kolejną obniżkę stóp to nowa jakość w ostatnich miesiącach. Nie należy
lekceważyć takiego zachowania. Może to bowiem oznaczać, że nastroje na
rynku powoli ulegają zmianie, a tym samym może być trudniej z dalszą
zwyżką cen. Dla nas ma to znaczenie szczególne, gdyż sytuacja na rynku w
USA przekłada się na naszą za pomocą wielu kanałów transmisji. Tu nie
chodzi tylko o prostą reakcję na spadek cen akcji w USA, czyli
porównywanie wycen. Trzeba pamiętać, że straty w USA będą musiały być
zmniejszane przez zamykanie pozycji na innych rynkach, choćby tylko po to,
by utrzymać strukturę portfela. Poza tym mamy silne przełożenie na kursy
walutowe. Słabnący dolar wpływa pozytywnie na kurs jena, a to sprawia, że
pozycje oparte o carry trade tracą swoją atrakcyjność. W naszym przypadku
chroni nas relatywnie mocny złoty. Pytanie, ile będzie trwała ta
tendencja? Na razie pomaga układ stóp procentowych - spadek w USA, a
wzrost u nas. Sytuacja może się zmienić, gdy okaże się, że premia za
ryzyko inwestowania w Polsce będzie miała być większa.
Co może zmienić wielkość wspomnianej premii? Choćby załamanie na rynku
chińskim. O potrzebie wygaszenia wzrostu na chińskim rynku akcji mówi się
już od dawna. Podnoszone są stopy procentowe, ale niewiele to daje. Zmiany
te są bowiem symboliczne. Wzrost indeksu w Szanghaju o ponad 100% w kilka
miżna
podejrzewać, że największe rynki będą stabilniejsze od chińskiego, ale te
należące do tych ryzykowniejszych (a przecież parkiet warszawski do takich
się zalicza) będą poddane silnej presji.
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Wbrew obiegowym opiniom, krach nie pojawia
się nagle. Krach to dzień rezygnacji wielu inwestorów jednocześnie. Dzień
najsilniejszej przeceny akcji jest zwykle poprzedzony przynajmniej kilkoma
dniami spadków. Taki rozwój wypadków miał miejsce zarówno w 1929 roku jaki
i w 1987 roku. Znaczny spadek cen nie pojawia się tuż po zaliczeniu
szczytów. To sprawia, że zawsze jest czas na odpowiednie ustawienie się.
Rynek da nam wcześniej sygnał. Jest więc spora szansa, że uda nam się
uniknąć strat. Pod jednym warunkiem - nie łapiemy dołków.
Kamil Jaros