Po raz pierwszy może okazać się, że szok naftowy nie wywoła recesji

Od początku ubiegłego roku cena ropy naftowej wzrosła prawie trzykrotnie,do ponad 33 USD za baryłkę, a surowce nienaftowe prawie w ogóle nie zdrożały w tym czasie.

Ta rozbieżność może w końcu rozstrzygnąć długotrwałą dyskusję na temat, czy gwałtowny wzrost cen ropy koniecznie musi pchnąć świat w kolejną recesję.Na razie naftowy efekt inflacyjny jest wyraźny. W Stanach Zjednoczonych roczna inflacja sięgnęła już 3,5%, ale bez cen żywności i energii wynosi 2,6%. W strefie euro wskaźnik inflacji wzrósł do 2,8%, podczas gdy bez uwzględniania cen ropy i innych zmiennych składników pozostaje na poziomie 1,4%.Ekonomiści są zgodni, że to jeszcze nie jest prawdziwy problem. Ważne jest to, czy znowu powtórzy się połączenie recesji i inflacji, tak charakterystyczne dla lat 70. Różnią się natomiast co do tego, na ile stagnacja może być spowodowana ceną jednego surowca.Dotychczas nie można było rozstrzygnąć tej kwestii empirycznie, ponieważ ceny nienaftowych surowców zawsze podążały w tym samym kierunku, co ceny ropy. Natomiast w minionym roku nienaftowe surowce zdrożały zaledwie o 2%. Po raz pierwszy zatem pojawiła się możliwość wyizolowania znaczenia ropy.Profesor Andrew Oswald z Warwick University jest przekonany, iż wciąż jest to surowiec o największej wadze. ? Ropa jest unikatowa, bo ma monopol w transporcie ? powiedział. ? Nie ma innego surowca tak istotnego dla świata, jak czarne złoto i nigdy jeszcze ropa nie zdrożała tak bardzo, jak od początku 1999 r., bez przyspieszenia światowej recesji ? dodał.Ekonomiści, którzy nie przypisują ropie takiego znaczenia, są dość optymistyczni. ? Nie jestem przekonany, by były jakiekolwiek przyczyny powrotu stagnacji właśnie teraz ? powiedział Lutz Killan z University of Michigan. Jego zdaniem, niskie wskaźniki podstawowej inflacji i stosunkowo wysokie stopy procentowe sprawiają, że perspektywy gospodarcze zarówno USA, jak i świata bardziej przypominają lata 60. niż 70.Prof. Oswald przyznaje, że nie ma zbyt wielu dowodów na staczanie się światowej gospodarki w recesję. Ale zwraca on uwagę, że zwolnienie tempa wzrostu w USA w trzecim kwartale może być zwiastunem nadciągającej burzy. ? Twarde lądowanie zawsze na początku wygląda jak miękkie lądowanie ? mówi Oswald. Czy ma rację, możemy przekonać się za rok.A tymczasem strukturalne zmiany w uprzemysłowionym świecie, a zwłaszcza masowa prywatyzacja, liberalizacja i osłabienie związków zawodowych dają powody do optymizmu. Paul Donovan z UBS Warburg zwraca uwagę, że ? wzrost cen ropy nie jest powodem do paniki. W latach 70. wywołał on spiralę płacowo-cenową, bo rynek pracy był wtedy sztywny. Ale teraz mamy zupełnie inną gospodarkę.Ponieważ światowa produkcja ropy naftowej przewyższa jej zużycie o prawie milion baryłek dziennie, analitycy spodziewają się, że jej ceny mogą zacząć spadać, gdy tylko minie zima. A to oznaczałoby, że po raz pierwszy w historii światowa gospodarka zdołała przetrwać naftowy szok.

J.B., F.T.