Subiektywna ocena sytuacji
Co będzie, jeśli inwestorzy zwątpią w siłę gospodarki amerykańskiej i uciekną od aktywów dolarowych? A ten moment może być już blisko.
To był krótki tydzień dla giełd amerykańskich. Dane o deficycie handlowym w USA nie były dokładnie omawiane i niewiele osób się nimi przejęło. Tym razem dane za wrzesień pokazały wzrost deficytu o 15%, do 34,26 mld USD. Ekonomiści twierdzą, że tak duży deficyt spowoduje konieczność zrewidowania wzrostu PKB w trzecim kwartale z 2,7 do 2,2?2,4%. Niewiele osób pewnie pamięta, jak oczekiwane były dane o PKB i z jaką ulgą przyjęto te 2,7%. Co może z tego wynikać? Po pierwsze, że gospodarka zwalnia szybciej, niż oczekiwano. Jeśli weźmie się pod uwagę, że dynamika wzrostu inflacji nie spada, powstaje sytuacja, która może prowadzić do ?twardego lądowania?. Po drugie, tak duży deficyt USA może, oczywiście, wytrzymać, ale do czasu. Co będzie, jeśli inwestorzy zwątpią w siłę gospodarki amerykańskiej i uciekną od aktywów dolarowych? A ten moment może być już blisko.Problemem Wall Street jest również nadal słabe euro. Ciągle nie rozwiązany jest problem ropy naftowej. Zapasy rosną, nadchodzące mrozy i napięta sytuacja na Bliskim Wschodzie nie pozwalają na spadki cen. Na wykresie widać, w jakim istotnym punkcie jest kurs ropy. Wybicie z trójkąta spowoduje ruch cen o 6?7 USD. Nie muszę dodawać, jakie to jest istotne w obecnej sytuacji.Kolejny diament na CRBDuży problem mam z indeksem surowców (CRB). Po utworzeniu podwójnego szczytu wydawało się, że już jesteśmy w domu i ceny zaczną spadać. Wykres utworzył jednak kolejny diament. Z dotychczasowych formacji wybicia zawsze były do góry. Trzeba więc zachować ostrożność. Szczególnie że dotychczas taniały metale przemysłowe, a analitycy twierdzą, że teraz przyszedł czas na zwyżkę. Gdyby tak było, a ropa naftowa utrzymałaby swoje notowania, to CRB zaatakuje szczyt. Jak w takich warunkach można mówić o zmniejszeniu inflacji?Wybory w USA były i są, oczywiście, głównym tematem. Twierdzę jednak, że uznawanie tego problemu za powód spadków jest grubym nieporozumieniem. Owszem, dodało to paliwa, ale stary problem ?trzech e? jest w dalszym ciągu podstawowym winowajcą. Jeśli chodzi o wybory, to widać światełko w tunelu. Nie przypuszczałem, że liczenie głosów może potrwać tak długo, ale poza tym podtrzymuje swoją opinię: prezydentem zostanie G.W. Bush. To zresztą zaczęły już dyskontować giełdy światowe. Powtarzam, że nie jest jednak prawdą, jakoby prezydentura Busha była długoterminowo lepsza dla rynków akcji.Dane makro są tym bardziej istotne, że inwestorzy w USA wieszczący rajd świętego Mikołaja pokładają znowu duże nadzieje w posiedzeniu FOMC (19.12), uważając, że prawie na pewno stosunek do polityki monetarnej zostanie zmieniony na neutralny.Skomplikowany NasdaqMuszę nieskromnie przypomnieć, że od początku tego roku z uporem twierdziłem, że Nasdaq dojdzie do poziomu 2700 pkt. Myślę, że te 50 pkt., które pozostały, czytelnicy mogą mi darować i prognozę zaliczyć. Jeśli Elliott ma rację (bo to właśnie byłaby klasyczna korekta po przedłużonej fali piątej), to teraz powinna zaczynać się kolejna fala hossy. Są jednak dwa problemy. Jeden omówię przy okazji analizy technicznej. Drugi to fakt, że mimo olbrzymich spadków Nasdaq u inwestorów nie widać zaniepokojenia. Początek nowej hossy zaczyna się wtedy, kiedy nikt już w nią nie wierzy, ale... Jeśli traktować jako wiarogodny sondaż CNNfn, to na ponad 16 000 głosów 62% wierzy w to, że Nasdaq zakończy ten rok powyżej 3000 pkt., 93% trzyma lub kupuje akcje z sektora TMT, a gdyby mieli wolne 10 000 USD to 55% chciałoby kupić spółki z