Faksem z Gdańska

Za sprawą kryzysu Daewoo motoryzacja stała się zapalnym tematem ? choć nie na giełdzie, gdyż jest to branża finansująca się poza polskim rynkiem kapitałowym. Trudno sobie wyobrazić gorszy zbieg okoliczności krajowych i zagranicznych. Polski boom samochodowy załamał się w roku 2000. Skokowe przyrosty sprzedaży nowych samochodów nie mogły trwać wiecznie, a bariera 600 tysięcy sztuk, która została przełamana w ubiegłym roku, i tak przeczyła eksperckiej wiedzy o związku głębokości rynku z poziomem zamożności społeczeństwa. Polacy kuszeni ofertami kredytowymi i leasingowymi, kupowali więcej, niż podpowiadał podręcznik ekonomii.W roku 2000 fiskalizm, czyli akcyza na paliwa i samochody, plus stopy procentowe zrobiły swoje. Sprzedaż spadła o 19%, ale najbardziej stracili producenci krajowi ? Daewoo, GM, Fiat ? bo aż 30%. To jest strona krajowa.Strona zagraniczna to bieżąca sytuacja Daewoo, czyli kolosa na glinianych nogach. Jest to nasze bolesne spotkanie z koreańską odmianą kapitalizmu. Tamtejsze czebole wyrosły na skrzyżowaniu państwa i gospodarki. Światowa ekspansja Daewoo, pomimo ponoszonych strat i wielokrotnej utraty płynności, możliwa była dzięki kredytom udzielanym przez państwowy Korea Development Bank. Nasza radość, że wynikło z tego zaangażowanie inwestycyjne w Warszawie, Lublinie i Nysie, przekraczające miliard dolarów, trwała krótko.Koreańczycy postanowili spróbować normalnej, rynkowej gospodarki i czebole wychodzą spod państwowego klosza. Nie są w stanie o własnych siłach stanąć na nogach i obsłużyć gigantycznego zadłużenia. Samsung sprzedawany jest w kawałkach, a Daewoo Motor wystawiono na sprzedaż. Na razie, zarówno DaimlerChrysler, jak i późniejszy sojusz General Motors i Fiata, a we wrześniu Ford Motor Co., po wejrzeniu we wnętrze firmy, straciły ochotę na inwestowanie w Korei. O czymś to świadczy.Z punktu widzenia polskich interesów, jest to zły moment. Firma w kryzysie i na wydaniu musi się ?odchudzać?. Okres niepewności się wydłuża. Wszędzie są kłopoty i nawet rodzimy zakład w Pusanie nie pracuje. W Polsce nałożyło się to na motoryzacyjny dołek roku 2000 i stąd ów niefortunny zbieg okoliczności. Podobno polskie zakłady należą do najbardziej rentownych i dotąd wyróżniały się lepszym wykorzystaniem mocy wytwórczych niż te na Ukrainie, w Czechach i Rumunii. Ale kamieniem u szyi są nadmierne stany zatrudnienia, wynegocjowane w kontraktach prywatyzacyjnych ? niby sukces strony polskiej, ale do czasu, i ten czas właśnie nadszedł...W tej branży inwestorzy rozmawiają z rządami, a nie z fabrykami. Dlatego warto jechać do Korei i rozmawiać na miejscu językiem polityki gospodarczej, doskonale tam zrozumiałym. Sytuacja na naszym rynku pracy jest zbyt poważna, by rząd zdjął z siebie odpowiedzialność za przyszłość FSO, Nysy i Lublina oraz całej sieci kooperacji, dla której Daewoo już od pewnego czasu był marnym płatnikiem. Skądinąd, jest to kolejna nauczka, że trwały sukces gospodarczy trzeba budować na zdrowych, solidnych podstawach.

JANUSZ LEWANDOWSKI