Jak może rozwinąć się sytuacja na rynku obligacji w Stanach Zjednoczonych?
Obecnie wszystkie ujawnione już problemy się pogłębiają i można wskazać dwa czynniki, które zahamowałyby ten proces. Pierwszy to poprawa koniunktury na rynku nieruchomości w USA, a drugi to poluzowanie polityki monetarnej. Na nieszczęście dla światowej gospodarki, na żadne z nich w najbliższym czasie się nie zanosi.
Wskaźnik National Association of Home Builders obrazujący koniunkturę w amerykańskim sektorze nieruchomości spada regularnie od 2005 roku i znalazł się już na najniższym poziomie od kilkunastu lat. W ciągu 22 lat historii indeks ten był tak nisko tylko raz na przełomie 1990/1991. Co gorsza, jak dotychczas nie ma żadnych sygnałów zmiany tej ponurej tendencji.
Nic nie rokuje też dużych nadziei na rychłe obniżki stóp procentowych. Wiele wskaźników pokazuje, że dynamika cen konsumpcyjnych za oceanem wyniesie pod koniec roku około 4 procent. Swoje trzy grosze dorzuca również bardzo niska baza w roku ubiegłym. Taki obrót spraw z pewnością nie zachęci Fedu do poluzowania polityki pieniężnej. Na wysokie stopy nakłada się dodatkowo ujemna dynamika bazy monetarnej, co jeszcze bardziej zmniejsza ilość kapitału inwestycyjnego.
Sądzę, że Fed obniży stopy procentowe dopiero wówczas, gdy zagrożona upadkiem będzie któraś z kluczowych instytucji finansowych. Mam tu na myśli wydarzenie pokroju bankructwa LTCM w czasie kryzysu rosyjskiego w 1998 roku. Jest to, rzecz jasna, scenariusz mało optymistyczny - sytuacja wygląda bowiem jak rodem z "Paragrafu 22". Koniunktura na rynku nie poprawi się, zanim Fed nie poluzuje stóp, a Fed nie poluzuje stóp, zanim koniunktura się nie pogorszy.