Rekomendacja T była dyskutowana na poniedziałkowym posiedzeniu KNF i już w najbliższy wtorek ma być głosowana. – Utrudni ona klientom dostęp do kredytów, przede wszystkim konsumpcyjnych, i wydłuży oczekiwania na ich udzielenie – ocenia Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich. Najbardziej ma dotknąć to osoby o niskich dochodach lub pochodzących z nieoficjalnych źródeł, a także nieregularnych.
Po wejściu w życie zaleceń nadzoru, w przypadku osób zarabiających poniżej średniej krajowej (w 2009 r. – 3,1 tys. zł brutto) maksymalna relacja spłacanych rat kredytowych do dochodu netto będzie mogła wynieść 50 proc., a w przy wyższych zarobkach 65 proc. Może się okazać, że to ograniczenie dotknie także najbogatszych. Propozycji trzeciego progu, na poziomie 80 proc., dla zarabiających trzykrotność średniej nie uwzględniono.
Zdaniem bankowców rekomendacja spowoduje, że znikną kredyty od ręki, na niskie kwoty, bo już nie będą mogły być udzielane na podstawie prostej metody statystycznej, ale za każdym razem konieczna będzie analiza sytuacji finansowej klienta. Banki będą musiały weryfikować deklarowany poziom wydatków, na podstawie danych dotyczących kosztów utrzymania. Będą musiały wykazać zasadność przyjętych założeń.
Zalecenia, które wkrótce zaczną obowiązywać, mają ograniczyć nadmierne zadłużanie się Polaków. Obecnie gospodarstwa domowe zadłużone są na 420 mld zł, z czego 154 mld zł stanowią pożyczki konsumpcyjne, które coraz częściej nie są spłacane w terminie. Udział należności obsługiwanych nieregularnie wzrósł w ubiegłym roku do 10,8, z 6,6 proc.
Z ostatniej wersji rekomendacji T wynika, że przy badaniu oceny zdolności kredytowej bank może pominąć obciążenia związane z kredytami lombardowymi oraz na zakup papierów wartościowych, jeśli są one zabezpieczone aktywami o wysokiej płynności.