Inwestorzy zaniepokojeni brakiem inicjatywy PCCW

Krótka historia największej spółki internetowej w Hongkongu ? Pacific Century CyberWorks ? to dość typowy przykład niezwykle szybkiego rozwoju i związanego z nim imponującego wzrostu notowań, po którym nastąpiło rozczarowanie inwestorów działalnością firmy, zwłaszcza zaś brakiem wiarygodnego programu.

Imponujący rozwój i skutki przejęcia HKTJeszcze niedawno, bo podczas internetowego boomu, który dotarł w zeszłym roku na rynki azjatyckie, akcje największej firmy tej branży w Hongkongu ? Pacific Century CyberWorks ? cieszyły się niezwykłym powodzeniem. Inwestorom imponował przede wszystkim jej niezwykle szybki rozwój. W ciągu zaledwie roku od założenia przez Richarda Li PCCW stał się potentatem o kapitalizacji rynkowej większej od tej, którą osiągnął należący do jego ojca Cheung Kong Holdings, który prowadzi działalność na szczególnie intratnym w Hongkongu rynku nieruchomości.Jak przypomina ?Financial Times?, w zeszłym roku wystarczała niewielka wymiana akcji z inną spółką internetową, aby pobudzić wzrost notowań PCCW. Od tego czasu ogólna sytuacja w tym segmencie rynku uległa jednak zasadniczej zmianie. Początkowa euforia ustąpiła miejsca bardzo ostrożnemu, sceptycznemu podejściu do branży internetowej. W wypadku PCCW przełomowym momentem okazało się przejęcie istniejącego od 129 lat towarzystwa telekomunikacyjnego Cable and Wireless HKT, które zdominowało tę sferę usług w Hongkongu. Był to największy z serii zakupów dokonanych w bardzo krótkim czasie przez internetowego potentata. Podkopał on jednak zaufanie inwestorów, gdyż koszt przejęcia przewyższył możliwości finansowe PCCW i pogrążył firmę w długach. Za HKT zapłacono 28 mld USD, z czego 12 mld USD musiano pożyczyć. Część należności internetowy potentat zapłacił własnymi akcjami.Negatywna ocena kondycji finansowej sprawiła, że inwestorzy zaczęli masowo pozbywać się akcji PCCW, doprowadzając w ciągu sześciu miesięcy do zniżki ich ceny aż o 45%. Jeżeli chodzi o poziom notowań, faworyzowana jeszcze niedawno spółka spadła na przedostatnie miejsce wśród firm objętym indeksem giełdowym Hang Seng.W poszukiwaniu funduszy i nowych partnerówKierownictwo PCCW usiłuje złagodzić obawy inwestorów dotyczące zadłużenia i w tym celu zabiega o pozyskanie dodatkowych środków na jego spłatę. W sierpniu br., gdy sfinalizowano przejęcie HKT, opublikowano szczegóły porozumienia z australijskim towarzystwem telekomunikacyjnych Telstra, które powinno w poważnym stopniu rozwiązać ten problem. Na mocy umowy PCCW, dysponujący obecnie kwotą 3 mld USD, ma bowiem otrzymać zastrzyk gotówki wynoszący dalsze 3 mld USD. Okazało się jednak, że nawet ta korzystna dla spółki wiadomość nie poprawiła jej wizerunku w oczach inwestorów i notowania nie przestały spadać.Na domiar złego, pojawiła się możliwość rychłego wycofania części 20-proc. udziału w PCCW przez poprzedniego właściciela HKT ? brytyjską firmę Cable and Wireless. Brytyjczycy sprzedali już w tym tygodniu 4,9% walorów, które mogli zbyć do połowy listopada br. Dalsze 7,4% mogą sprzedać w lutym 2001 r.Dodatkowym ciosem było wycofanie się dwóch potencjalnych partnerów z uzgodnionych wstępnie wspólnych przedsięwzięć z PCCW. Na początku sierpnia uczynił to jeden z liczących się udziałowców ? amerykański holding internetowy CMGI, który zrezygnował z utworzenia międzynarodowego funduszu typu venture capital. Podobnie postąpiła firma GigaMedia ? jeden z największych dostawców usług internetowych na Tajwanie.Brak wiarygodnej strategiiNajwięcej zastrzeżeń budzi jednak strategia PCCW. Gdy firma ta łączyła się z potężnym HKT, uznano to za zapowiedź przyszłych sukcesów. Kierownictwo internetowej firmy zapowiedziało usprawnienie zarządzania telekomunikacyjnym potentatem, ale na razie nie zdołało zahamować spadku jego zysków.Inwestorów niecierpliwi też brak konkretów dotyczących stworzenia przez PCCW największej sieci internetowej na terytorium Azji. I dlatego ? jak podała agencja Bloomberga ? denerjąca dla uczestników rynku kapitałowego była pierwsza reklama, która niedawno ukazała się w miejscowej telewizji ? nie sprecyzowała nawet zakresu usług oferowanych przez firmę.W tych warunkach nie budzą uznania kolejne inicjatywy PCCW. Szczególnie efektowne było utworzenie w czerwcu serwisu o nazwie Network of the World (NOW), który obejmuje portal internetowy oraz satelitarne połączenia telewizyjne. Jego użytkownicy mogą poprzez telefony komórkowe, komputery i telewizory korzystać z przekazu głosowego, obrazu oraz tekstów. Serwis ten, przeznaczony dla odbiorców w Azji, ma jednak wiele słabych stron. Przede wszystkim w tej części świata tylko około 4 mln rodzin dysponuje najnowszej generacji połączeniami telekomunikacyjnymi. Ponadto zawartość serwisu jest przekazywana w języku angielskim. Wprawdzie już wkrótce będzie on dostępny w hindi oraz po tamilsku, ale języki chiński i japoński mają być wprowadzone dopiero w przyszłym roku.Zastrzeżenia budzi też wybór jako partnera stacji telewizyjnej I-Cable Communications, przez którą przekazywany jest NOW. Stacja ta nie świadczy bowiem usług z zakresu telewizji interaktywnej, w przeciwieństwie do mniejszego kanału ITV. Ten jednak zwiększa bardzo powoli liczbę abonentów, chociaż miał równie ambitne plany rozwojowe, jak PCCW.Krytyczny stosunek ekspertówW tej sytuacji nie może dziwić coraz bardziej negatywna ocena PCCW przez ekspertów. W ciągu dwóch miesięcy trzy biura maklerskie zaleciły inwestorom sprzedaż akcji PCCW i ? zdaniem analityków ? nie można wykluczyć dalszych nieprzychylnych rekomendacji, jeżeli spółka nie przedstawi kompletnego programu działalności. Powinien on dokładnie określić planowaną redukcję personelu HKT, środki finansowe przeznaczone na rozwój nowych przedsięwzięć, a przede wszystkim terminy, w których zaczną one przynosić zyski.Ekspertów nie przekonują przy tym argumenty wysuwane przez Richarda Li, który za podstawową przyczynę obecnych kłopotów PCCW uważa ogólny spadek notowań firm internetowych na rynku światowym. Czekają oni na konkretne posunięcia, które wykazałyby, że spółka, będąca jeszcze niedawno ulubienicą inwestorów, nie utraciła wiary we własne ambitne plany.

Andrzej Krzemirski