W strategiach zrównoważonych (konserwatywnych) do portfeli dobierane są zarówno instrumenty dłużne, jak i udziałowe. Przyjmuje się, że akcje nie powinny stanowić więcej niż 50-60 proc. wartości portfela. W zależności od koniunktury giełdowej zarządzający mogą zmieniać zaangażowanie w akcje - nawet do 0 proc. Wtedy całość kapitału jest inwestowana w papiery dłużne. Takie podejście zmniejsza ryzyko inwestycyjne w porównaniu ze strategią agresywną, ale w okresach hossy na giełdzie przegrywa pod względem stopy zwrotu. Trzecia kategoria - strategie bezpieczne (instrumentów dłużnych i rynku pieniężnego) - przewiduje lokowanie pieniędzy w papierach dłużnych (obligacjach) i/lub instrumentach rynku pieniężnego (bonach skarbowych). Strategie bezpieczne przeznaczone są dla osób akceptujących małe ryzyko inwestycyjne, które w zamian mogą oczekiwać stóp zwrotu przekraczających oprocentowanie lokat bankowych. Wiążą się z najmniejszymi kosztami za zarządzanie.
Bezpieczeństwo
ponad wszystko
Wybierając firmę asset management, warto się kierować osiąganymi przez nią wynikami. W pierwszej kolejności należy jednak sprawdzić, czy posiada ona licencję i jest nadzorowana przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Pomimo że zarządzanie portfelem instrumentów finansowych bez licencji KNF jest w Polsce niedozwolone, to jednak są firmy, które próbują świadczyć tego typu usługi za plecami nadzorcy. Jak może się to skończyć, niech świadczy przypadek firm Interbrok Investment, która z hukiem upadła pod koniec kwietnia 2007 r. Nieznana na rynku kapitałowym spółka w ciągu kilku lat zdołała zebrać od swoich klientów kilkaset milionów złotych. Sukces ten zawdzięczała bardzo dobrym, ale fikcyjnym wynikom inwestycyjnym, o których wieści roznosiły się pocztą pantoflową. Oprócz kilku osób pracujących w Interbrok Investment nikt nie mógł jednak zweryfikować, czy spółka rzeczywiście zarabia dla swoich klientów i czy w ogóle posiada aktywa, które zostały jej powierzone. Brak takiej kontroli sprawił, że przez długi czas firma ukrywała ponoszone straty. Wypłaty uwzględniające fikcyjne zyski regulowała z wpłat nowych klientów. W pewnym momencie straciła jednak płynność, o czym klienci (byli wśród nich politycy, znani sportowcy i aktorzy) szybko poinformowali organy ścigania. Interwencja skończyła się zatrzymaniem trzech współwłaścicieli firmy, a całą sprawą zajmuje się teraz prokuratura. Marna to pociecha dla klientów, których aktywa, jak nie w całości, to w dużej części przepadły. Losy klientów Interbrok Investment wyglądałyby inaczej, gdyby firma była nadzorowana. Nie można wykluczyć, że do problemu w ogóle by nie doszło, ale proceder raczej nie trwałby tyle lat, a i poszkodowanych byłoby znacznie mniej niż wymieniane w tym przypadku blisko tysiąc osób.
Złośliwi mogą powiedzieć, że nadzór Komisji nic nie daje, bo przecież ponad rok temu upadł licencjonowany WGI Dom Maklerski. Jego klienci - jak twierdzą - stracili ponad 300 mln zł. Nie wdając się w analizę tego, czy nadzorca (wtedy była to jeszcze Komisja Papierów Wartościowych i Giełd) popełnił błędy przy wydawaniu licencji i późniejszym monitorowaniu firmy, należy stwierdzić, że jest on teraz bogatszy o to przykre doświadczenie, dzięki czemu powinien być skuteczniejszy w ochronie inwestorów.