Mielibyśmy za sobą spokojną sesję... gdyby zakończyła się ona o 15.00. Spadkowa końcówka notowań wprowadziła niemałe zamieszanie. Głównie na poziomie emocji graczy. Były chwile, gdy baza sięgała wartości 60 pkt po ujemnej stronie. Ujemna baza nie dziwi, gdyż dyskontuje wysoką wartość dywidendy KGHM (wczorajszy dzień był ostatnim, kiedy można było kupić papiery spółki w celu uzyskania prawa do dywidendy). Jednak 60 pkt to już przesada. Mimo tej słabej końcówki wczorajsza sesja nie oznacza końca hossy. Przynajmniej ta jedna sesja na to nie wskazuje.
Zaczęło się dobrze, by nie powiedzieć - bardzo dobrze. Wtorkowy wzrost cen obligacji w USA można uznać za podstawowy czynnik wpływający na dobre nastroje naszych inwestorów. Oczywiście, tych czynników było więcej. Wspomniane dobre nastroje wystarczyły nie tylko na wysokie otwarcie, ale także kontynuowanie zwyżki.
Pierwsze pół godziny notowań na rynku akcji było pomyślne dla byków. Dalsza część dnia już znacznie mniej.
Spadek rozpoczął się jeszcze przed południem. Na początku było to tylko osuwanie się cen. Przecena nabrała tempa, gdy rynek zaliczał nowe minima. Od 12.00 mieliśmy korektę. W jej trakcie ktoś nieporadnie próbował podnieść rynek, wykorzystując kosze zleceń kupna. Ta słaba zwyżka dość szybko się skończyła. Jeszcze przed 14.00 zanotowane zostały nowe minima sesji.
O 14.00 pojawiły się wyczekiwane dane dotyczące dynamiki produkcji przemysłowej. Okazała się ona nieznacznie słabsza od prognoz. Rynek na początku na to nie zareagował, ale to nie była sesja popytu. Około 15.00 pojawiły się minima sesji. Czy to wynik danych? Wątpię, gdyż faktycznie nie były one aż tak zaskakujące. Różnica między rzeczywistą wartością dynamiki a jej prognozami nie była na tyle duża, by zmienić ocenę całości. Ta jest taka, że wzrost gospodarczy na razie jest szybki, choć zapewne w II kwartale będzie wolniejszy niż w I kwartale, co przecież nie jest zaskoczeniem.