Ministerstwo Skarbu Państwa czeka za kilka miesięcy wyjątkowy wysiłek: na giełdę trafić mają akcje prywatyzowanych właśnie (od dłuższego zresztą czasu) Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach. Będzie to wysiłek tym większy, gdyż urzędnicy MSP mogli już odzwyczaić się od podobnych zadań. Ostatnią prywatyzacją (skądinąd połowiczną, bo Skarb sprzedawał tylko papiery nowej emisji) realizowaną przez giełdę była oferta akcji Ruchu, co nastąpiło w grudniu ubiegłego roku.
Jednak nie to wydaje się być największym kłopotem resortu w przededniu debiutu giełdowego kolejnej, państwowej na razie, spółki chemicznej. Sytuacja w tej branży jest wprawdzie wciąż niezła, ale ten stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie, a - co warto zauważyć - ceny poszczególnych produktów chemicznych na światowych giełdach wskazują już tendencję spadkową.
Analitycy coraz częściej wskazują także inną z raf, na jaką natknąć się może MSP: trwająca od ponad czterech lat hossa ma się ku końcowi i pod koniec roku możemy już mieć do czynienia z bessą, która stanowczo nie sprzyja wprowadzaniu nowych spółek na giełdę. Jednak, moim zdaniem, kluczowe może się okazać coś zupełnie innego.
Jak wynika z ostatnich informacji "Rzeczpospolitej", MSP zdecyduje się upublicznić tarnowskie Azoty nie poprzez sprzedaż istniejących już akcji, które znajdują się w gestii resortu, ale poprzez emisję nowych papierów, które kupić będą mogli giełdowi inwestorzy. Jak łatwo się domyśleć, w ręku Skarbu Państwa pozostanie wciąż większościowy pakiet akcji chemicznej spółki. Co to dla niej wróży? Łatwo zgadnąć, śledząc losy innych firm z tej samej branży, notowanych na giełdzie, a będących wciąż we władaniu urzędników z MSP. Mam na myśli Police i Puławy.
Pierwsza z tych spółek najgorsze - miejmy nadzieję - ma już za sobą. Ubiegłoroczne zmiany w zarządzie Zakładów Chemicznych Police zaowocowały m.in. tym, że spółka zamknęła zeszły rok z ponad 270 mln zł straty netto, choć początkowo deklarowała osiągnięcie ponad 54 mln zł czystego zysku. Najbardziej kuriozalną roszadą w dziejach tej firmy wydaje się być odwołanie, po zaledwie trzech miesiącach od objęcia sterów władzy, prezesa Grzegorza Długosza. Czemu stracił swój fotel? Bo resort stracił do niego zaufanie. Dlaczego? To zagadka godna Mariana Rejewskiego, który w latach 30. złamał kod Enigmy.