W tygodniowej perspektywie losy indeksów amerykańskich zależą wyłącznie od wyników spółek. Oczekiwania nie są zbyt wygórowane, co może, paradoksalnie, spowodować wzrosty, jeśli wyniki nie będą gorsze od zapowiedzi.
Krótszy o jeden dzień tydzień minął w USA bez specjalnych wydarzeń. Rynek bez przerwy miota się między nadzieją na to, że Fed nie podwyższy stóp, a strachem, że schładzanie gospodarki może doprowadzić do recesji. Jeśli nawet nie do recesji, to do znacznego zmniejszenia zysków spółek.W poniedziałek (10.07) rozpoczął się sezon podawania wyników. W przypadku 60% spółek indeksu S&P 500 analitycy spodziewają się wyników gorszych niż jeszcze niedawno prognozowane. Rynek waha się, przy niezbyt dużym obrocie, między nadzieją a strachem. Jeśli spojrzy się na indeksy, to widać, że przez 2 tygodnie niewiele się one zmieniły.Owszem, piątkowe dane dotyczące zatrudnienia wlały nieco optymizmu w serca inwestorów w kwestii możliwości niepodwyższenia stóp procentowych przez FOMC na posiedzeniu 22 sierpnia. To jednak, jak wyżej napisałem, tylko jedna strona medalu.Do piątku nie ma zagrożeńZobaczymy, jak wypadną zyski firm. W każdym razie do piątku (14.07) nie ma specjalnych zagrożeń ze strony danych makro. W ten piątek podawana będzie PPI (oczekiwany 0,5% z wartością bazową większą o 0,1%). O ile ta pierwsza wartość jest przewidywana nieco na wyrost, to z drugą mogą być problemy.Jednak widać światełko w tunelu jeśli chodzi o inflację. OPEC, a szczególnie Arabia Saudyjska, przestraszyły się wzrostu cen ropy i obiecały zwiększyć wydobycie. Nie zaowocowało to spadkiem ceny ceny do 25 USD, o którą chodzi OPEC, ale z całą pewnością chwilowo przeciwdziała jej wzrostowi.Inflacja może przyhamowaćJeszcze ciekawiej wygląda to na indeksie towarowym CRB, który zamiast wybić się w górę z flagi (krótkoterminowego trendu horyzontalnego) wybił się w dół, i to od razu o 5% (to dużo). To sugeruje, że inflacja może przyhamować. Nie jest to jednak takie proste. Spadek cen podstawowych towarów może być pierwszym symptomem zwalniania gospodarki lub nawet przechodzenia jej w recesję. Tak więc nawet z punktu widzenia międzyrynkowej analizy technicznej sytuacja nie jest jednoznaczna i wymaga dłuższej obserwacji.Szansa na ?summer rally?Z punktu widzenia analizy technicznej, DJ prawie wybił się z trójkąta i przeciął średnią 50-sesyjną. Gdyby poważnie traktować tę formację, należałoby się spodziewać (w przypadku kontynuacji wzrostu, a szczególnie przebicia oporu na 10 800 pkt.) wzrostu do min. 11 600 pkt., czyli jednak ?summer rally?.Jeśli chodzi o Nasdaq, to blisko jest już do zanegowania powstającej formacji RGR i ruchu do 4500 pkt. Brakuje już niewiele: indeks musi przebić 4100 pkt.Podsumowując, można spokojnie powiedzieć, że w tygodniowej perspektywie losy indeksów amerykańskich zależą wyłącznie od wyników spółek. Oczekiwania nie są zbyt wygórowane, co może, paradoksalnie, spowodować wzrosty, jeśli wyniki nie będą gorsze od zapowiedzi. Jeśli DJ przekroczy 10 800 pkt, a NASDAQ 4100, to będzie letnia hossa. Jeśli znowu się odbiją, to wracamy do męczącego horyzontu.W ciągu całego tygodnia rynek pokazywał olbrzymią słabość, ale nie taką, która mogłaby go wybić z trendu horyzontalnego. W odróżnieniu od rynku kasowego, oczekiwanie na wielką hossę wskazywały kontrakty na WIG20, gdzie z rzadka baza była mniejsza niż 60 pkt. Już nawet nie duża baza jest tutaj dziwna, ale to, że więksi inwestorzy