tego sektora. Nie można tego nazwać w żaden spokój pesymizmem. Od strony technicznej DJIA wygląda niezbyt dobrze, ale dopóki nie zostanie definitywnie przebity któryś z boków diamentu, nie można mówić o trendzie. W tej chwili, krótkoterminowo, równie prawdopodobny jest ruch do podstawy podwójnego szczytu (10 800), jak i testowanie boku diamentu (10 050).Jeśli o Nasdaq, to sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Z równości fal A i C wynikałby spadek przynajmniej do 2300?2400 pkt., a to zaprzeczałoby traktowaniu tego ruchu jako korekty i zakładałoby wejście w bessę. Z punktu widzenia fundamentalnego, jest to wariant (długoterminowo) zdecydowanie bardziej prawdopodobny. Jednak krótkoterminowo jest możliwy wzrost z pierwszym oporem na 3050 pkt. i drugim, poważniejszym na 3200 pkt.W tym tygodniu rozwiązanie (choćby częściowe) sprawy wyborów, nadzieje na sezonowy wzrost i czekanie na Fed może dać rynkowi wytchnienie. Wzrost nie powinien jednak przekroczyć 10 800 na DJIA i 3200 na Nasdaq. Schody mogą się zacząć dopiero w następnych tygodniach, a szczególnie między 11 a 15.12 (PPI i CPI).W ubiegłym tygodniu przede wszystkim testowano nowy system i wyciągano wnioski. W dawnym systemie spadek w USA wywoływał prawie zawsze spadek w Warszawie, a na ciągłych była albo dalsza przecena, albo odbicie. W ten sposób mieliśmy praktycznie dwie sesje o zupełnie innym obliczu, ale spadek (wzrost) w pierwszej fazie był już nieodwracalnym faktem. Stosowane były zupełnie inne techniki gry do każdej z faz sesji. Teraz kurs zamknięcia nie jest wcale takim odnośnikiem, jak dawniejszy kurs na fixingu. Nie można przechytrzyć innych inwestorów, stosując wypróbowane przez wiele lat techniki kupna i sprzedaży na fixingu. Wzrosła rola techniki i fundamentów oraz inwestowania na dłuższy okres. Jest to system z pewnością lepszy dla mniej spekulacyjnie nastawionych uczestników rynku.Rynek w minionym tygodniu wzrósł, ale jedynie dzięki ostatniej, zresztą imponującej, sesji. Względna siła, którą podkreśla wielu komentatorów, wynikała według mnie tylko ze szczęśliwego układu czasowego (USA, Euroland, Warszawa) i ze zbawczego wpływu nowego systemu. Nie dopatrywałbym się w tym niczego innego. Jednak odreagowanie w USA musi wpłynąć i na nasz rynek, mimo że wiele długoterminowych zagrożeń wcale nie zniknęło.Dynamika wzrostu gospodarek europejskich z każdym miesiącem maleje. Dane dotyczące trzeciego kwartału pokazały spadek rocznego wzrostu gospodarki francuskiej z 3,4% do 3,1%. Kolejne dane Ifo wskazują, że zaufanie przedsiębiorców do gospodarki spadło do poziomu najniższego od 2 lat ? bardziej, niż oczekiwano. Mamy więc zwolnienie. Do tego jeszcze dochodzi inflacja. Ceny hurtowe w Niemczech (PPI) wzrosły w październiku dużo bardziej niż oczekiwano (0,5%). To kolejny, siódmy miesiąc zwyżki. Największy wzrost w skali roku od 18 lat. Potwierdzają to oceny OECD mówiące o zwolnieniu gospodarek światowych w latach 2001?2002. Organizacja ta stwierdziła nawet, że wobec spowolnienia wzrostu i narastania inflacji możliwe jest podniesienie stóp w USA i Eurolandzie. Gdyby tak było, to liczby, które podaje OECD, należy traktować jako fantastykę ekonomiczną, a twarde lądowanie nie tylko w USA, ale i na świecie, byłoby faktem.Dlaczego złoty jest silny?Obecnie nasza waluta jest jednak bardzo silna. warto więc spojrzeć na wykres złoty/dolar. Coraz bardziej wyraźna jest formacja RGR, sugerująca znaczne wzmocnienie złotego. Pierwszym sygnałem byłoby zamknięcie złotego wyraźnie poniżej 4,54, a potwierdzeniem zamknięcie poniżej 4,49.Co może powodować takie wzmocnienie złotego, skoro przyszły rok rysuje