Tydzień temu zadałem retoryczne pytanie ? kto jest optymistą. Sądząc po rozwoju wypadków w minionym tygodniu, co najmniej kilku takich się znalazło, bo ? chyba dość nieoczekiwanie dla większości obserwatorów ? rynek zaczął odzyskiwać siły.

Pisząc komentarz tydzień temu i jeszcze w poprzednich tygodniach sam bardzo biłem się ze sobą w myślach, przytaczając różne argumenty i próbując wyciągnąć z ich zestawienia jakieś wnioski. W rezultacie powstała teza, iż rynek ma większe szanse na wzrost niż na spadek, opierająca się w największym stopniu na założeniu mówiącym, że rynek jest dość silnie wyprzedany. Muszę przyznać, że nawet dla mnie samego to założenie i cała argumentacja miały dość kruche podstawy, nie mówiąc o tym, że naprawdę poważnie obawiałem się o możliwość realizacji scenariusza według opisanej teorii spiskowej.Skąd teza o wyprzedaniu rynku?Obserwując rynek, wydawało mi się, że choć rzeczywiście wyprzedanie tzw. szybkich rąk jest dość duże, to jednak nie gwarantuje to wcale pozytywnego obrotu wydarzeń. Wyprzedanie daje się udowodnić w prosty sposób ? w końcu w ciągu ostatnich kilku miesięcy, praktycznie od kwietnia, mamy stały scenariusz lekko spadających kursów i obrotów, wspieranych stałym popytem ze strony OFE utrzymujących swój poziom zaangażowania w akcje. Ktoś zatem te akcje sprzedawał ? jeśli do takiego rozumowania dołączymy wykres WIG, to sytuacja jest jasna ? mieliśmy okres akumulacji papierów. Sądzę, że w ostatnim miesiącu akumulacja ta zmalała ? OFE nie przeznaczały tak jak dotychczas 30% wpływów na zakup akcji i pewnie udział akcji w ich aktywach zmalał o kilka punktów procentowych. Stąd nieco silniejszy spadek (szczególnie że wzmogła się sprzedaż ze strony krótkich inwestorów zagranicznych). Ale oznacza to również, że względem swoich benchmarków nawet i OFE są nieco wyprzedane.Mimo to równowaga jest krucha Z drugiej strony jednak równowaga na rynku była w ubiegłym tygodniu bardzo krucha. Co prawda, może nie należało obawiać się nagłej podaży ze strony spekulacyjnych graczy (nie mieli z czego), ale miałem wrażenie, że większość zarządzających funduszami przeżywała ciężkie chwile. Wiele razy słyszałem ?wzrośnie, nieprawdaż??. W ustach spekulanta to katastrofa. W ustach zarządzającego to jednak zupełnie co innego. Jeśli wyłączyć opisywany scenariusz ?teorii spiskowej? ? choć rzeczywiście, moim zdaniem, bardzo prawdopodobny ? to nikt z większych zarządzających na samego siebie i pozostałych wyroku nie wyda, rozpoczynając wyprzedaż, bowiem i tak wiadomo, że przy takiej płynności wiele nie sprzeda, a jak już sprzeda, to od razu będzie musiał odkupywać ? tyle spadnie. Jeśli ktoś nie zrobi takiego ruchu wcześniej, to w momencie tak silnego niepokoju na rynku już jest za późno. Zatem mimo tej kruchej równowagi i niepokojących wrażeń, teza o wzroście była do obronienia.A po stopach rośnieJuż tradycyjnie podwyżka stóp procentowych jest na naszej giełdzie doskonałym powodem do wzrostów notowań. Nie oznacza to, że nasz rynek jest jakiś nienormalny ? oznacza tylko, że przesadza nieco w pesymistycznych nastrojach i aż za dobrze dyskontuje decyzje RPP. Po dwóch dniach od podwyżki wygląda na to, że i tym razem stało się tak samo. Dla mnie czwartkowy i piątkowy wzrost notowań, niezależnie od powodów i ciekawych niezmiernie komentarzy RPP i pani prezes NBP, oznacza jedno ? ci zarządzający, którzy byli w bardzo nerwowej i niepewnej psychicznie sytuacji, zyskali oddech. Teraz myślą o jutrze nieco spokojniej. Być może ci nieco mniejsi, jeśli wyprzedali się w poprzednich tygodniach, odbudowują na wszelki wypadek swoje pozycje. Podobnie spekulanci ? a nuż wzrośnie? Zasada na rynku jest prosta ? jeśli pojawia się oczywista do interpretacji i poważna informacja, a rynek reaguje na nią odwrotnie niż należałoby oczekiwać (abstrahując od tego, czy było to zdyskontowane, czy nie ? myślmy prosto), to znaczy, że coś w myśleniu rynku było nie tak i jest to bardzo wyraźny sygnał. Takie powinny być wnioski z euforycznych reakcji rynku na splity i pozbawione konkretów zapowiedzi nowych działalności przez spółki w okresie dynamicznej hossy, ale takie same wnioski powinny płynąć również z reakcji rynku znajdującego się w trendzie spadkowym (a taki mieliśmy w ciągu ostatniego półtora miesiąca). Jeśli negatywna informacja nie wywołuje spadku, to znaczy, że naturalnie się on wyczerpał. Nie odtrąbiając jeszcze hossy i nie ogłaszając zwycięstwa, moje przekonanie co do realizacji pozytywnego scenariusza znacznie wzrosło.I raczej będzie rosło dalejNajprawdopodobniej w sposób, który najbardziej lubię (w końcu jestem analitykiem, zatem duszy spekulanta szukać u mnie ze świecą), czyli powoli i stopniowo. Powoli, bo myślę, że do wzrostu będą przekonywać się po kolei coraz inni inwestorzy. Bez fajerwerków, bo sytuacja nadal jest bardzo napięta. Raczej szeroko niż wąsko ? nie sądzę, by wzrost miał opierać się tylko na wybranych kilku spółkach. Raczej będzie to raz jedna, raz inna spółka, w sumie więc uzyskamy dość szeroki rynek. Ponieważ nadal panuje duża niepewność, najłatwiej jest inwestorom zdecydować się na wybór spółki, w której widzą jakiś potencjał, niezależny być może od ogólnej sytuacji rynkowej. Stąd teza o wybieraniu kolejnych ?perełek?, czy raczej ?historii?. Wspólnie będą one razem tworzyć wzrost całego rynku. Myślę też o większych spółkach, ze względu na nadal panującą niewielką płynność na rynku.Pozostaje tylko modlić się, aby na głowę nie spadł nam teraz jakiś kolejny kryzys azjatycki, rosyjski i bardziej ogólnoświatowy i kampania prezydencka lub walka o budżet w parlamencie nie przybrały zbyt wielu kolorów.

Marcin SadlejCDM Pekao S.A.