Co łączy szefów Vivendi, Vodafone i Telefoniki?
Francuz o posturze Napoleona, wykształcony w najlepszej paryskiej szkole dla urzędników państwowych, Anglik w szelkach i pasiastym garniturze z zamiłowaniem do krykieta oraz ognisty Hiszpan lubiący muzykę latynoamerykańską i prowadzący nocne życie ?playboya? ? tak ?Financial Times? charakteryzuje trzech czołowych europejskich menedżerów ? Jean-Marie Messiera kierującego Vivendi, Chrisa Genta (Vodafone AirTouch) oraz Juana Villalongę (Telefonica). Ich opis wskazuje na to, że raczej zbyt wiele ich nie łączy, jednak jest jeden czynnik, który powoduje, że mają jednak ze sobą bardzo wiele wspólnego. Zdecydowali się oni na ekspansję na rynku amerykańskim, co w ostatnim czasie nie jest zjawiskiem powszechnym, ponieważ koncerny zza Atlantyku przejmują raczej europejskie aktywa.Podobna fala przejęć amerykańskich firm przez potentatów z naszego kontynentu miała miejsce na początku lat 80., kiedy to takie firmy, jak Hanson, Lafarge czy Tomkins ruszyły za Atlantyk, aby przejąć niedowartościowane tamtejsze aktywa. Wówczas w mediach pojawiały się takie nazwiska, jak James Goldsmith czy Lord Hanson. Taktyka, jaką przyjęli obecni menedżerowie różni się jednak znacznie od działań ich znanych poprzedników. Messier, Gent i Villalonga zamiast kupować niedowartościowane aktywa spółek reprezentujących tradycyjne sektory gospodarcze, płacą ogromną cenę za przejmowane aktywa firm medialnych czy telekomunikacyjnych zaliczanych do tzw. high-tech. I tak Vivendi przejął działalność w branży medialnej kanadyjskiego potentata Seagram, Vodafone kupił amerykańskiego potentata działającego przede wszystkim w telefonii komórkowej ? AirTouch, natomiast Telefonica poza ekspansją w Ameryce Łacińskiej, jako właściciel spółki internetowej Terra Networks, doprowadziła do przejęcia przez nią amerykańskiej firmy tej samej branży ? Lycos.Czy ich inicjatywa okaże się słuszna, czas pokaże. Jednak na razie w wielu przypadkach spotykają się oni z silną falą krytyki. W minionym tygodniu Jean-Marie Messier musiał bronić się przed zarzutami, że naiwnie przepłacił za aktywa, które i tak nie dadzą Vivendi pełnej kontroli nad należącym częściowo do Seagram studiem filmowym Universal. Chris Gent również nie uniknął krytyki, że po udanym przejęciu niemieckiego Mannesmanna przeznaczył dla zarządu specjalną premię w akcjach i gotówce w wysokości 10 mln funtów. Z kolei akcje Telefoniki staniały, gdy okazało się, że Komisja Papierów Wartościowych przedstawiła zarzuty dotyczące transakcji na rynku opcji dokonanej w 1998 r. przez Villalongę.Jak pisze ?Financial Times?, te kontrowersje wokół trzech menedżerów wskazują również na jeden pozytywny dla nich fakt. Spadek notowań firm pod wpływem ich decyzji oznacza, że inwestorzy identyfikują spółki z nazwiskami szefów. Śmiało mogą więc oni powiedzieć iż dorównali pod względem pozycji i popularności na rynku swoim poprzednikom z lat 80.
Ł.K.