Mniejszy zysk Ambry?

Winiarska grupa może nie osiągnąć zapowiadanych 25 mln zł zysku netto, bo do tej pory nie zrealizowała transakcji, która miała znacząco wpłynąć na wynik. Jednak akcjonariusze nie powinni się martwić, bo perspektywy przedstawiają się coraz lepiej

Publikacja: 21.06.2007 08:37

Zdaniem analityka Erste Banku Marka Czachora, Grupa Ambra, która kończy rok obrotowy 30 czerwca, może nie zrealizować prognozy 25,3 mln zł zysku netto. Stanie się tak, ponieważ spółka nie sprzeda do końca miesiąca nieruchomości w Bukareszcie, która miała jej przynieść ok. 7 mln zł dodatkowego zysku. Czysty zarobek wyniesie więc ok. 18 mln zł. Zdaniem specjalisty, rumuńska spółka zależna Ambry, Zarea, wstrzyma się jeszcze ze sprzedażą co najmniej kilka miesięcy, ponieważ ceny nieruchomości w Rumunii znacznie poszły w górę i potencjalny zysk może być większy.

Claudius Hilla, prezes Ambry, nie zamierza jednak zmieniać prognozy. - Nie zależy nam na spekulacyjnym handlu nieruchomościami, więc nie odwlekamy z premedytacją sprzedaży. Większość formalności już zakończyliśmy. Według moich informacji, brakuje dwóch urzędowych "papierków", na które niecierpliwie czekamy - mówi prezes. Jego zdaniem, w każdej chwili może dojść do podpisania ostatecznej umowy. Przypomina, że oficjalne szacunki zarządu uwzględniały możliwość niezakończenia procedury sprzedaży do końca czerwca. Nie potwierdza natomiast, że transakcja przyniesie grupie akurat 7 mln zł zysku.

Sprzedaż większa

od zakładanej?

Analityk Erste Banku uważa, że wyższe od zakładanych będą skonsolidowane przychody winiarskiej firmy. Sięgną 505 mln zł, a nie, jak oficjalnie prognozowała Ambra, 475 mln zł. Powodem jest szybko rosnący (w tempie 20 proc. w 2006 r.) rynek tzw. win spokojnych (tradycyjne niemusujące wina gronowe), na który spółka weszła pod koniec 2005 r. wraz z przejęciem przedsiębiorstwa dystrybucyjnego TiM. - Nie mogę w tej chwili stwierdzić, czy rzeczywiście uda nam się sprzedać więcej, niż zakładaliśmy. Prognozy nie zmieniamy również w odniesieniu do przychodów - mówi Claudius Hilla. Potwierdza natomiast, że już w tym roku finansowym udział win spokojnych w przychodach będzie większy niż udział win musujących, które dotychczas stanowiły główny asortyment.

Zdaniem Erste Banku, rynek win spokojnych w latach 2007- 2012 będzie rósł średnio rocznie 15 proc. Sama Ambra liczy ostrożnie na 10-proc. wzrost sprzedaży. Perspektywy są dobre. W Polsce spożywa się zaledwie dwa litry wina na głowę rocznie, gdy nawet w takich pozbawionych winiarskich tradycji krajach, jak Liwa czy Estonia, jest to 6-8 litrów, w stosunkowo biednych Bułgarii i Rumunii już odpowiednio 17 i 26 litrów. Sprzedaż we Włoszech i Francji przekracza 50 litrów per capita.

Obiecująca Rumunia

Drugim czynnikiem zwiększającym obroty grupy jest ekspansja w Rumunii. Zdaniem prezesa Claudiusa Hilli, to najbardziej perspektywiczny rynek, na którym obecnie działa Ambra. Tamtejsze spółki Zarea i Karom Drinks, w których posiada odpowiednio ponad 44 proc. i 56 proc. udziałów, wygenerowały między początkiem lipca a końcem grudnia 2006 r. 48 mln zł przychodów dla grupy, o 20 mln zł więcej niż rok wcześniej. Rynek rumuński daje też najwyższe marże - powyżej 15 proc. na poziomie operacyjnym, gdy w Polsce kształtują się one poniżej 10 proc. - i to pomimo intensywnych działań marketingowych i reklamowych tutaj prowadzonych.

Dzięki Rumunii wzrasta też udział alkoholi mocnych w obrotach Grupy Ambra. Spółka zależna sprzedaje tam poza winami również lokalną brandy.

Wczoraj kurs Ambry utrzymał się na poziomie 17 zł. Tymczasem Erste Bank w rekomendacji z 18 czerwca wyznaczył cenę docelową na 18,8 zł i zalecił "trzymanie" papierów.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego