Z Leszkiem Mikosem, wiceprezesem zarządu KrakChemii, rozmawia Adam Mielczarek
Przez kilka miesięcy trwała walka o władzę w KrakChemii. Nastawione do siebie antagonistycznie grupy akcjonariuszy zamierzały zwołać "swoje" walne zgromadzenia. Tymczasem na ostatnim WZA grupy "starych" i "nowych" właścicieli pogodziły się. Czy mógłby Pan podsumować ten etap w historii spółki oraz skomentować jej obecną sytuację?Na przełomie roku wyłoniła się grupa akcjonariuszy, która za cel postawiła sobie przejęcie spółki. Punkt kulminacyjny miał miejsce w kwietniu, kiedy na rynku pojawił się znaczny, liczący 600 tys. akcji pakiet, który ta grupa nabyła. W ramach obrony przed wrogim przejęciem dotychczasowi akcjonariusze zmobilizowali siły i udało się im kupić równoważący pakiet walorów. Jednocześnie do grona "starych" akcjonariuszy dołączyli dwaj nowi, czyli ja i Jerzy Mazgaj. Od tego czasu rozpoczęła się konsolidacja, która swój finał miała na ostatnim WZA. Wówczas okazało się, że grupa broniąca ma 75% głosów na WZA i na pięć miejsc w Radzie Nadzorczej obsadziła cztery. Obecnie grupa, która planowała przejęcie, czyli państwo Skrobowscy, mają 500 tys. głosów i jedno miejsce w Radzie.Czy wejście Piotra Skrobowskiego do Rady Nadzorczej oznacza, że spór został zakończony?Według mnie, nie ma już sporu. O losach spółki decyduje siła kapitału. My mamy taką sytuację, że na pięciu akcjonariuszy każdy ma swojego reprezentanta w Radzie. Czterech spośród nich tworzy wspólną politykę. Od piątego zależy, czy do nich dołączy, czy będzie działał destrukcyjnie.W spółce następowały ostatnio zmiany zarządu. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku prezesem był Jacek Pszon, potem jego obowiązki przejął Jerzy Mazgaj. Czy nie wpływa to destabilizująco na rozwój spółki?Myślę, że nie było jakiejś szczególnej destabilizacji. Od kwietnia jest nowy zarząd, wynikający z układu sił na WZA. Nadal dążymy do tego, by rozszerzać sieć supermarketów miejskich. Chcemy stworzyć sieć marketów spożywczych. Budujemy obiekt w Bielsku-Białej. Za miesiąc otwieramy galerię z butikami z Krakowie. Mamy supermarket dla majsterkowiczów, który zamierzamy włączyć do sieci. Mamy także nieruchomości, które będziemy również wykorzystywać. Wszystko to świadczy o stabilności firmy, na którą są chętni inwestorzy polscy i zagraniczni.Przed ponad rokiem planowaliście uchwalić emisję akcji serii D, jednak ze względu na zbyt niską cenę (wówczas poniżej 5 zł) na giełdzie zaniechano tych planów. Czy teraz do nich powrócicie? Może finansowanie inwestycji odbywać się będzie poprzez emisję papierów komercyjnych lub zaciąganie długów?80% kapitału jest skoncentrowane w rękach pięciu akcjonariuszy, co sugerowałoby, że spółka mogłaby bez problemu uchwalić emisję i w ten sposób pozyskać środki. Jest to naszym zamiarem, lecz w pierwszej kolejności chcemy wykonać swoje zobowiązania wynikające z emisji, która miała miejsce wcześniej, czyli obligacji zamiennych na akcje. Jesteśmy bezpośrednio po rozmowach z BRE na temat wykupu przez spółkę tych papierów. To powoduje, że będziemy mieć czyste pole, do przeprowadzenia emisji nowych akcji, która mogłaby nastąpić za około 12 miesięcy.Jaki miałaby ona charakter i na co chcecie wykorzystać pozyskane środki?Myślimy o ofercie skierowanej do wybranego inwestora - jednego z tych, którzy już interesują się wejściem kapitałowym do KrakChemii. Jej wielkość miałaby wyniosłaby 10-12 mln zł. Pieniądze te wykorzystamy na wyposażenie supermarketu w Bielsku-Białej. Dzięki emisji nasza dźwignia finansowa zostałaby radykalnie zmniejszona. Emisja ta jednak nie wpłynie w zasadniczy sposób na zmianę akcjonariatu.Po jakiej cenie