów.

Tchórzewski był indywidualistą, a jego twórczość, podobnie jak innych członków Grupy Krakowskiej, wyróżniała niezwykła oryginalność jak na tamte lata.

Na przyszłotygodniowej aukcji zostanie też wystawiony "Informel" Tadeusza Kantora - cena wywoławcza to 130 tys. zł. Prace tego artysty cieszą się coraz większym uznaniem kolekcjonerów, miłośników i znawców sztuki. Kantor został zauważony również przez grupę kolekcjonerów zagranicznych. "Informel" powstał w jednym z najbardziej malarskich okresów twórczości Kantora, kiedy ten inspirował się tzw. Action Painting, uprawianym m.in. przez Jacksona Pollocka. Obraz pochodzi ze znakomitej kolekcji Ryszarda Stanisławskiego.

Na chętnych będą też czekać między innymi obrazy Jerzego Nowosielskiego, Aleksandra Kobzdeja, Jana Tarasina, Alfreda Lenicy czy Teresy Pągowskiej.

Na pierwszej tegorocznej aukcji DESY Unicum wystawiony został m.in. nieznany dotąd obraz Jacka Malczewskiego

z 1895 roku

"Malarczyk i muza".

Z ceny wywoławczej

150 tys. zł został wylicytowany na 170 tys. zł (cena sprzedaży

wraz z opłatą aukcyjną

to 187 tys. zł). Niewątpliwie jest to atrakcyjna cena

za obraz z klasycznego okresu twórczości artysty (dzieło powstało w tym samym czasie,

co "Melancholia"

i "Błędne koło").

Fot. Archiwum

Na aukcji

wystawiony

zostanie

m.in. obraz

Jerzego

Tchórzewskiego "Poeta".

Praca pochodzi z 1967 roku,

a licytacja

rozpocznie się

od 125 tys. zł

Fot. Archiwum

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy