Przedsiębiorcy obawiają się koncernu
Prywatni przedsiębiorcy - czemu dali wczoraj wyraz - obawiają się zapowiadanych zmian na polskim rynku paliwowym, zwłaszcza Polskiego Koncernu Naftowego, który ma powstać w tym miesiącu z połączenia dwóch potentatów - Petrochemii Płock i CPN. Od 2001 r. będzie obowiązywać zerowa stawka celna na importowane paliwa. Do tego czasu sektor naftowy musi się przystosować do warunków zachodniej konkurencji. Droga wiedzie przez restrukturyzację i prywatyzację.
Wyraz swoim obawom dali przedsiębiorcy na wczorajszej konferencji, zorganizowanej w Warszawie przez Polską Izbę Paliw Płynnych, Polską Organizację Przemysłu i Handlu Naftowego - zrzeszającą większość zagranicznych firm tej branży działających na polskim rynku - oraz Naftę Polską, która jest właścicielem państwowych spółek sektora.Prezes Nafty Polskiej, Michał Frąckowiak, uspokajał, że PKN będzie w warunkach europejskich firmą średniej wielkości, a wyłączenie z CPN Naftobaz (magazyny) i Dyrekcji Eksploatacji Cystern oraz udostępnienie wszystkim podmiotom ich infrastruktury tworzy warunki sprzyjające konkurencji.Po słowach - czynyWedług prezesa Frąckowiaka, czas na przystosowanie do konkurencji, panującej w Unii Europejskiej, został dobrze wykorzystany, choć dyskusje nad programem restrukturyzacji trwały bardzo długo. W latach 1995-2000 inwestycje modernizacyjne w Petrochemii Płock osiągną wartość 6,7 mld zł, a w Rafinerii Gdańskiej 2 mld zł. W br. w Płocku inwestycje pochłoną 1,2 mld zł, a w Gdańsku 760 mln zł. Po zakończeniu programu dwie największe polskie rafinerie znajdą się w europejskiej czołówce technologicznej.Petrochemia Płock wejdzie w skład PKN, który zacznie być prywatyzowany w końcu br. w drodze oferty publicznej (giełdy warszawska i londyńska), a dla Rafinerii Gdańskiej Nafta Polska będzie szukać inwestora strategicznego, by wzmocnić firmę i utrzymać jej konkurencyjną pozycję.Rozstrzygnięta została również przyszłość dwóch z pięciu rafinerii południowych. Jedlicze i Trzebinia uzyskały inwestora strategicznego - Petrochemię Płock. Pozostałe przedsiębiorstwa nie mają jeszcze określonych programów prywatyzacyjnych. Wiadomo jednak, że będą się specjalizować w produkcji wyrobów małotonażowych, wysoko przetworzonych.Zdaniem Frąckowiaka, kontrola państwa potrzebna jest jedynie w odniesieniu do strategicznych elementów systemu, m.in. rurociągów (PERN) i magazynów (Naftobazy).Dwie ubiegłoroczne dyrektywy Komisji Europejskiej zobowiązują kraje UE do utrzymania od 2000 r. 90-dniowych zapasów paliw oraz do podniesienia ich parametrów ekologicznych (m.in. zakaz sprzedaży benzyn z ołowiem). Według Frąckowiaka, utrzymanie takich zapasów nie będzie możliwe do 2005 r. z powodu szczupłości bazy magazynowej.Regulator i graczJacek Wróblewski z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego uważa, że polski rynek paliw, choć duży i wart inwestowania, jest dziś mało konkurencyjny, a więc i mało dochodowy. Winą za to obarczył administrację, która opóźnia program restrukturyzacji i prywatyzacji sektora.O protekcjonizm oskarżył administrację również Andrzej Szczęśniak z Polskiej Izby Paliw Płynnych. Stwierdził, że państwo jest jednocześnie regulatorem rynku i graczem. Preferuje państwowe firmy, nie egzekwuje przepisów antymonopolowych, winduje podatek akcyzowy, który od ubiegłego roku "stromo" rośnie.Krajowe prywatne firmy uczestniczące w obrocie z niepokojem czekają na powstanie PKN. W jednym ręku znajdzie się prawie 2 tys. stacji benzynowych. Od ub.r. udział krajowych prywatnych przedsiębiorców w rynku zmniejsza się. Rok temu należało do nich 63% stacji paliw - obecnie 58%.
Małgorzta Pokojska.