Piątkowa dość nudna sesja zakończyła w sumie mało atrakcyjny tydzień notowań. Zaczęło się nawet nieźle, bo notowania ruszyły w okolicy zamknięcia z poprzedniego piątku. Podaż jednak nie pozwoliła na zbliżenie się do okolic szczytu hossy. Ceny spadały już na początku tygodnia. Przyspieszyły tuż po otwarciu notowań we wtorek. To przyspieszenie nie było przypadkowe. Właśnie na początku wtorkowej sesji doszło do kolejnego naruszenia linii dolnego ograniczenia formacji klina zwyżkują-
cego (możliwa do wyznaczenia na wykresie dziennym).
Podaż nie wykorzystała swojej szansy. Obrót był niewielki, a poza tym zbyt wiele osób liczyło na to, że ten akurat sygnał da początek poważniejszej przecenie. To byłoby zbyt łatwe. Inna sprawa, że samo wsparcie do najważniejszych nie należało. Po kilkuletniej hossie zwykła pochyła linia jest dość ryzykownym sygnałem zakończenia trendu. Takich linii mieliśmy już w przeszłości wiele. Także i tym razem sygnał okazał się błędny, a kto na jego podstawie zamknął długie pozycje bądź otworzył krótkie, nie był zadowolony.
Chcąc nie chcąc, trzeba przyjąć, że na razie najbliższym w miarę wiarygodnym wsparciem są okolice dołków z końca czerwca br. Dopiero przełamanie tego poziomu dałoby sygnał o rozsądnej wiarygodności, który mógłby być podstawą do jakiś posunięć inwestycyjnych. Do tego czasu możemy się tylko przyglądać.
Od początku lipca mieszamy się na podobnym poziomie. Ta konsolidacja musi się kiedyś skończyć. Może skończy się w przyszłym tygodniu? Mamy w planie kilka informacji, które potencjalnie mogą wpłynąć na rynek. Najważniejszą jest decyzja RPP o stopach procentowych. Większość analityków oczekuje, że te zostaną pozostawione na tym samym poziomie. Wg ankiety agencji Reutera wszyscy sądzą, że stopy nie zostaną zmienione. 10 liczy, że do podwyżki dojdzie dopiero w sierpniu, trzech, że będzie to we wrześniu, a dwóch, że dopiero w październiku. Ostatnie dane przyniosły trochę zamętu. Niższa od prognoz dynamika produkcji sprzyja pozostawieniu stóp na tym samym poziomie, ale biorąc pod uwagę wysokie tempo wzrostu wynagrodzeń rosną obawy o wydajność pracy. Niższa produkcja przy wyższych płacach to jest mieszanka raczej jastrzębia. Kolejna podwyżka wydaje się kwestią czasu, choć chyba nie pojawi się jeszcze w przyszłym tygodniu. Nawet projekcja może tego nie zmienić.