Nawet jeśli opłata za obsługę budżetu miasta jest niższa niż koszty, które bank ponosi, co się często zdarza, to instytucja i tak na tym zarabia. – Sektor publiczny oznacza stabilne, dość przewidywalne przychody dla banku – mówi Dariusz Kacprzyk, dyrektor departamentu współpracy z korporacjami BRE Banku. – To atrakcyjne źródło płynności czy przychodów pozaodsetkowych – dodaje.
Miasta stały się atrakcyjne dla banków, bo ich obsługa nie jest ryzykowna, a przychody z obsługi przedsiębiorstw właściwie się nie zwiększają. Banki po prostu szukają dodatkowych źródeł przychodów. ING Bank Śląski zaczął się rozpychać na tym rynku już w 2009 r., w tym roku do rywalizacji dołączył BRE. – Mamy już Koszalin, oczekujemy ostatecznego potwierdzenia wygranej przetargu na obsługę Kielc – tłumaczy Kacprzyk.
Konkurencja jest tak duża, że banki w ofertach składanych w czasie przetargu znacznie obniżają cenę, by zdystansować konkurencję. Nie jest niczym niezwykłym, że wzajemnie oskarżają się o dumping.
– Miasta są tak bardzo lukratywnym klientem, że niektóre banki decydują się nie brać opłaty za prowadzenie rachunku lub wziąć bardzo małą kwotę – tłumaczy Michał Bolesławski, wiceprezes ING BSK. Np. Bank Millennium obsługuje Toruń od 1995 r. Od 15 lat robi to, nie pobierając opłat za obsługę miasta. Najbardziej atrakcyjne oferty składają te banki, którym zależy na zwiększeniu udziału w rynku albo rozpoczęciu finansowania danego samorządu.
– Konkurencja jest ogromna, bo obsługa miasta to nie tylko dochody dla banku, ale także prestiż. Ponadto w znacznym stopniu wygrana ułatwia szerszą współpracę w zakresie finansowania bezpośrednio budżetu miasta oraz jego projektów infrastrukturalnych – wyjaśnia Pietkun.