Po silnym tąpnięciu w Nowym Jorku we wtorek, kiedy Dow Jones Industrial Average stracił 242 punkty (1,9 proc.), fala wyprzedaży rozlała się po całym świecie. Były jednak próby jej powstrzymania. W środę za oceanem początkowo indeksy traciły na wartości, ale później graczom na krótko wróciła ochota do zakupów. Poprawę nastrojów spowodowała m.in. naftowa huśtawka. Po kilku dniach spadku ceny zaczęła drożeć ropa, co zwiększyło popyt na akcje koncernów paliwowych. Te firmy notowały największe wzrosty kursów w indeksie Standard&Poor?s 500. Klimat inwestycyjny na giełdach akcji poprawiły też dane o amerykańskim deficycie w obrotach bieżących. Okazało się, że w ostatnim kwartale ubiegłego roku zmniejszył się. Później przewagę na rynku znowu uzyskali sprzedający. W Europie do najbardziej poszkodowanych firm należały banki działające w Stanach. Szwajcarski gigant UBS stracił 3,8 proc., gdyż nadzór rynku finansowego w stanie Massachussetts zażądał odpowiedzi na pytanie, dlaczego analitycy tej instytucji napisali optymistyczny raport o pośrednikach udzielających kredytów hipotecznych klientom o niskiej wiarygodności. Brytyjski Royal Bank of Scotland, który jest właścicielem amerykańskiej firmy Citizens Financial Group, potaniał o 4,6 proc. Kapitalizacja HSBC, największego konkurenta RBS, obniżyła się o 2,2 proc. Straty na ryzykownych kredytach hipotecznych w drugim półroczu 2006 r. zmniejszyły jego zysk w USA aż o 87 proc. Z danych stowarzyszenia banków hipotecznych wynika, że kłopoty w USA są nie tylko z klientami o niskiej zdolności kredytowej, ale rośnie liczba niewypłacalnych kredytobiorców o lepszej kondycji finansowej.

Z powodu spadku cen metali w Londynie doszło do wyprzedaży akcji spółek surowcowych. BHP Billiton, największa firma w branży, stracił 2,4 proc., zaś kurs walorów brytyjskiej spółki Antofagasta, właściciela trzech kopalni miedzi w Chile, spadł o 3,1 proc. Ceny metali poszły w dół po informacjach o możliwym spadku popytu w USA i Chinach.