Odkrycie w zeszłym roku nowych, sporych złóż ropy naftowej pod polskim dnem Morza Bałtyckiego było sensacją. Teraz jednak okazuje się, że wydobycie surowca może nastręczać znacznie więcej kłopotów, niż się wydawało.

Problemem numer jeden jest z pewnością zdobycie sprzętu, który pozwalałby eksploatować nowe złoża. Nie mniejszym może się okazać to, co zrobić z gazem ziemnym, który w szelfie towarzyszy złożom ropy naftowej. Nad tym problemem głowi się właśnie kierownictwo Grupy Lotos i należącej do niej firmy wydobywczej Petrobaltic.

W złożu B8, które koncern chce eksploatować już w przyszłym roku, jest 300 mln metrów sześc. gazu. Czy wart nawet 2 mld USD (ponad 5 mld zł) surowiec pójdzie z dymem? To możliwe. Przy wydobyciu ropy gaz może być spalony bezpośrednio na platformie.

Grupa Lotos od kilku miesięcy szuka partnera, z którym mogłaby wydobywać gaz. Na razie go nie znalazła. PGNiG, z którym negocjowała, nie chce w żaden sposób komentować swych rozmów biznesowych.

Za kilka lat Grupa Lotos rozpocznie eksploatację kolejnego złoża B23. Tam gazu może być kilka razy więcej. Jaki będzie jego los?