Subiektywna ocena sytuacji

Ten tydzień może być całkiem dobry. Piszę to wbrew sobie, jako że obraz wynikający z danych makrojest coraz mniej czytelny i wcale nie wyklucza ?twardego lądowania? gospodarki amerykańskiej.

Obecnie na Wall Street obowiązuje jedna teoria. Otóż gospodarka zwalnia w tempie zadowalającym Fed i nie powodującym recesji, a inflacja nie jest problemem. Mówi ona również, że następnym ruchem Fed będzie obniżka stóp. To znakomita teoria do uzasadnienia listopadowych wzrostów, które, według mnie, zakończą się najpóźniej z posiedzeniem Fed 15.11. Takie podejście musi skutkować wzrostami, które są niczym innym jak grą pod to posiedzenie.Gospodarka zwalniaPaliwa dodaje fakt, że rok obrachunkowy dla większości funduszy minął w zeszły wtorek, a wraz z nim minął też jeden z powodów spadku cen. Mianowicie fundusze sprzedawały akcje, które przynosiły straty, w celu obniżenia podatku dochodowego od zyskownych pozycji zamykanych wcześniej w tym roku. Ten element przestał już oddziaływać, co daje nadzieję inwestorom. Poza tym przeświadczenie o nieuchronności ?efektu stycznia? w połączeniu z niedawną przeceną każą akumulować akcje przed końcem roku.Dzisiaj odbywają się wybory prezydenckie, które wnoszą dużo niepewności, jako że nie sposób przewidzieć, kto wygra. Nie bardzo wiem, jak wybór jednego z tych dwóch kandydatów miałby wpłynąć na giełdę, ale pozostaje wierzyć na słowo analitykom i komentatorom, że to powstrzymuje część inwestorów przed angażowaniem kapitału.Do posiedzenia Fed zostaje jeszcze ponad tydzień, a ważne dane są w czwartek (PPI). Ten tydzień może być całkiem dobry. Piszę to wbrew sobie, jako że obraz wynikający z danych makro jest coraz mniej czytelny i wcale nie wyklucza ?twardego lądowania? gospodarki.NAPM (wskaźnik pokazujący wzrost gospodarki, jeśli jest większy od 50) był niższy od oczekiwań analityków (48,3). To oznacza trzeci miesiąc zwolnienia gospodarki (nie spadku dynamiki wzrostu, ale realnego zwolnienia) po 18 miesiącach wzrostu. Raport na temat NAPM pokazał, że zwolnienie gospodarki następuje na skutek zmniejszenia produkcji, spadku nowych zamówień i wzrostu cen. To wskazuje na zwalnianie gospodarki, ale i zwiększanie inflacji i potwierdza wszystkie ostatnie dane. Ciekawe jest również to co podało ostatnio NABE (National Association for Business Economics). Rentowność spółek, które są członkami tej organizacji, spadła do poziomu najniższego od 1991 roku. Spółki muszą przygotować się do ciężkich czasów, jak mówi prezes NABE Richard Berner (główny ekonomista Morgan Stanley Dean Witter). Co w związku z tym z zyskami spółek?Informacyjny szumTo jednak tylko jedna strona medalu. Bezrobocie wyniosło 3,9% ? nadal najniżej od 30 lat. Płaca wzrosła o 0,4% (więcej, niż oczekiwano). Tu zwolnienia gospodarki nie widać.Konsekwentnie pomijane są w analizach dane świadczące o wzroście inflacji (np. wzrost wydatków na budownictwo o 2,4% ? najwięcej od 10 miesięcy). Są jeszcze inne dane nie potwierdzające bezinflacyjnego zwalniania gospodarki. Na przykład sprzedaż nowych domów, która wzrastała najszybciej od marca br. Wydatki wzrosły w USA o 0,8%, a przychody o 1,1%. To dużo więcej, niż oczekiwała Wall Street. Poza tym oszczędności są dalej na poziomie -0,1% ? najniższym od 41 lat. Wzrost zamówień na dobra trwałego użytku wyniósł 1,6%. Oczekiwano 0,9%. To też podważa tezę o zwolnieniu gospodarki. Zresztą niedokładnie tak. Gospodarka zwalnia, ale popyt nie. Nie zwalnia również inflacja.Jaki jest skutek tego szumu informacyjnego? Taki, że Wall Street nie jest taka pewna, jak była po danych o PKB, tego, że Fed już zakończył proces podwyższania stóp procentowych. Raczej pewne jest to, że 15.11 stopy nie zostaną podniesione (to właśnie jest dyskontowane), ale dalej rozciąga się terra incognita. Każda następna zła informacja dotycząca inflacji zacznie dyskusję o wejściu gospodarki w stagflację, zakończy