Giełdy ugięły się wczoraj pod ciężarem serii niepomyślnych wiadomości ze Stanów Zjednoczonych. Najpierw morale inwestorów osłabił raport S&P/Case-Shiller informujący, że w II kwartale było rekordowe tempo spadku cen domów na rynku wtórnym. Sytuacja na rynku nieruchomości w USA ma wielorakie konsekwencje - m.in. w znacznym stopniu wpływa na nastroje amerykańskich konsumentów i ich skłonność do wydawania pieniędzy, a właśnie one są ważnym motorem całej gospodarki. W sierpniu, jak wskazuje raport Conference Board, Amerykanie byli w najgorszych nastrojach od dwóch lat, kiedy kraj próbował uporać się ze skutkami huraganu Katrina. Sporo złego na Wall Street uczynił wczoraj Guy Moszkowski, analityk banku inwestycyjnego Merrill Lynch. W swoim raporcie napisał on, że z powodu napięć na rynkach kredytowych i trudności z uzyskaniem pożyczek ucierpią wyniki takich instytucji, jak Citigroup, Lehman Brothers i Bear Stearns. W związku z tym obniżył dla nich rekomendacje z "kupuj" do "neutralnie". Po dwóch godzinach notowań Dow Jones Industrial Average tracił ok. 1 proc., a pozostałe dwa główne indeksy miały większe straty. Europa była na minusie po raz pierwszy od ponad tygodnia. Powrócił demon subprime, czyli kryzys na rynku ryzykownych kredytów w USA. Szczególnie dal się we znaki spółkom finansowym (Societe Generale, Deutsche Bank), ale spadały wszystkie branże. Barclays bezskutecznie dementował doniesienia "Financial Timesa" jakoby finansował nieudane inwestycje filii niemieckiego banku SachsenLB na rynku amerykańskim. Cena akcji obniżyła się prawie o 3 proc. Aż 23 proc. straciły akcje niemieckiej spółki Versatel, świadczącej usługi telekomunikacyjne i dostępu do internetu. Sprawiła to większa niż oczekiwano strata w II kwartale i obniżka prognoz. Chlubnym wyjątkiem była London Stock Exchange. Jej notowania podbiły informacje, że 31 proc jej akcji od Nasdaqa może odkupić NYSE Euronext lub australijska ASX. Niepomyślna dla rynku była informacja o pogorszeniu się nastrojów wśród niemieckich menedżerów.