Rybna spółka do końca roku daje sobie czas na dogadanie się z giełdowym konkurentem Wilbo w sprawie mariażu. - Negocjacje cały czas trwają. Dajemy sobie czas na rozmowy do końca IV kwartału. Nie będziemy negocjować w nieskończoność. Mamy alternatywy - zapewnia Kazimierz Kustra, prezes spółki Seko.
Nie zdradza, na ile realne jest, że strony osiągną porozumienie. - Zawarcie umowy zależy od tego, czy swoje udziały zgodzą się sprzedać dwaj najwięksi udziałowcy Wilbo: Dariusz Bobiński i Waldemar Wilandt (w sumie kontrolują ponad 66 proc. głosów w Wilbo - red.) - tłumaczy prezes Kustra.
Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu Wilbo próbował przejąć giełdowy producent dań gotowych Pamapol. Dwóm największym udziałowcom Wilbo oferował po 8 zł za akcję, a pozostałym akcjonariuszom w wezwaniu chciał zapłacić po 4,4 zł za walor. Drobni inwestorzy uznali, że cena jest za niska. Wezwanie się nie powiodło.
Prezes Seko wskazuje, że tak duża rozbieżność - w przypadku ceny dla Dariusza Bobińskiego i Waldemara Wilandta oraz dla drobnych inwestorów - była błędem. Twierdzi, że w przypadku Seko sytuacja wyglądałaby inaczej. Nie zdradza, ile zarządzana przez niego firma gotowa byłaby zaoferować największym właścicielom Wilbo. - Najlepszym wyznacznikiem jest giełda - wskazuje jednak prezes. Teraz akcje Wilbo kosztują około 4,6 zł.
W tym roku giełdowe Seko ma zarobić na czysto 3,46 mln zł, przy przychodach wynoszących 95,7 mln zł. K. Kustra zapowiada, że po trzecim kwartale plany prawdopodobnie pójdą w górę. - III kwartał był udany. We wrześniu na przykład osiągnęliśmy 2 mln zł więcej przychodów, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Co ważne, rośnie też rentowność. Prognoz obrotów raczej nie będziemy zmieniać, ale plan zysku netto prawdopodobnie pójdzie w górę - zapowiada.