W piątek kurs krakowskiego producentabaterii kranowych i zaworów wzrósł aż o 15,4 proc., do 2,25 zł. Właściciela zmieniło prawie 3 mln papierów, co stanowi 3,8 proc. wszystkich akcji i 14,9 proc. papierów, znajdujących się w obrocie. Inwestorzy rzucili się na papiery Armatury już w czwartek. Wtedy z rąk do rąk przeszło 1,63 mln walorów.
Jak zapewnia Konrad Hernik, prezes krakowskiej spółki, nie wydarzyło się nic, co mogłoby wpłynąć na wzrost kursu. Przyznaje, że Armaturą interesują się fundusze inwestycyjne, ale nie są na uprzywilejowanej pozycji, jeśli chodzi o pozyskiwanie informacji.
Prezes: spółka jest tania
Zarząd nie podjął jeszcze żadnej decyzji o ewentualnej korekcie prognoz tegorocznych wyników. Zrobi to dopiero po publikacji wyników za III kwartał (5 listopada). Przypomnijmy, że zarobek netto w 2007 roku ma wynieść 4,1 mln zł, zysk operacyjny 6,8 mln zł, a przychody - 149,2 mln zł.
Co zatem wywołało gwałtowny popyta na walory Armatury? - Trudno powiedzieć. W moim odczuciu inwestorzy zdali sobie sprawę, że wycena rynkowa Armatury jest zbyt niska wobec jej faktycznej wartości i potencjału - komentuje K. Hernik. Przypomina, że atrakcyjnie położona nieruchomość w Krakowie, którą Armatura może sprzedać, została wyceniona w lipcowym raporcie analitycznym DM PKO BP sporządzonym przez Dorotę Puchlew na 70 mln zł (przy wartości księgowej 36 mln zł).