— Przymusowy wykup akcji nastąpił po 40,3 zł. Wyszedłem ze stratą około 4 tysięcy złotych — mówi Artur Puchalski, który miał akcje Europejskiego Funduszu Leasingowego (EFL).

Akcje EFL z giełdy zostały wycofane na początku 2005 r. Zostało to poprzedzone publicznym wezwaniem akcjonariuszy mniejszościowych przez Credit Agricole, większościowego właściciela EFL, do sprzedaży akcji. Wtedy cena za walor wynosiła 56 zł. Po wycofaniu się z giełdy EFL ogłosił także, że wyda akcjonariuszom akcje w postaci papierowej. Nieliczni skontaktowali się i odebrali dokument. Jak poinformował nas Maciej Zimecki, dyrektor Departamentu Spraw Korporacyjnych w EFL, niektórzy odsprzedali akcje Credit Agricole w 2005 r. i później. Ostatecznie przed ogłoszeniem przymusowego wykupu główny właściciel miał 99,98-proc. udział w kapitale. W rękach mniejszościowych pozostawało 9126 akcji, przy czym znani spółce akcjonariusze, jak mówi Andrzej Krzemiński, prezes EFL zaledwie kilka osób, dysponowali 3310 akcjami. Uchwała o wykupie przymusowym została podjęta na WZA 12 kwietnia. Deloitte dokonał wyceny mniejszościowego pakietu na prawie 368 tys. Przekładając tę wycenę na całą spółkę jej wartość wynosi 1,7 mld zł. — Gdy EFL wychodził z giełdy inna była jego wartość, bo i marże były znacznie wyższe i udział spółki w rynku wyższy — mówi Andrzej Krzemiński, prezes EFL. I zapewnia cała procedura odbyła się zgodnie z prawem.

— Nie mieliśmy nic do powiedzenia, a dotyczyło to zaledwie ponad 9 tys. akcji. Powinna pojawić się premia za przejęcie reszty akcji — ocenia Artur Puchalski. I jak dodaje, cena za akcję powinna wynosić około 50 zł. Jego protest nie przynosi rezultatu.

Zapłata za akcje nastąpiła poprzez przelanie środków na rachunki bankowe akcjonariuszy znanych spółce. W przypadku nieznanych akcjonariuszy pieniądze trafiły do depozytu sądowego, gdzie będą na nich oczekiwać, dopóki się po nie zgłoszą.

W wyniku przeprowadzonej procedury Credit Agricole objęło wszystkie akcje, które były w posiadaniu mniejszościowych akcjonariuszy.