nie próbują nawet przez chwilę zepchnąć kontraktów do poziomu indeksu bazowego, co przecież dawałoby im duże zyski, a nie byłoby niczym dziwnym. Czy ktoś by się dziwił, gdyby kontrakty chodziły 10 pkt. powyżej indeksu? Rynek dzień po dniu pokazywał swoją słabość, a kontrakty nieodmiennie chciały hossy.Dziwaczna sprawa deficytuNiższy od spodziewanego deficyt obrotów bieżących praktycznie nie podziałał na rynek. Kiedyś byłby to powód do bardzo dużych wzrostów. Również założenia dotyczące deficytu ekonomicznego państwa nie znalazły żadnego przełożenia na kursy. Już następnego dnia po wielkiej dyskusji na ten temat było to dosyć zrozumiałe, ale na notowaniach ciągłych nie było nawet próby zagrania rynkiem pod ? wtedy wydawało się ? doskonałe informacje.Zresztą sprawa deficytu jest dosyć dziwaczna. Każdy interpretuje te dane jak mu się żywnie podoba. Na domiar złego intencje ministra finansów zostały podważone zarówno przez analityków, jak i Leszka Balcerowicza.Zamieszanie wprowadziła nowa metoda podawania deficytu. Dane dotyczyły deficytu ekonomicznego, a dotąd mówiono o deficycie sektora publicznego, który miał być mniejszy od 2%. Doradcy Leszka Balcerowicza twierdzą, że w ich założeniu deficyt ekonomiczny miał być sprowadzony do zera, a ustawienie go na poziomie 1,6% da deficyt fiskalny w wysokości dobrze powyżej 2,0% (mówią nawet o 2,6%), co już np. według NBP grozi kryzysem walutowym, a z pewnością spowoduje podniesienie stóp. Poza tym oczywiście powstało mnóstwo wątpliwości, czy i te założenia są realne.Wszystko to bardzo skomplikowane, ale po odcedzeniu piany jest jeden wniosek: te założenia to w najlepszym razie żaden pozytywny impuls, a można się dopatrzyć negatywnego. Poza tym główny analityk MF W. Skrok złożył dymisję i potwierdził informacje ?Gazety Wyborczej? (sam to słyszałem w Programie III PR), że przychody z UMTS zostały zwiększone tuż przed konferencją o 4 mld złotych, a według niego w ogóle nie powinno ich być w budżecie. Merrill Lynch i ING Barings źle odebrały propozycje min. Bauca. Nic zresztą dziwnego. Jak można poważnie traktować rząd, który z kapelusza wyciąga 1 mld USD?Takie zachowanie rynku, nie reagującego na żadne pozytywne impulsy, jest charakterystyczne dla bessy. Problem w tym, że rynek nie reagował prawie (jak całość opisywana indeksami) również na impulsy negatywne (z Wall Street). Tak więc był to po prostu horyzont. Można było starać się wyjaśnić taką sytuację oczekiwaniem na debiut PKN, jednak i ten debiut niczego nie zmienił, a rynek w piątek był bardzo słaby. Zresztą wejście PKN też było nieco rozczarowujące. I nie mówię tu o kursie, tylko o obrotach.Pułapka TMTBardzo ciekawa sytuacja była w sektorze TMT. Początek poprzedniego tygodnia wskazywał na wybicie z typowych dla analizy technicznej formacji wskazujących na początek dużych wzrostów. Okazało się to jedynie pułapką. Podejrzewałem, że niektóre fundusze chcąc nieco zmienić strukturę portfela wyprzedawały sektor TMT szykując się do zakupów PKN. Po debiucie PKN nie jestem jednak już tego tak pewien.Trzeba zauważyć, że ruch wzrostowy w tym sektorze był w zasadzie jedno-, dwusesyjny. Podniósł kursy o 10%, a przez ten tydzień kursy wróciły na miejsce startu lub niżej. Ile akcji dało się sprzedać przez ten czas po nieco wyższych cenach? To może tłumaczyć tak dziwne zachowanie całego sektora.Miejsce lidera na rynku zajął sektor budownictwa i niektóre mniejsze spółki. Jednak bez