Do 28 września akcjonariusze kieleckiej spółki handlowej Nomi mogą zapisywać się na 10,6 mln akcji nowej serii E, sprzedawanej z prawem poboru ? przypomina Rzeczpospolita. Ta największa w historii Nomi emisja publiczna będzie zapewne ostatnim przejawem aktywności spółki na GPW. Według planów jej większościowego udziałowca i inwestora strategicznego, w przyszłym roku Nomi zostanie wycofana z obrotu publicznego. Mniejsi akcjonariusze, którzy teraz zdecydują się dokupić akcje spółki po cenie emisyjnej 6,7 zł, wciąż niższej niż giełdowa, muszą się więc liczyć z utrudnionym obrotem tymi walorami.
Plany wycofania Nomi z obrotu publicznego nie powinny budzić sprzeciwu Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. ? Rynek publiczny jest nobilitacją spółek, a nie miejscem, gdzie są one przetrzymywane na siłę, Jeśli więc akcjonariusze nie są przekonani co do słuszności utrzymywania spółki w publicznym obrocie, to mają prawo zdecydować o innym kształtowaniu przyszłości firmy. Jednak ostateczną decyzję komisja podejmie, biorąc pod uwagę przede wszystkim ochronę drobnych inwestorów i dobro rynku ? powiedział Rzeczpospolitej Mirosław Kachniewski, rzecznik KPWiG.
Wycofanie spółki z obrotu publicznego oznacza dla akcjonariuszy utrudnienia w sprzedaży jej akcji oraz w dostępie do bieżących informacji o stanie firmy. Mogą oni natomiast liczyć, w przypadku Nomi, że zacznie ona w końcu przynosić zyski i płacić dywidendy. To jednak nie musi nastąpić szybko.
Jak przypominają analitycy, drobni akcjonariusze mogą natomiast liczyć na to, że inwestor strategiczny zechce odkupić ich akcje. Choć oferowana cena często nie jest specjalnie atrakcyjna dla drobnych akcjonariuszy, dużo zależy od tego, jak bardzo spółka chce pozbyć się małych inwestorów ?z zewnątrz? ? pisze Rzeczpospolita.