Zmniejsza się liczba internetowych spółek

W piątek ogłosił upadłość amerykański e-detalista Eve.com. Dotcom sprzedawał artykuły kosmetyczne. Parę dni wcześniej do grona bankrutów dołączył europejski Boxman, sprzedający nagrania w postaci CD, i Priceline Webhouse Club, amerykańska witryna umożliwiająca licytację produktów spożywczych i paliw. Przestały istnieć Urbantech ? internetowa spółka logistyczna, HomeGrocer.com i Petstore.com.Liczba zamykających swoją działalność internetowych detalistów rośnie. Tendencja ta trwa już od jakiegoś czasu i, jak sądzą obserwatorzy rynku, przyniesie następne ofiary. Nie wiadomo jedynie, kiedy nadejdzie jej kres.Na rynku spółek internetowych (nie tyko zresztą detalicznych, działających w modelu B2C) widoczny jest proces konsolidacji. Czy wystarczy jeden ?yahoo.ebay.amazon.com?, aby obsłużyć rosnące z roku na rok grono internautów? ? pyta ?Financial Times?.Panująca na wszystkich rynkach konsolidacja (według Thomson Financial Securities Data globalna wartość fuzji i akwizycji w 1999 r. wzrosła o 24%, do 3029 mld USD) to tylko jeden z powodów, dla których kurczy się liczba internetowych e-detalistów. Drugą przyczynę stanowi spadek przychodów ze sprzedaży powierzchni reklamowej on-line.Według ostatnich danych Internet Advertising Bureau (AIB), 71% wszystkich wydatków na reklamę w internecie przypadnie w udziale 10 największym witrynom, 83% ? podzielone zostanie między 25 największych graczy, a 91% ? pierwszej pięćdziesiątce w amerykańskiej sieci.Mimo że IAB nie podało nazw dotcomów, które należą do poszczególnych grup, wyłonienie liderów tamtejszego rynku nie należy do najtrudniejszych przedsięwzięć. Reklamodawcom zależy (oczywiście) najbardziej na witrynach o największej oglądalności. Wiodą tu prym Yahoo, MSN i AOL.? Duzi stają się jeszcze więksi ? twierdzi Tom Hyland, szef nowego oddziału ds. mediów w PricewaterhouseCoopers, prowadzący badanie IAB. Zjawisko to na stałe zagościło już w tradycyjnej gospodarce. Brzmiące lepiej w języku angielskim hasło ?zwycięzca bierze wszystko? zakorzeniło się na stałe w mentalności obserwujących rozgrywki tradycyjnych gigantów analityków. To jeden ze skutków globalizacji, która w swoim integracyjnym dążeniu przed silnymi dotychczas jedynie lokalnie firmami otwiera nowe perspektywy.Skala, na jaką zakrojona jest gospodarcza działalność, jest równie ważna w przypadku starej, jak i nowej ekonomii. W przypadku tej drugiej ? nawet ważniejsza. Efektów działalności spółek nowej ekonomii często nie można bowiem dotknąć. Najchodliwszy produkt stanowią tu nienamacalna informacja i pomysł, spychają one fizyczne wyprodukowane i dystrybuowane przedmioty.Inną cechą charakterystyczną internetowej gospodarki jest tzw. efekt sieci, który sprawia, że wartość produktu wzrasta w sposób nieproporcjonalny wraz ze wzrastającą liczbą jego ?kupców? ? użytkowników. To z kolei uwarunkowania psychologiczne każdego z nas sprawiają, że chętniej odwiedzamy witryny popularne, odznaczające się wysokimi wskaźnikami oglądalności. Tendencję podążania za masami wykorzystuje w swoich kampaniach reklamowych np. Amazon. Gigant reklamuje swoje produkty zachęcając: ?Książkę tę kupił ktoś, kto kupił także...?. Im więcej witryna ma użytkowników, tym silniej działają na nich tego rodzaju argumenty.Według Nielsen/Net Ratings Global Internet Index do pierwszej dziesiątki pod względem liczby użytkowników (unique audience) najczęściej oglądanych amerykańskich witryn należą: Yahoo (65,9 mln użytkowników), AOL (62,4 mln), MSN (50 mln), Microsoft (42,7 mln), Lycos (35,6 mln), Excite@Home (28,3 mln), Go Network (23,1 mln), About.com (17,2 mln), Altavista (16,8 mln) oraz Time Warner (15,9 mln). Łatwo policzyć, jaką publiczność będzie miała powstała w wyniku fuzji wspólna witryna Time Warner i America Online.

Kolumnę przygotowuje

Urszula Zieliń[email protected]