W zaproponowanych przez Ministerstwo Łączności zasadach przetargu na licencje UMTS jeszcze niemal wszystko może się zmienić - pisze Rzeczpospolita. Przedstawione 1 września przez Ministerstwo Łączności wstępne zasady przydziału koncesji na UMTS, a zwłaszcza wysokość opłat są mocno krytykowane przez wszystkich obecnych operatorów sieci komórkowych, a także przez część banków inwestycyjnych.
- Po raz pierwszy w działalności ministerstwa tak szczegółowo ujawniono proponowane zasady przetargu, aby poznać zdanie zainteresowanych. Kwota 750 mln euro jako minimalna opłata za koncesję wynika oczywiście m.in. z potrzeb budżetu, ale także ze wstępnej oceny wartości rynku. To na pewno nie jest mało, zważywszy że dotychczasowi operatorzy dopiero kończą inwestycje w sieci GSM. - Na temat tej kwoty dyskutowano w różnych gremiach i oceny naprawdę były różne. Mamy także wyższe wyceny wartości rynku i licencji. W tej sytuacji podjęcie odpowiedzialnej decyzji jest bardzo trudne i dlatego rozpoczęliśmy konsultacje - powiedziała Rzeczpospolitej Anna Streżyńska, doradca ministra łączności.
Przed kilkoma dniami na seminarium zorganizowanym przez Państwową Agencję Inwestycji Zagranicznych Władysław Wilkans, dyrektor w MŁ ujawnił, że wywierane są na resort naciski, aby zmniejszyć liczbę koncesji. Panuje też opinia, że obecni operatorzy są zainteresowani przesunięciem terminu ogłoszenia przetargu.
- Rzeczywiście, były i są dążenia do zablokowania przetargu. Powód nacisków na mniejszą liczbę koncesji jest prosty: zarówno obecni, jak i nowi operatorzy są zainteresowani jak najmniejszą konkurencją na rynku - mówiła dyr. Streżyńska.
Część analityków sądzi, że trudno będzie uzbierać więcej chętnych niż koncesji. Zainteresowanie, poza trzema już działającymi operatorami, zgłosiły Netia oraz PKP, które chcą budować konsorcjum z partnerami zagranicznymi. Według nieoficjalnych informacji, wstępne dokumenty odebrały z ministerstwa Vivendi, Telecom Italia, norweski Telenor i hiszpańska Telefonica - dodaje Rzeczpospolita.