Na giełdzie w Mumbai (Bombaj) indeks Sensex stracił wczoraj aż 9,1 proc., a kapitalizacja spadła o 100 miliardów dolarów. Handel przerwano, po wznowieniu notowań zaś udało się odrobić większą część strat, które na koniec sesji wyniosły 1,8 proc.
Powodem gwałtownego spadku wskaźnika była propozycja nadzoru rynku kapitałowego (Securities & Exchange Board of India), który chce ograniczyć aktywność globalnych funduszy. Chodzi zwłaszcza o transakcje instrumentami pochodnymi powiązanymi z akcjami indyjskich spółek przeprowadzane przez inwestorów nieujawniających tożsamości. Niedawno rekordowe zakupy wyniosły wskaźnik rynku giełdowego na najwyższy historycznie poziom, a od początku roku miejscowa waluta (rupia) do amerykańskiego dolara zyskała 12,5 proc., co zaszkodziło eksporterom.
- Oni (nadzór rynku indyjskiego - przyp. red.) chcą ograniczyć dynamikę napływu kapitału na rynek, która ostatnio rosła - powiedział Tathagata Guha Roy, zarządzający Alliance Trust z Hongkongu.
Według szacunków JP Morgan Chase, zakupy netto akcji indyjskich firm wyniosły w tym roku 17 miliardów dolarów, a ponad połowa tej kwoty poszła na kupno kwitów udziałowych, których wartość zmienia się wraz z kursem określonych akcji. Domy maklerskie działające na rynku indyjskim najpierw kupują akcje, a następnie emitują kwity udziałowe dla inwestorów zagranicznych, które nie są rejestrowane przez nadzór rynku.
Komisja papierów wartościowych chce zakazać zagranicznym inwestorom instytucjonalnym emitowania kwitów.