Globalne banki zaczęły otwierać swoje oddziały w Polsce, gdy resort skarbu zaczął tego wymagać od chętnych do doradzania w prywatyzacjach. Na działalność maklerską w oparciu o polskich specjalistów zdecydował się jednak tylko Credit Suisse i (w niewielkim zakresie) BNP Paribas. JP Morgan zapowiedział ten ruch na spotkaniu z zarządzającymi?w ubiegłym roku, na razie jednak bank nie chce mówić o szczegółach. Z informacji „Parkietu" wynika, że brokerka ma ruszyć pod koniec roku.
Stawką jest dostęp do polskich klientów – OFE, TFI i ubezpieczycieli. Zagraniczne firmy inwestycyjne mogą się wprawdzie podłączać do handlu akcjami na GPW?w ramach zdalnego członkostwa. Taki status nie pozwala jednak na obsługę polskich inwestorów instytucjonalnych. Zdalni członkowie handlują głównie na rachunek własny i zagranicznych klientów.
Podobne jak JP?Morgan plany miał także UBS. Szwajcarski bank z uwagi na pogorszenie się koniunktury na rynkach i oszczędności w samej spółce wstrzymał się na razie z poszukiwaniem konkretnej osoby. Na razie?zatrudnił tylko analityka zajmującego się polskimi spółkami – Michała Potyrę, który do października 2011 r. pracował w UniCredit CAIB.
– JP?Morgan trudno będzie zdobyć wyraźny udział w rynku, angażując tylko jedną doświadczoną osobę. Jednocześnie jednak trudno w obecnej sytuacji przekonać władze banków inwestycyjnych do zwiększania liczby pracowników. Wszyscy raczej tną etaty – mówi nieoficjalnie jeden z maklerów warszawskiego biura. Przykładem tego typu oszczędności jest Credit Suisse. Polskie biuro, mimo że szybko zdobyło drugie miejsce na rynku akcji pod względem aktywności, musiało zredukować personel w związku z odgórnie zaplanowanymi cięciami. W ostatnim czasie ofiarą tego typu redukcji jest DB Securities – z biurem pożegnali się makler Maciej Fink-Finowicki i jeden z analityków.