się w bardzo niewesołych barwach? Wielu analityków pisze o oczekiwaniu na obniżkę stóp procentowych. Ja jednak uważam, że to nie może być powód wzmocnienia złotego. Myślę, że mamy do czynienia z odroczeniem wyroku (kryzysu walutowego) na skutek lekko zmniejszającej się inflacji, danych o deficycie obrotów bieżących, które były lepsze, niż oczekiwano, nadziei na deficyt w okolicach 900 mln USD (1.12). Poza tym wieść niesie, że L. Balcerowicz jest kandydatem prezydenta na prezesa NBP, co samo w sobie niczego nie zmienia, ale też wprowadza uspokojenie. Rynek prawdopodobnie oczeka na to, że uda się przetarg na UMTS. Gdyby tak było, to na początku roku przez rynek przejdą olbrzymie pieniądze zamieniane z dewiz na złotówki. Czy te kalkulacje się sprawdzą? Bardzo ciężko powiedzieć, a ja w dalszym ciągu wątpię, żeby przetarg się udał.Dobrą wiadomością jest fakt mniejszego wzrostu cen żywności, niż oczekiwano. Nie przywiązywałbym jednak do niej nadmiernej wagi, zanim nie zobaczę inflacji na koniec miesiąca. Po prostu nie wiadomo, jak wpłynie na inflację cena ropy, która w tym miesiącu rosła.Jeśli chodzi o złe informacje, to potwierdzone zostały pogłoski o kłopotach rządu z wykonaniem tegorocznego budżetu. Zabrakło 3,8 mld zł. Rząd musi na gwałt szukać oszczędności, a najprawdopodobniej sztucznie domknie budżet przesuwając płatności na następny rok. Ciekawie w tej sytuacji wygląda realność wykonania projektowanego budżetu.WIG blisko linii trendu spadkowegoWIG jest już bardzo blisko linii trendu spadkowego (około 17 000 pkt). Obecnie jest trochę zamieszania z wykresami. Jest to typowa dyskusja o wyższości świąt Wielkiej Nocy na nad świętami Bożego Narodzenia ? w tym momencie chodzi o wykresy liniowe vs logarytmiczne. Na przykład T. Jóźwik w Parkiecie posługuje się wykresami logarytmicznymi. Wymowa tych wykresów jest bardziej pesymistyczna. Na wykresie cenowym w wersji liniowej widać, że mamy jeszcze zapas do dwuletniej linii trendu, a na wykresie logarytmicznym ostatni wzrost był powrotem do przebitej już linii tego trendu. Podobnie jest na wykresie WIG20. Na wykresie liniowym linia trendu spadkowego jest na wysokości 1677 i indeks właśnie jej dotknął, a na logarytmicznym musiałby dojść do 1720 pkt., żeby ją pokonać. Tak często się zdarza w momentach krytycznych, że interpretacje w tych dwóch ujęciach dają różne wyniki. Jak je pogodzić? Pewnie metodą najgorszego przypadku, co w tym momencie oznacza, że ostatecznym sygnałem kupna byłoby przebicie linii trendu w ujęciu logarytmicznym (około 1720 pkt.), a wstępnym przebicie 1677 pkt. w ujęciu liniowym. Biorąc pod uwagę, że w punkcie 1720 spotyka się jeszcze przebita wcześniej linia trendu długoterminowego, to chyba ta wartość powinna być uznana za najważniejszą. Zejście indeksu poniżej 1630 pkt. to sygnał sprzedaży. Pocieszające jest, że to, czy ruch będzie do góry czy do dołu, powinno się stosunkowo szybko wyjaśnić.Jeżeli moja analiza dotycząca złotego i UMTS jest prawidłowa, to przetarg będzie kluczowy dla losów zarówno rynku, jak i złotego, bo inwestorzy zagraniczni wchodząc w złotego i obligacje zawsze część przeznaczają na akcje. Przy czym nieudany przetarg jest dobry dla zaangażowanych spółek, bo nie obciąża ich olbrzymimi kosztami. Wynik powodzenia przetargu dla akcji jest więc niepewny, ale z lekkim wskazaniem na wzrost. Generalnie nasz rynek nie powinien odbiegać w tym tygodniu od tego, co będzie się działo na świecie, a odpowiedź na pytanie, czy będzie rajd świętego Mikołaja czy nie, dostaniemy dosyć szybko, posługując się analizą techniczną. Ja jestem umiarkowanym optymistą (w tym tygodniu).
Piotr Kuczyński