Ministrowie finansów i szefowie banków centralnych siedmiu potęg przemysłowych (G7) uważają, że ostatnie zaburzenia na rynkach kredytowych spowolnią wzrost gospodarczy. Wskazali też na inne negatywne czynniki, jak droga ropa naftowa i słaby rynek domów w USA.
Waszyngtońskie spotkanie G7 (USA, Japonia, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy, Francja i Kanada) było pierwszym po załamaniu na rynku instrumentów finansowych powiązanych z ryzykownymi pożyczkami hipotecznymi, które doprowadziło do wzrostu kosztów kredytu na świecie.
Ministrowie finansów i szefowie banków centralnych uważają, że inwestorzy powinni wyeliminować braki w zarządzaniu ryzykiem. Bazylejskie Forum Stabilności Finansowej dokona analizy zarządzania ryzykiem, oceni mechanizmy mierzenia płynności i metody działania firm ratingowych. Mario Draghi, szef Banku Włoch, powiedział, że system finansowy doznał poważnych szkód i spodziewa się kolejnych.
Według G7, konieczne jest opracowanie reguł dla rządowych funduszy inwestujących na rynkach międzynarodowych, by zapobiec posunięciom protekcjonistycznym. W okresie najbliższych czterech lat zasoby tych funduszy wzrosną czterokrotnie, do blisko 8 bilionów dolarów - szacuje bank Merrill Lynch. W Waszyngtonie ministrowie i bankowcy G7 spotkali się z przedstawicielami funduszy z Norwegii, Singapuru, Korei Południowej, Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej i Rosji.
Przedstawiciele Europy i Kanady wsparli Amerykanów na froncie chińskim. Chcą, aby tamtejsze władze pozwoliły na szybszą zwyżkę kursu juana do dolara, gdyż niedowartościowanie tej waluty powoduje nierównowagę w wymianie handlowej i szybki wzrost nadwyżki po stronie chińskiej. Pekin uważa, że juan zmierza we właściwym kierunku. Henry Paulson, sekretarz skarbu USA, postawę Kanady i Europy określił jako "największą zmianę" w podejściu do Chin.