dyskusję o obniżce stóp i spowoduje spadek indeksów. Nadal zakładam, że pesymistyczny scenariuseważy.Diament pozostałTeraz trzeba spojrzeć na bardzo niejasny obraz w analizie technicznej. Myślałem, że będę musiał pożegnać się z ideą diamentu na DJIA. Jednak naruszenie jego boku przez indeks ma o tyle małe znaczenie, że trwało bardzo krótko. Bardzo dobrze widać to na wykresie liniowym kursu zamknięcia. W dalszym ciągu można więc mówić o diamencie i zajmować pozycje po wyjściu kursu z diamentu zgodnie z kierunkiem tego wyjścia. Przebicie 11 200 pkt. to sygnał kupna, a 10 100 pkt. ? sprzedaży. Ostatni wzrost miał do tej chwili dwa impulsy wzrostowe. Pytanie, czy będziemy mieli do czynienia z piątą podfalą, czy to był już koniec korekty.Dokładniej widać to na wykresie szerokiego rynku S&P 500, gdzie indeks nie wrócił do przebitej linii trendu ani do boku diamentu, a średnia 50-sesyjna przebiła w dół 200-sesyjną, co zazwyczaj odbierane jest jako sygnał sprzedaży. Przy czym na wykresie liniowym widać na tym indeksie już 5 podfal, co sugerowałoby koniec wzrostu.Nasdaq jest w trakcie wykonywania korekty w ramach fali C, która powinna sprowadzić go do poziomu poniżej 2700 pkt. Na wykresie liniowym widać wyraźnie trójkową strukturę wszystkich podfal. Możliwy jest, oczywiście, wzrost do poziomu 3600 pkt. Dopiero jego przebicie byłoby poważnym sygnałem każącym zastanowić się nad całym obrazem.Sytuacja jest więc nadzwyczaj skomplikowana. Nie można wykluczyć wzrostu rynku w tym tygodniu, jednak jego prawdopodobieństwo można określić na 50%, a ewentualny czas trwania na okres do 15.11. Bardzo ciekawy tydzień składający się z dwóch odsłon przedzielonych antraktem święta 1.11. Mało tego: te dwa akty różniły się nastrojem tak, jakby dramat przeszedł w amerykański film z happy endem. Małe obroty zamieniły się na olbrzymie, a duże spadki na jeszcze większe wzrosty. Można to odbierać w ten sposób, że przyciśnięta do oporu sprężyna wreszcie odbiła.Pomogła TP SATrzy dni wzrostu giełd amerykańskich to było już za dużo dla naszego rynku. Pomogły rynki Eurolandu, chociaż tam wielkiego entuzjazmu nie było. Nie ulega wątpliwości, że znakomicie pomógł zadziwiający popyt na TP SA ? wręcz z demonstracją woli kupna. Zostało to odebrane jako wystawienie bardzo dobrej noty dla całego naszego rynku. Olbrzymia podaż bardzo rozproszonych akcji pracowniczych powinna obniżać kurs przynajmniej do momentu ich wejścia na rynek. Tu możliwe są dwa scenariusze: albo końcowa dystrybucja przed wejściem akcji pracowniczych, albo zakupy kogoś (France Telecom), kto do końca będzie tak kupował i ma na to pieniądze. Zakładam, że to pierwszy wariant jest bardziej realny. Po prostu na drugi potrzeba jest olbrzymich pieniędzy, żeby utrzymać kurs, a jaki sens w kupowaniu drożej tego, co można kupić dużo taniej. Oczywiście, nic nie jest wykluczone, a nie znam zamiarów kupującego. W końcu jeśli koniecznie chce kupować drożej... Można powiedzieć: i cóż w tym nadzwyczajnego, wystarczy spojrzeć na to, co stało się z Pekao SA. To jednak osobny rozdział. Rzadko się zdarza, żeby spółka, na którą nie było popytu w ofercie publicznej, tak się zachowała po wejściu na giełdę. Wygląda to na zagadkę, ale myślę, że rozwiązanie jest stosunkowo proste.Tajemnicą poliszynela było to, że w ofercie dla indywidualnych inwestorów brali udział ukryci instytucjonalni. Myślę, że prawdziwych indywidualnych było niewielu. Te instytucje, żeby zarobić, musiały więc odebrać akcje od indywidualnych i wytworzyć trend wzrostowy. Do tego potrzeba było sporo kapitału, ale akcja udała się znakomicie. Mało tego ? ten ruch zwrócił uwagę na banki, które w ten sposób stały się niedowartościowane (widać to było na piątkowych notowaniach). Dwie pieczenie (pewnie banki brały w tym udział) upieczone przy jednym ogniu.Optymizm ekonomistówi analitykówNiewątpliwie wzrostowi pomógł stosunkowo niewielki deficyt obrotów