Inwestorzy na świecie czekali w piątek z niepokojem na to, jak na ujawnione w czwartek problemy z wypłacalnością zadłużonej na miliardy dolarów państwowej spółki Dubaju zareaguje amerykański rynek akcji, gdzie dzień wcześniej nie handlowano ze względu na Święto Dziękczynienia. Przecena na giełdach azjatyckich sprawiła, że nisko otworzyły się też notowania w Warszawie.
[srodtytul]Najgorzej było rano[/srodtytul]
Obawy z godziny na godzinę zaczęły jednak ustępować przekonaniu, że korekta spadkowa jest dobrą okazją do kupna akcji. Ostatecznie indeksy zniwelowały większość początkowych strat. Po początkowym niskim otwarciu sesji w USA także za oceanem pojawili się chętni na akcje.Przynajmniej na razie udało się więc uniknąć charakterystycznego dla sytuacji kryzysowych narastania paniki na światowych rynkach. Najwyraźniej w kalkulacjach inwestorów na świecie wygrywa scenariusz zakładający, że problemy Dubaju nie są w stanie zachwiać globalnym systemem finansowym.
[link=http://www.parkiet.com/artykul/873398.html][srodtytul]Kryzysy na rynkach wschodzących » »[/srodtytul][/link]
Część analityków spodziewa się jednak, że to jeszcze nie koniec ucieczki od ryzykownych instrumentów. Mark Mobius, prezes Templeton Asset Management, przewiduje, że problemy Dubaju będą impulsem do korekty na rynkach, która sprowadzi indeksy o 20 proc. w dół. Jeszcze dalej idzie znany z prognoz opartych na kontrowersyjnej teorii fal Elliotta Robert Prechter, który przekonuje, że tegoroczna hossa w USA jest bliska końca, a indeksy powrócą do marcowych dołków.