moglibyście sprzedać akcje?Myślimy bardzo racjonalnie i nie ma mowy o cenie powyżej wartości rynkowej. W tej chwili giełdowa cena oscyluje wokół 6 zł i jest ona do przyjęcia. Nie wiemy, jak zmieni się to za rok, jednak na pewno cena emisyjna nie będzie wyższa od ceny rynkowej.Czy te pieniądze wystarczą na realizację planów na najbliższe dwa, trzy lata? Jakie są potrzeby kapitałowe spółki?Posługując się odpowiednią strategią, możemy w ogóle zrezygnować z nowych środków. Dobrym przykładem jest umowa z Oceanem, który buduje dla nas powierzchnię handlową w Bielsku, co jest powiązane z umową najmu na 10 lat, ze stałą ceną wynajmu. To powoduje, że nie angażujemy się w koszty związane z budową i możemy skoncentrować się na zarządzaniu kapitałem obrotowym. Innym sposobem jest wynajmowanie naszych gruntów developerom, którzy w zamian za to budują nam powierzchnie handlowe. Dopiero potem potrzebujemy środków z emisji, które posłużą na wyposażenie marketów. Wówczas też pojawiają się możliwości posługiwania się kredytem kupieckim. Oczywiście, plany mogą się zmienić w zależności od warunków rynkowych. Jeśli w którymś momencie potrzebna będzie gotówka na nowy supermarket, to uchwalimy kolejną emisję.Ostatnio Efekt zainteresował się waszymi akcjami, przekraczając 5--procentowy udział w głosach. Czy wiecie, jakie są zamierzenia tego inwestora?Efekt to stabilna spółka o charakterze handlowym, która ma z nami wiele wspólnych obszarów zainteresowań. Jej zarząd zapewne doszedł do wniosku, iż jesteśmy atrakcyjną strategicznie firmą handlową, zatem nasze akcje są dobrą lokatą. Może to doprowadzić do szerszych form współpracy, już nie tylko kapitałowych, ale i biznesowych.Czyli zamiast konkurować będziecie współpracować?Dokładnie. To się nawet już odbywa. Łatwo można się domyślić, że może to dać efekty synergii. Można myśleć o zacieśnieniu współpracy w przyszłości, ale to nie jest przesądzone.Czy możliwy jest taki rozwój współpracy, by doszło do połączenia obu firm?Teraz jest za wcześnie, by o tym mówić, choć nigdy nie można wykluczyć takiego scenariusza. Chcę jednak podkreślić, że takie plany nie zostały formalnie nigdy przedstawione. Koniecznością przy operowaniu na rynku sprzedaży detalicznej jest, oczywiście, poważna współpraca, bo tylko silne podmioty mają rację bytu.Po pierwszym półroczu spółka ma jednak blisko 2 mln zł strat. Czy cały rok również zakończycie na minusie?W lipcu realizujemy sprzedaż nieruchomości w Bielsku, z której osiągniemy 2 mln zł. Po trzecim kwartale będzie zatem zysk. Raport za trzeci kwartał pokaże też zmniejszone zobowiązania po wykupieniu obligacji. Prognozy na koniec roku nie będziemy już przedstawiać, ale mogę powiedzieć, iż zysk będzie wyższy niż w roku ubiegłym, kiedy zarobiliśmy netto ponad 300 tys. zł.W ubiegłym roku spółka powierzyła 2 mln zł w zarządzanie BRE Brokers. Ile zostało z tych pieniędzy?Portfel został już zlikwidowany, a straty przekroczyły 750 tys. zł. Teraz w zarządzaniu nie mamy żadnych pieniędzy.Czy zabezpieczacie się przed ryzykiem kursowym przy zaciąganiu kredytów denominowanych w obcych walutach? Brak tej asekuracji spowodował w ubiegłym roku spore straty.Przyznaję, że obecnie się nie zabezpieczamy, jednak wiadomo, że niesie to ryzyko w drugą stronę, w zależności od przyjętych oczekiwań. Spodziewamy się, że dolar nie przekroczy na koniec roku 4,10-4,12 złotego i na tej podstawie zbudowaliśmy biznes-plan.Czy kierownictwo ograniczy wysokość swoich wynagrodzeń? Koszty zarządu są przecież wyższe niż chociażby w Orbisie, który zarabia rocznie kilkadziesiąt milionów złotych.Tak, podjęliśmy już pewne działania w tym kierunku.Dziękuję za rozmowę.
.