bieżących. Gazety i członkowie RPP zrobili dużo, żeby rozreklamować ten ?sukces?. Piszę w cudzysłowie, ponieważ z deficytem obrotów bieżących wcale nie jest tak różowo. Po prostu spłata odsetek skumulowała się w październiku. Była to spłata odsetek i kapitału z tytułu zadłużenia wobec Klubu Paryskiego oraz odsetki od obligacji Brady'ego. W sumie w październiku spłacono prawie 550 mln USD.D. Rosati wypowiadając się z entuzjazmem o eksporcie (zapominając, że w przyszłym roku będzie gorzej ze względu na zwolnienie gospodarek światowych), mówi, że dane za część października wskazują, że eksport jest dalej dobry, chociaż nieco niższy niż we wrześniu. Jeśli tak, to deficyt za październik będzie dużo powyżej 1 mld dolarów i trzeba bardziej patrzeć na średnią z tych 2 miesięcy (wrzesień, październik) niż na dane tylko za wrzesień. A ta średnia wcale nie musi odbiegać w dół od 900 mln USD. Poza tym spadający import wcale nie jest taką dobrą informacją. Świadczy jedynie o tym, że zwalnia gospodarka, a czy nasza gospodarka ma z czego zwalniać? Poza tym zwalniająca gospodarka to spadek zysków spółek, a to jest już bardzo groźne dla giełdy.Zadziwiający jest superoptymizm analityków i ekonomistów co do przyszłości naszej gospodarki w okresie dłuższym niż 2 miesiące. Prognozy dotyczące deficytu obrotów bieżących i tryumfalny ton w pytaniu: ?I gdzie ten kryzys walutowy?? są po prostu zadziwiające. Po raz kolejny proszę: powiedzcie, na jakiej podstawie twierdzicie, że w przyszłym roku nie czeka nas kryzys walutowy? Przecież nie można polegać na historycznych danych, a trzeba patrzeć w przyszłość. A ta rysuje się co najmniej nieciekawie.Zwalnia gospodarka USA i nawet jeśli uda się ?miękkie lądowanie?, to samo zwolnienie gospodarki USA sprowadzi na światowe gospodarki jeszcze większe spowolnienie. Już w tej chwili dane makro w poszczególnych krajach Eurolandu są nieciekawe (pisałem o tym w ostatnich 2 tygodniach). Dane makro dla całego Eurolandu nie napawają optymizmem. PMI (odpowiednik amerykańskiego NAPM) spadł dużo więcej, niż oczekiwano (55,7 vs oczekiwanej 57,2).Jak w takich warunkach ma rosnąć eksport? Deficyt można więc zdusić jedynie spadkiem importu, a to byłoby następnym dowodem spowalniania gospodarki. Można mówić: proszę, jak wspaniale wzmocnił się złoty. Fakt, ale w dalszym ciągu pozostaje w trendzie spadkowym, a nawet w średnim terminie widać duży trójkąt z oporem na 4,73 zł/dolara. To po pierwsze. Po drugie, dlaczego się wzmocnił? Myślę, że olbrzymia podaż akcji TP SA jest traktowana jak oferta publiczna i wchodził kapitał na zakup tych akcji.Co wynikaz analizy indeksów?Analizując oba indeksy, widać, że ostatnie spadki to fala C. Jest i dużo gorsze wytłumaczenie, ale tylko o tym wspomnę: może to być po prostu wejście w bessę, a ten ruch to jedynie korekta całego spadku ABC. Biorąc pod uwagę to, co przewiduję na przyszły rok to bardzo prawdopodobny scenariusz.Na dzisiaj pytanie jest takie: czy to już początek wzrostu i fali jeden w nowej hossie, czy też jedynie czwarta podfala w fali C, po której nastąpi jeszcze piąta, sprowadzająca indeks poniżej dna?Nieco bardziej wyraźny jest wykres WIG20. Najbardziej istotny będzie tutaj test okolic 1700 pkt., gdzie spotyka się linia przełamanego trendu wzrostowego z również przełamaną swego czasu linią trendu spadkowego. Dla mnie zachowanie indeksu w tych okolicach powinno dać odpowiedź.Jest to o tyle istotne, że gdyby nawet był to wariant jedynie szerokiej korekty całego spadku, to mógłby sprowadzić WIG nawet do poziomu 18 500 pkt. Taka możliwość, oczywiście, istnieje i chyba jest bardziej prawdopodobna niż piąta podfala. Dlaczego? Po piątej podfali powinna się zacząć w przyszłym roku hossa, a ja w nią (dzisiaj) nie wierzę. Krótkoterminowo też sytuacja jest zagmatwana. WIG20 utworzył dwa okna hossy, ale starczy złe zachowanie w poniedziałek, żeby pokazała się gwiazda wieczorna.

Piotr Kuczyński