sektora TMT nie sposób sobie wyobrazić hossy w Warszawie. Może być jedynie parosesyjny ruch.Zaś sektor TMT wygląda po prostu źleWszystko to odbywało się w sytuacji w miarę dobrej koniunktury na rynkach światowych. Co może się dziać, gdy ta sytuacja się zmieni? Tak czy inaczej rynek jest coraz bliższy zanegowania formacji RGR, a to miałoby bardzo niemiłe skutki.W sytuacji indeksów znowu nic się przez ten tydzień nie zdarzyło. Jedynie nieważony indeks cenowy dotarł, a nawet przekroczył, linię szyi odwróconej RGR. WIG20, który, jak ostatnio pisałem, zaznaczył spadkowy, krótkoterminowy trend o małym nachyleniu, doszedł do dna tego kanału. Gdyby przebił się przez poziom 1980 pkt., groziłby mu spadek o minimum 100 pkt. Jak zwykle piszę ten komentarz w piątek i nie wiem, czy indeks obroni w poniedziałek ten poziom. Dla WIG byłoby to 19 300 pkt.Jak wyżej pisałem, źle wyglądają spółki sektora TMT. W ostatnim komentarzu (po WZA Elektrimu, które nie zatwierdziło emisji) wyrażałem zdziwienie, pisząc m.in. ?Chyba, że to jakaś większa gra obliczona na wyniszczenie spółki i przejęcie jej za niewielkie pieniądze (np. przez DT)?. Już prasa czwartkowa przyniosła podobne spekulacje analityków, chociaż piątkowy PARKIET to podważył. Myślę jednak, że obniżenie kursu i kupienie tanio dużej liczby akcji nie po to, żeby przejąć spółkę, ale żeby nią rządzić, też jest prawdopodobne. Z punktu widzenia analizy technicznej wygląda to po prostu źle. Kurs zamknął okno hossy, otworzył bessy i oparł się na ostatnim możliwym wsparciu (46,50 zł). W przypadku przebicia tego wsparcia najbliższe jest na 40 zł, a cały wykres sugeruje końcówkę wypełnienia formacji RGR. Poważny opór jest na 51 zł. Aby nie zmaterializował się bardzo zły scenariusz, spółka musi szybko wrócić ponad poziom 48,30 zł (a jeszcze lepiej 51 zł), zamykając okno bessy. Taką nadzieję dały piątkowe notowania ciągłe, na których kurs utworzył typowy młotek, pozwalający myśleć o zmianie trendu. TP SA z punktu widzenia AT wygląda niewyraźnie. Można ciągle podejrzewać dużą formację RGR, ale jest ona mało prawdopodobna z fundamentalnego punktu widzenia. Chyba po prostu jest to horyzont 29?33 zł. W wykresie Agory nic się nie zmieniło. Wsparciem jest 105 zł. Jest to chyba najporządniejsza (z punktu widzenia zachowania kursu) spółka sektora. Co chwalebne, wprowadzenie akcji pracowniczych nie miało wpływu na kurs. Computerland wrócił do wsparcia na 111 zł i dopóki nie zostanie ono przełamane, obowiązuje horyzont 111?135 zł. Optimus też szybko wrócił na miejsce w szeregu do trendu horyzontalnego, niestety dość szerokiego (165?225 zł). Prokom znowu naruszył wsparcie na 215 zł, i jeśli szybko nad nie nie powróci (to utrzymałoby horyzont 215?240 zł), to następne wsparcie jest na 190 zł. Bardzo niesympatycznie zachował się Softbank, łamiąc klasyczną formację podwójnego dna i schodząc poniżej linii szyi z otwarciem okna bessy. Jedynie szybki powrót ponad 108 zł daje szansę na wzrosty. Najbliższe wsparcie to okolice 98 zł.Podsumowując, trzeba powiedzieć, że olbrzymia słabość rynku w przypadku utrzymania się niezłej koniunktury na świecie może co najwyżej spowodować utrzymanie się rynku we względnej równowadze i możliwość ?grania? na poszczególnych spółkach, szczególnie tych, które mogą przedstawić dobre wyniki kwartalne. Pogorszenie się koniunktury na świecie oznaczałoby ostateczne załamanie formacji RGR i duże spadki.
Piotr Kuczyńskiwww.analizy.pl